Reklama

Ivo Pogorelić: Mogę sobie pozwolić na bycie sobą

Bardzo trudno jest oddać w słowach po koncercie to, czemu oddało się ciało i duszę – mówi Ivo Pogorelić jeden z najbardziej ekscentrycznych pianistów, bohater skandalu na Konkursie Chopinowskim 1980 roku.

Publikacja: 26.09.2025 04:48

Ivo Pogorelić na Festiwalu Chopin i jego Europa

Ivo Pogorelić

Ivo Pogorelić na Festiwalu Chopin i jego Europa

Foto: Wojciech Grzędziński

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jakie były pierwsze doświadczenia Ivo Pogorelicia z muzyką Chopina?
  • Co przyczyniło się do zdobycia przez Ivo Pogorelicia międzynarodowej sławy?
  • Jaką rolę odegrała Aliza Kezeradze w życiu Ivo Pogorelicia?
  • Jak Ivo Pogorelić ocenia fenomen muzyki Chopina?
  • Co wyróżnia interpretacje utworów Chopina w wykonaniu Ivo Pogorelicia?

Kiedy po raz pierwszy zetknął się pan z muzyką Chopina? I jak ją pan zapamiętał jako dziecko?

Och, to musiało być w bardzo młodym wieku. Niczym nieskrępowana wyobraźnia Chopina nieustannie wprowadzała mnie w zachwyt, głęboko poruszała i szczerze mówiąc, nie potrafię powiedzieć, czy zanurzyłem się w jego muzyce w wieku ośmiu czy dziesięciu lat. Jedno wiem na pewno, zawsze miałem wrażenie, że dzięki Chopinowi odbyłem podróż do innej epoki, a może też do innej rzeczywistości, innego świata…

Reklama
Reklama

Skandal wywołany wykluczeniem z finału Konkursu Chopinowskiego w 1980 roku przyniósł panu międzynarodową sławę. Czy z perspektywy lat uważa pan, że sam talent nie wystarczy do zrobienia kariery?

Widzi pan, talent jest oczywiście podstawą, ale potrzeba też dużo szczęścia, a także prawdopodobnie odwagi i determinacji, by osiągnąć sukces.

W pana przypadku wspominano też o wyglądzie i pewnego rodzaju uroku osobistym, co doskonale docenili fotoreporterzy. Na tle uczestników Konkursu Chopinowskiego, ubranych w czarnych garniturach jak w mundurkach, pan, 22-latek z burzą włosów, w jasnej, luźnej koszuli, wyglądał jak gwiazda rocka.

Urok osobisty zawsze się przydaje. Zwłaszcza w budowaniu relacji międzyludzkich. A te są szczególnie istotne, o czym miałem okazję przekonać się w życiu wielokrotnie. To bardzo ważne, kim się otaczasz. Nie mam wątpliwości, że gdybym był sam, najprawdopodobniej powodowany ambicją, wziąłbym udział we wszystkich dostępnych konkursach, nie przykładając się do nich zbytnio, a potem pewnie oblałbym je wszystkie, bo – bez dobrego nauczyciela, do którego miałbym zaufanie, i z którym znalazłbym świetne porozumienie – działałbym chaotycznie, po omacku

Reklama
Reklama

Zawsze z wielkim uznaniem wyraża się pan o Alizie Kezeradze, niegdyś pana nauczycielce, a potem żonie.

Ona dużo ode mnie wymagała, ale też bardzo we mnie wierzyła, i uświadomiłem sobie, że bez takich ludzi jak ona nie mógłbym sobie pozwolić na bycie sobą.

Zostańmy na chwilę jeszcze przy Chopinie, jego fenomen bardziej kojarzy się panu z Polską czy jednak Francją?

Chopin jest uniwersalny i rozpoznawalny na całym świecie. A jak działa na wyobraźnię, można się przekonać na każdym kroku. Zagraj Chopina chociażby dziecku w Argentynie, a usłyszysz ciekawą opowieść, może zaskakującą, ale to wszystko dzieje się przecież w naszej głowie. Wykonanie jego muzyki w Polsce to z pewnością szczególnie ekscytujące przeżycie. Każdemu wykonawcy towarzyszy dreszcz emocji, bo ma świadomość, że przecież Chopin stąd pochodził, więc jest w nim odrobina tej cechy, którą – wierzę, że od czasu do czasu – można wyczuć i u publiczności. Podobnie jest też w przypadku Francji, tam zresztą utwory, którymi Chopin popisywał się na salonach, rozbrzmiewają także na ulicach, skwerach i w gmachach publicznych. Ale zawsze przyjazd do Polski i granie tu Chopina to naprawdę szczególnie piękne doświadczenie.

