Kiedy 24 stycznia 1984 roku we Flint Center Jobs wyciągał z torby niewielką beżową skrzyneczkę, publiczność zamarła. – Wszystko, co zobaczycie teraz na wielkim ekranie, pochodzi właśnie z tego, co znajduje się w torbie – mówił. Jeszcze nie nosił swoich „firmowych"dżinsów i czarnego sweterka. Miał białą koszulę i muszkę. Ale już wtedy było widać, że potrafi wokół elektronicznych gadżetów zrobić show jak nikt inny.
Apple Macintosh był potężny – choć dziś lepszy jest pierwszy z brzegu telefon. Miał 128 kilobajtów pamięci. Czarno-biały kineskopowy monitor o przekątnej 9 cali oferował 512 na 342 piksele. Dał się też podnieść jedną ręką – miał specjalny uchwyt. Do tego był przystępny cenowo – Apple żądał tylko 2495 dol.
Zgromadzeni w Cupertino, tuż obok siedziby firmy, goście nagrodzili beżową skrzyneczkę – i Jobsa – oklaskami na stojąco. Bo Macintosh miał coś jeszcze. Myszkę.
Apple nie było pierwszą firmą, która wymyśliła tzw. graficzny interfejs użytkownika. Nie wymyśliła nawet komputerowej myszki. Ale Macintosh (później przemianowany na Macintosh 128K) był pierwszym komputerem, który te udogodnienia zaoferował zwykłym ludziom. Dotąd komputery miały operatora. Macintosh miał użytkownika.
W świecie nowych technologii trzy lata to historia. Dziesięć to archeologia. Jednak koncepcja okienkowego systemu i sterowania myszką wprowadzona trzy dekady temu trzyma się mocno. Pomysł na ułatwienie użytkownikowi obsługi komputera osobistego – nie trzeba było znać poleceń wpisywanych z klawiatury – pozostaje praktycznie niezmieniony: czy to w najnowszym systemie Apple'a Mac OS X, czy w Windows 8.1. Nawet najnowsze tablety i smartfony opierają się na tym samym mechanizmie, tyle że kursor myszki zastąpiono palcem.