Messi kontra Modrić. Ostatnie takie tango

We wtorek zagrają przeciwko sobie Leo Messi i Luka Modrić. Półfinałowy mecz Argentyna – Chorwacja o 20.00. To trzeba zobaczyć, bo powtórki nie będzie.

Publikacja: 13.12.2022 03:00

35-letni Leo Messi na mundialu gra piąty raz, ale mistrzem świata jeszcze nie był. W Katarze może to

35-letni Leo Messi na mundialu gra piąty raz, ale mistrzem świata jeszcze nie był. W Katarze może to zmienić, następnej szansy chyba nie będzie

Foto: Paul ELLIS/AFP

Messi zawsze widział na boisku więcej. Kiedy jego koledzy po ostatnim rzucie karnym w meczu z Holandią rzucili się w stronę strzelca Lautaro Martineza, on jako jedyny ruszył w innym kierunku i po chwili ściskał leżącego na boisku innego Martineza – Emiliano, który odbijał wcześniej piłki po uderzeniach Virgila van Dijka oraz Stevena Berghuisa. Lider wskazał bohatera, który dał Argentyńczykom półfinał mundialu.

Sam robił, co mógł: obsłużył najlepszym podaniem turnieju Nahuela Molinę i trafił na 2:0 z karnego. Później z zimną krwią pokonał Andriesa Nopperta także w serii rzutów karnych.

Mistrzostwa świata w piłce nożnej
Półfinały

Wtorek
Argentyna – Chorwacja (20.00, TVP 1, TVP Sport)

Środa
Francja – Maroko (20.00, TVP 1, TVP Sport)

Widać było, że niosą go emocje. Ruszył w kierunku holenderskiej ławki, powiedział coś trenerowi Louisowi van Gaalowi i jego asystentowi Edgarowi Davidsowi, wyśmiał podczas telewizyjnego wywiadu pomysł na futbol zaproponowany przez doświadczonego holenderskiego szkoleniowca, wreszcie posłał w diabły strzelca dwóch bramek Wouta Weghorsta, który opóźnił mu o blisko godzinę radość z półfinału.

Chłodne głowy

Nie tylko Messi kipiał agresją. Widzieliśmy podczas ćwierćfinału Argentynę zjednoczoną, nastawioną na konfrontację totalną, toczoną w oparach testosteronu. Lionel Scaloni nie zabrał do Kataru grzecznych chłopców, lecz raczej gang skupiony wokół lidera. Zatracali się wszyscy w gwałtownej, boiskowej bitwie.

Natomiast Chorwaci – półfinałowi rywale Argentyńczyków, też słynący z gorącej krwi – tego samego dnia pokazali, że potrafią zachować chłodną głowę pod presją i po rzutach karnych wypchnęli z mundialu Brazylijczyków.

Dotarli do półfinału mundialu drugi raz z rzędu. Trener Zlatko Dalić po awansie przekonywał, że to „anomalia”, bo reprezentują przecież 4-milionowy kraj, przypominający raczej dzielnicę jakiejś brazylijskiej metropolii niż samodzielne państwo.

Czytaj więcej

Dominik Livaković odkryciem mundialu w Katarze. Stres już go nie paraliżuje

– Nie wolno nas lekceważyć. Jesteśmy może niewielkim krajem, ale nigdy się nie poddajemy. Historia się powtarza, bo gra naszej drużyny oddaje chorwacką duszę. Tylko Chorwaci mogliby dokonać czegoś takiego – przekonuje Dalić, ale wiadomo, że duch walki to nie wszystko.

Jego zespół ma też argumenty piłkarskie, choć kadrę opuściło już wielu bohaterów poprzedniego mundialu. Spośród zawodników, którzy grali cztery lata temu o złoto z Francuzami, do Kataru przylecieli tylko Dejan Lovren, Domagoj Vida, Ivan Perisić, Luka Modrić, Marcelo Brozović i Andrej Kramarić. Nie ma już w kadrze kilku dawnych liderów: Mario Mandżukicia, Ivana Rakiticia, Danijela Subasicia.

Zmiana warty przebiegła bezboleśnie, bo Chorwaci – dzięki szkółkom Dinama Zagrzeb i Hajduka Split – zorganizowali fabrykę talentów, która regularnie dostarcza kolejnych kandydatów na gwiazdy, jak 20-letni środkowy obrońca Josko Gvardiol.

Razem uczą się piłki, dorastają, a później grają w reprezentacji, wiedzą już, jak duża siła płynie ze wspólnoty, jak efekt synergii buduje wartość drużyny.

– Jesteśmy niewielkim narodem. Rodzice nauczyli nas, że nie dostaniemy niczego, jeśli sami sobie tego nie wywalczymy – przyznaje Bruno Petković, którego gol zamienił sen Brazylijczyków w koszmar. – Ta kultura daje nam siłę. Mamy jakość, ale dokładamy do niej ciężką pracę.

