Tak przynajmniej sądzą analitycy Thomson Reuters, którzy badali znaczenie prac naukowców, opierając się na liczbie cytatów ich publikacji. Metoda daje dość dobre wyniki. Od 2002 roku analitycy trafnie przewidzieli 35 laureatów najważniejszych nagród naukowych na świecie.
Jeżeli ich przewidywania sprawdzą się i teraz, będziemy mieć wyłącznie mężczyzn – wśród typowanych naukowców nie ma ani jednej kobiety – i to pochodzących głównie z USA.
W kategorii fizjologia lub medycyna największe szanse mają James Darnell, Robert Roeder i Robert Tjian (wszyscy z USA) badający mechanizm aktywacji genów w komórkach. Alternatywa? David Julius (z Uniwersytetu San Francisco), który mógłby dostać medycznego Nobla za badanie mechanizmu odczuwania bólu.
W dziedzinie fizyki analitycy Thomson Reuters dają równie szeroki wybór. Sugerują, że Anglik James Scott (z Uniwersytetu Cambridge), Ramamoorthy Ramesh z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley oraz Japończyk Yoshinori Tokura z Uniwersytetu Tokijskiego mogliby zostać nagrodzeni za eksperymenty z pamięciami ferroelektrycznymi. Tokura już wcześniej był wymieniany w gronie faworytów, jednak w 2002 roku wyprzedzili go astrofizycy. Tym razem „zagraża" mu Peidong Yang z Uniwersytetu Kalifornijskiego, twórca pierwszego nanolasera. Takie urządzenia mogą mieć zastosowanie w komputerach fotonicznych.
Wreszcie w dziedzinie chemii analiza cytowań artykułów wskazuje na Ching Tanga i Stevena Van Slyke'a, którzy jako pracownicy firmy Eastman Kodak opracowali diody OLED. Dziś takie ekrany mamy m.in. w telewizorach. Tang w 2011 roku otrzymał Nagrodę Wolfa z chemii wraz z polskim naukowcem Krzysztofem Matyjaszewskim. Polak był wcześniej wymieniany wśród kandydatów do Nobla. W tym roku zabrakło go jednak na liście faworytów.