Sprawa smalczyku roślinnego, który w trudny do pominięcia sposób promowany był w TVP przez bohaterów serialu „Klan", mocno bawi internautów w ostatnich tygodniach. Product placement, czyli lokowanie produktów, od trzech lat jest w polskiej telewizji dozwolony (wcześniej się go nie sygnalizowało i jako ukryta reklama był nielegalny), a wydatki na taką formę reklamy szybko rosną.
– Wzrost wydatków na lokowanie produktu i tzw. branded content (treści tworzone wspólnie z markami; w polskiej telewizji głośnym przykładem takiego działania był tworzony we współpracy z Tyskim „Piąty Stadion" – red. ) nie wynika ze zmiany ustawodawstwa, a z trendu w komunikacji marketingowej – mówi Monika Szot z New Cast, specjalistycznego działu ZenithOptimedia Group, zajmującego się komunikacją niestandardową.
Jak dodaje, marketerzy szukają dziś nowych, niestandardowych form komunikacji, sposobu na wyróżnienie się z szumu reklamowego i dlatego zwiększają budżet na takie formy promocji.
Trudny rynek
Wyliczona przez wrocławską firmę Pentagon Research wartość polskiego product placement w 2013 r. – 853 mln zł – to kwota ogromna w zestawieniu z wartością netto całego rynku reklamy telewizyjnej, która w ub.r. według domu mediowego Starlink wyniosła ok. 3,5 mld zł. A to dlatego, że Pentagon szacuje rynek, wyliczając, podobnie jak przy szacowaniu rynku sponsoringu sportowego w telewizji, ekwiwalent reklamowy. Jest to wartość pokazująca, ile firmy musiałyby zapłacić za pokazywanie swojego logo czy produktu w reklamie trwającej tyle samo, ile eksponowanie ich w programach. Innych badań pokazujących wartość rynku lokowania produktów w polskiej telewizji jednak nie ma.
– Oszacowanie tego rynku jest ogromnym problemem.Według mnie wyliczenia Pentagon Research są obarczone dużym błędem, bo zliczają także te przypadki, które w ogóle nie są lokowaniem produktu (np. marki samochodów, które pojawiają się naturalnie i nie jest to lokowanie płatne), a w dodatku ekwiwalenty cenowe dla tych ekspozycji podają według cennika czasu reklamowego. A to nie są te same stawki – tłumaczy Monika Szot.