Pana interpretacje potrafią być zaskakujące. Pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobiło choćby wykonanie marsza żałobnego  z sonaty Chopina. Grany tak często podczas szczególnych uroczystości państwowych nabrał pewnego pustego patosu. Pan wydobył z niego jakąś niebywale mroczną, wręcz demoniczną stronę…

Zapewniam, że to wszystko jest w nutach. Kto czyta uważnie partyturę, może odnaleźć w tych zapisach rzeczy, na które wcześniej nie zwracał uwagi. Myślę, że to również kwestia wieku i doświadczenia. Mam nieodparte wrażenie, że dziś, kiedy ponownie sięgam po tę sonatę Chopina, odkrywam w niej głębię , których nie dostrzegałem 45 lat temu.

Spośród wszystkich kompozycji Chopina, która wydaje się panu najbardziej zagadkowa i enigmatyczna?

Oczywiście ta, którą wykonuję w danej chwili!

Na zakończonym niedawno festiwalu Chopin i jego Europa poza Chopinem grał pan utwory Mozarta i Beethovena. Gdyby była możliwość spotkania i krótkiej rozmowy po koncercie, o co chciałby pan zapytać tych kompozytorów?

Rozmawialibyśmy oczywiście o muzyce. Chciałbym usłyszeć na przykład, jak grają ten sam utwór, a potem inny, który ich inspiruje. Myślę jednak, że to czysto teoretyczne, a może nawet dość przewrotne pytanie. Mówimy o muzyce, ale wyobraźmy sobie podobne pytanie zadane gwiazdom sportu, np. tenisa. Po meczu na Wimbledonie czy Roland Garros ich wywiady są często niezbyt zręczne, wręcz nieporadne, ponieważ bardzo, bardzo trudno jest oddać w słowach coś, co właśnie zrobiło się z pełnym zaangażowaniem, czemu oddało się ciało i duszę. I to samo, a może jeszcze bardziej, dotyczy muzyki, którą właśnie się zagrało.

Reklama
Reklama

Ale ma pan świadomość, że wspomniani już Chopin, Mozart i Beethoven mogliby być zaskoczeni pana interpretacją swoich utworów?

Kiedy zapyta pan Dolly Parton, co Whitney Houston zrobiła z jej piosenką „I Will Always You”, dowie się, że Dolly Parton nigdy nie spodziewała się, że jej własny utwór zostanie zaprezentowany w taki sposób. I dlatego chodzimy na koncerty, aby znaleźć to osobiste podejście wykonawcy i przeżyć wyjątkową chwilę. Myślę, że dotyczy to każdego artysty grającego też Mozarta, Beethovena lub Chopina.

Czytaj więcej

Ivo Pogorelić, bohater chopinowskiego skandalu, znowu wystąpił w Polsce

Pana występy wywołują bardzo żywe reakcje. Wyobraża pan sobie, że kiedyś mógłby być uznany za klasyka?

Nie odważę się odpowiedzieć na to pytanie. Mogę tylko pomyśleć o płytach CD, które do tej pory nagrałem i które wciąż znajdują się w katalogu, więc musi być w nich coś klasycznego. Zadaje mi pan to pytanie w czasie, kiedy mam już za sobą ponad 40 lat kariery artystycznej. Sprawa jest na tyle ciekawa, że proponuję, byśmy powrócili do tych rozważań za kolejne 40 lat. Zobaczmy, co z tego zostanie.

Życzmy sobie oczywiście, aby za 40 lat spotkać się w tym gronie. Życie artysty i targane nim emocje mają pana zdaniem wpływ na temperaturę występu?

Jeśliby tak nie było, to po co w ogóle miałbym występować?

A co, pana zdaniem, jest wyznacznikiem dobrego, czasem wręcz idealnego porozumienia między wykonawcą a publicznością?

No cóż, nie ma chyba niczego lepszego niż wspólna cisza podczas koncertu. Najpierw ją narzucasz, a potem zastanawiasz się, kiedy ją przerwać, bo uświadamiasz sobie, że publiczność mocno się jej trzyma, i masz świadomość swego nad nią panowania. To moment, którego nie da się kontrolować.

Celem pianisty jest wierne odtworzenie partytury czy stworzenie wyjątkowego i niezapomnianego wydarzenia, wykraczającego poza samą muzykę?

Mówiąc o występie pianisty, zwykle podkreśla się znaczenie inspiracji, przebłysków piękna i zapatrzenia w chmury. A przecież gra na fortepianie to także wysiłek fizyczny i żelazna dyscyplina. Wszyscy staramy się odtworzyć utwór najwierniej, jak to tylko możliwe. Z drugiej strony wszyscy jesteśmy ludźmi i oprócz księżyca i gwiazd, są sprawy przyziemne. I właśnie ta zwyczajność dnia definiuje wyjątkowość życia.