Czytaj więcej

VAR na mistrzostwach świata pomaga mniej, niż powinien

I żelazne nerwy, bo Chorwaci presję dźwigają jak nikt inny. Zagrali w dwóch ostatnich mundialach sześć spotkań fazy pucharowej: raz wygrali po dogrywce, czterokrotnie rozstrzygali na swoją korzyść rzuty karne. Ulegli tylko Francuzom w finale na Łużnikach. – Jeśli pokonamy Argentynę, będzie to największy mecz w dziejach naszej piłki – przekonuje Dalić.

56-letni trener jest cichym bohaterem łączącym oba półfinały. Sięgnął szczytu nieoczekiwanie, został selekcjonerem po siedmiu sezonach w lidze saudyjskiej. Może dzięki temu pozostał skromny, stanął w cieniu i pozwolił bogatej w talenty drużynie ruszyć w marsz do finału.

Musiał zapracować na szacunek

Podobnie do swojej roli jako trenera reprezentacji Argentyny podszedł Lionel Scaloni. Szef federacji Claudio Tapia początkowo widział w nim jedynie selekcjonera tymczasowego. – Kiedy dostajesz taką ofertę i prosisz o czas do namysłu, na pewno zjedzą cię wątpliwości. Szybko się więc zgodziłem i to była najlepsza decyzja w moim życiu – mówił Scaloni magazynowi „Ole”.

Wziął pracę, której nie chcieli Diego Simeone ani Mauricio Pochettino. Wiedzieli, co robią – trudno poważnie traktować federację, która w ciągu dwóch lat zatrudniała trzech trenerów.

Scaloni miał być na chwilę, został na stałe, choć pierwsze dni były trudne. Musiał na autorytet zapracować. Był wcześniej jedynie asystentem selekcjonera, samodzielnie prowadził kadrę młodzieżową. Jako piłkarz zagrał w drużynie narodowej siedem meczów i krążył po solidnych klubach – grał w Deportivo, Racingu Santander, Lazio. To wciąż jednak niewiele jak na Argentynę. – Dla wielu kibiców był nikim, kibice w niego nie wierzyli – mówi „Rz” Leonardo Noli Carrizo z „La Gaceta”.

Czytaj więcej

Guardiola i Ancelotti kandydatami na selekcjonera reprezentacji Brazylii

Wątpiących przekonał fachowością i cierpliwością. – Jeśli nie masz doświadczenia ani nazwiska, to możesz dokonywać wielkich rzeczy tylko dzięki nauce. Był pokorny, chciał pomóc. Robiliśmy postępy z każdym kolejnym meczem: zarówno my, jak i on – wyjaśnia „L’Equipe” obrońca Nicolas Tagliafico.

Zdobył Copa America – Argentyna czekała na to od 1993 roku – i przywiózł na mundial drużynę, która nie przegrała 36 meczów z rzędu, aż do spotkania z Arabią Saudyjską. – Jest elastyczny. Całkowicie zmienił w ciągu tego turnieju swoją filozofię podejścia do składu oraz taktyki – chwali Scaloniego w rozmowie z „Rz” dziennikarz „La Nacion” Juan Manuel Trenado.

Słyszymy, że jest blisko z Messim. Szybko stworzyli emocjonalną więź, szanują swoje potrzeby i kompetencje. – Musimy się cieszyć tym, że Leo wciąż jest z nami. To radość dla nas i dla całego futbolu – dodaje Scaloni.

Czytaj więcej

Półfinał Chorwacja - Argentyna. Mistrzowie karnych i dogrywek

Wtorkowy mecz będzie ostatnim mundialowym pojedynkiem Messiego z Modriciem. 37-letni Chorwat był jedynym, który przełamał duopol Messiego i Ronaldo w plebiscycie na najlepszego piłkarza świata, a niewykluczone, że na tym nie koniec. Modrić starzeje się pięknie, wygrał w tym roku Ligę Mistrzów i za chwilę może ten sukces wzbogacić medalem mundialu.

Messi zawsze widział na boisku więcej. Kiedy jego koledzy po ostatnim rzucie karnym w meczu z Holandią rzucili się w stronę strzelca Lautaro Martineza, on jako jedyny ruszył w innym kierunku i po chwili ściskał leżącego na boisku innego Martineza – Emiliano, który odbijał wcześniej piłki po uderzeniach Virgila van Dijka oraz Stevena Berghuisa. Lider wskazał bohatera, który dał Argentyńczykom półfinał mundialu.

Sam robił, co mógł: obsłużył najlepszym podaniem turnieju Nahuela Molinę i trafił na 2:0 z karnego. Później z zimną krwią pokonał Andriesa Nopperta także w serii rzutów karnych.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Mundial 2022
Influencer świętował na murawie po zwycięstwie Argentyny. FIFA prowadzi dochodzenie
Mundial 2022
Messi wskrzesza przeszłość. Przed Argentyną otwiera się szansa na lepsze jutro
Mundial 2022
Hubert Kostka: Idźmy argentyńską drogą
Mundial 2022
Szymon Marciniak: Z dżungli na salony
Mundial 2022
Stefan Szczepłek o finale mundialu: Tylko w piłce takie rzeczy