Nie każde jednak spóźnienie uprawnia do jego otrzymania. Prawo do odszkodowania przysługuje, gdy do stacji, na której planujemy wysiąść, dojeżdżamy z godzinnym (lub większym) opóźnieniem. Niestety, dotyczy to jedynie pociągów ekspresowych kategorii Express, Express Intercity, Eurocity i EuroNight, a także wszystkich pociągów międzynarodowych kursujących do krajów UE (z wyłączeniem połączeń regionalnych kursujących np. między przygranicznymi miastami). A to oznacza, że na odszkodowanie nie mogą liczyć pasażerowie Tanich Linii Kolejowych.
Rekompensaty nie dostaniemy też z automatu, nikt nie stanie na peronie i nie będzie informował pasażerów o takiej możliwości. Sami muszą się upomnieć o należne im pieniądze. W jaki sposób? Pisząc reklamację. Aby jednak była ona skuteczna, trzeba zadbać – jeszcze przed opuszczeniem pociąg, który się spóźnił – aby konduktor poświadczył fakt opóźnienia na bilecie. Taki dokument, wraz z formularzem reklamacji (do pobrania na stronie www.intercity.pl), należy przesyłać do przewoźnika.
1 godzina to minimalny czas opóźnienia uprawniający do odszkodowania
Na jak duże odszkodowanie można liczyć? To zależy od tego, jak bardzo pociąg się spóźnił. Za opóźnienie ponad godzinę (ale takie, które nie przekracza 119 minut) należy się 25 proc. tego, co wydaliśmy na bilet. Czyli zakładając, że bilet kosztował 100 zł, odszkodowanie wyniesie 25 zł. Znacznie więcej, bo 50 proc. ceny biletu, należy się jako rekompensata za spóźnienie, które wynosi co najmniej dwie godziny.
Nie ma żadnego znaczenia to, czy opóźnienie nastąpiło z winy przewoźnika, czy też dlatego, że np. drzewo zwaliło się na tory i wstrzymało ruch pociągów. W obu wypadkach pasażer może zażądać zwrotu części ceny biletu.