Osobiście uważam, że KE nigdy nie wykonała właściwie żadnego zadania, które w rezultacie pobudzałoby konkurencję między firmami. Jest na to zbyt zbiurokratyzowana. Sposoby, w jaki wytycza nowe zasady i jak pilnuje ich przestrzegania, są dla przeciętnej firmy i przeciętnego użytkownika niezrozumiałe. A w przypadku wspomnianego przez panią rozwiązania w ogóle nie chodzi o sprzyjanie konkurencyjności na rynku, tylko o sprawienie, by pozaeuropejskie firmy nie mogły konkurowana europejskim rynku. To wcale nie pomoże europejskim przedsiębiorstwom.
Te procesy nie mają jednak nic wspólnego z rynkiem reklamy ani z nami, Netflix nie zamieszcza przecież reklam.
Akurat ta zmiana też pewnie w Netfliksa nie uderzy, bo on już ma albo za chwilę będzie miał te wymagane 20 proc. europejskich produkcji. Inwestuje tu w programy.
Jako menedżer i przedstawiciel branżowej instytucji nie lubię, gdy ktoś próbuje mnie przekonać, że jakieś działania są podejmowane po to, by wspierać konkurencję, podczas gdy w rzeczywistości są skrojone tak, by być dokładnie przeciwko niej. Nie lubię, gdy ktoś próbuje mnie oszukać. W tym przypadku zdrowy rozsądek podpowiada przecież, że każda firma, która chce konkurować na międzynarodowym rynku, podejmuje działania, które są do tego rynku dopasowane. A różnorodność ofert, i to się tyczy każdego sektora, jest dobra zarówno dla każdej firmy, jak i dla każdego użytkownika. Im więcej pomysłów można wydobyć z rynków, na których się działa, tym lepiej, bo ma się w portfolio więcej produktów na większej liczbie rynków bardziej interesujących dla większej liczby ludzi. Jestem fanem kina i jestem przekonany, że świat byłby znacznie uboższym miejscem, gdyby wszystkie filmy produkowano w USA. Nawet nie wyobrażam sobie historii kina bez Satyajit Raya w Indiach, Polańskiego w Polsce czy Godarda we Francji. Jakoś rynek kina nie potrzebował jednak mechanizmów przymusu, zwłaszcza rządowych, by to się stało. Historia w ogóle jest pełna przykładów na to, że rządowe mechanizmy przymusu mają zły wpływ na kreatywność i swobodę wypowiadania się.
Wracając do adblocków. Z jednej strony tworzycie program LEAN, który ma uczyć reklamodawców robić lepsze, mniej intruzywne reklamy, czyli zamiast uderzać w samego AdBlock Plusa zwalczacie własne złe nawyki. Ale z drugiej – w ostatniej chwili wycofujecie zaproszenie dla ABP na waszą branżową konferencję. Dla mnie to niespójne.
Myśmy nic nie wycofywali, bo oni nigdy nie byli na nią zaproszeni! Wstęp na konferencję jest biletowany i taki bilet może sobie kupić każdy. Kiedy odkryliśmy, że kupił go AdBlock Plus, skasowaliśmy go, bo ich tam nie chcieliśmy. To nasza branżowa konferencja. Nie zaprasza się przedstawicieli mafii na konferencję lokalnych sprzedawców. Na tej samej konferencji mieliśmy jednakowoż przedstawicieli innych firm oferujących adblocki. Różnica była taka, że to były firmy, które na blokowaniu reklam nie zarabiają. To bardziej organizacje reprezentujące punkt widzenia konsumentów. Mieli zresztą nawet prezentacje na naszej konferencji. Na rynku jest jednak kilka firm, które chciałyby wykorzystać nasze własne wydarzenie jak marketingową platformę dla nich samych. Nie pozwoliliśmy im tego zrobić i nie widzę tu żadnych niespójności w polityce. Po prostu nie chcieliśmy mieć na swojej konferencji żadnych osób, które angażują się w nieetyczne przedsięwzięcia. Tak samo jak nie chcę ich w swoim domu na Święcie Dziękczynienia, nie chcę na swojej konferencji.