Reklama
Reklama

Wróćmy na chwilę do tego „panowania nad publicznością”. To chyba najlepsza zachęta do tego, by nie zamykać się wyłącznie w studiach nagrań…

Dla mnie z pewnością tak. Żywego kontaktu z publicznością nie zastąpi nawet najbardziej perfekcyjne nagranie w studiu wytwórni płytowej. Taki koncert na żywo jest niepowtarzalny, zdarza się raz i nigdy więcej. Wtedy naprawdę czuję, że daję z siebie wszystko i mam wrażenie, że publiczność także to wyczuwa i potrafi docenić. 

Ivo Pogorelić

Ivo Pogorelić

Foto: Wojciech Grzędziński

A czym się pan kieruje, wybierając utwór na bis?

Publiczność, domagając się bisów, liczy na to, że artysta wykona powtórnie utwór, który wzbudził najlepszą reakcję, czasem wręcz entuzjazm. Ja myślałem nieco inaczej. Kiedyś uważałem, że na bis powinno się wybrać utwór, z którego wykonania nie do końca się było zadowolonym, że ten bis był szansą na doskonalsze wykonanie, bo po co powtarzać coś, co okazało się tego wieczora doskonałe.  Ale dziś nie trzymam się tej zasady. Wierzę raczej intuicji.

Skoro o koncertach mowa, to chciałbym zapytać, który kompozytor stanowi dla pana największe wyzwanie techniczne, a który emocjonalne?

Otóż na pierwsze pytanie odpowiedź brzmi: Beethoven, a na drugie również Beethoven. W przypadku Ludwiga van Beethovena na pozór wszystko wydaje się proste, ale ta jego subtelność, ta jego finezja jest wprost nieskończona, zarówno technicznie, jak i emocjonalnie.

Zawsze uważałem, że w pańską twórczość oprócz talentu, wpisane jest wielkie poczucie wolności. Jak to pogodzić z występami z orkiestrą, którą często tworzą związkowcy, a oni są w stanie zakończyć próbę, gdy wykracza poza określoną przepisami normę czasową, często w najmniej oczekiwanej chwili.

To na szczęście nie jest regułą, ale wiem, o co pan pyta, bo zmagam się z tym problemem od lat. Właśnie dlatego teraz z orkiestrami gram rzadziej niż kiedyś. Rozumiem, że świat z każdym dniem staje się szybszy, ale też niestety bardziej powierzchowny. Wulgarność i tempo kontrolują nasze życie. Wiem, że nie powstrzymam tego procesu, ale jeśli mogę przynajmniej zwolnić tempo własnego życia i nie wpadać np. w ekologiczne szaleństwo, to chętnie to robię.

Reklama
Reklama

Chętnie wspiera pan utalentowanych młodych artystów. To akt wdzięczności za to, co kiedyś pan otrzymał, rozpoczynając karierę?

O, to temat na oddzielny wywiad, bo tych inicjatyw jest sporo. I miałbym tu wiele do powiedzenia.

Głośnym echem odbił się pański list, w którym solidaryzuje się pan z cierpiącym narodem Ukrainy i wyraża podziw dla postawy władz rodzimej Chorwacji.

Odsyłam do listu, bo uważam, że są takie chwile, kiedy nie można myśleć tylko o muzyce.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jakie były pierwsze doświadczenia Ivo Pogorelicia z muzyką Chopina?
  • Co przyczyniło się do zdobycia przez Ivo Pogorelicia międzynarodowej sławy?
  • Jaką rolę odegrała Aliza Kezeradze w życiu Ivo Pogorelicia?
  • Jak Ivo Pogorelić ocenia fenomen muzyki Chopina?
  • Co wyróżnia interpretacje utworów Chopina w wykonaniu Ivo Pogorelicia?

Pozostało jeszcze 97% artykułu

Kiedy po raz pierwszy zetknął się pan z muzyką Chopina? I jak ją pan zapamiętał jako dziecko?

Och, to musiało być w bardzo młodym wieku. Niczym nieskrępowana wyobraźnia Chopina nieustannie wprowadzała mnie w zachwyt, głęboko poruszała i szczerze mówiąc, nie potrafię powiedzieć, czy zanurzyłem się w jego muzyce w wieku ośmiu czy dziesięciu lat. Jedno wiem na pewno, zawsze miałem wrażenie, że dzięki Chopinowi odbyłem podróż do innej epoki, a może też do innej rzeczywistości, innego świata…

Pozostało jeszcze 95% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Muzyka klasyczna
Festiwal „Salon Chopina”. Pianohooligan w romantycznym salonie
Muzyka klasyczna
11. Dni Muzyki Ukraińskiej w Warszawie
Muzyka klasyczna
Festiwal w Salzburgu zszedł do schronu
Muzyka klasyczna
Ukrainian Freedom Orchestra: W czwartym roku jest znacznie trudniej
Muzyka klasyczna
Dawni triumfatorzy Konkursu Chopinowskiego chętnie wracają
Reklama
Reklama