Janusz Wawrowski wystąpił w minioną sobotę w Wilnie z orkiestrą Narodowej Filharmonii Litwy. Następnego dnia o godz. 9 rano miał lot do Warszawy. Nie został jednak wpuszczony do samolotu.
– Obsługa kazała mi umieścić skrzypce w luku bagażowym pod pokładem lub zostać w Wilnie – opowiada „Rz” artysta. – Na stwierdzenie, że tam mogą zostać uszkodzone, pani z LOT-u powiedziała: „Zobaczymy, czy się zniszczą w luku”.
Stradivarius „Polonia” z 1685 roku to jedyny tej klasy instrument, jaki posiadamy w kraju. Jego wartość to około 5 mln euro. Na co dzień jest przechowywany w Zamku Królewskim w Warszawie. Janusz Wawrowski jest jedynym jego użytkownikiem.
Skrzypek usiłował wyjaśnić, że futerał, w którym wiózł cenny instrument, swymi rozmiarami i wagą odpowiada przepisom określającym limit LOT dla bagaży podręcznych. – Moje wyjaśnienia nikogo nie przekonały – mówi artysta. – Musiałem zostać, a zasugerowano mi, że może załoga następnego samolotu wpuści mnie ze skrzypcami na pokład. Oczywiście bez gwarancji. Musiałbym też kupić inny bilet. Za poprzedni nikt nie chciał zwrócić pieniędzy.
Czytaj więcej
Wybitny artysta Janusz Wawrowski nie został wpuszczony do samolotu lecącego z Wilna do Warszawy,...