Rozpoczęcie przez Urząd Kontroli Elektronicznej konsultacji przygotowującej przetarg na pierwszą platformę telewizji cyfrowej w Polsce wywołał w ostatnim tygodniu lawinę doniesień prasowych. Pani Anna Streżyńska organizuje pierwszy przetarg na telewizję mobilną w Polsce. Przetarg bardzo ważny, bo wyznaczający standardy tego rodzaju przedsięwzięć w przyszłości. Oto podstawowe dylematy: Czy telewizja mobilna będzie regulowana przez prawo telekomunikacyjne, jak chce UKE, i w związku z tym nazywać się będzie „mobizod” (specyficzna forma wizualna wymyślona przez UKE w celu uniknięcia ingerencji KRRiT i przeprowadzenia przetargu na własną rękę, w praktyce istniejąca wyłącznie w Internecie)?
Czy telewizja mobilna będzie traktowana tak jak telewizja naziemna i podlegać będzie prawu audiowizualnemu, czyli Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji?
Czy koncesje, tak jak chce UKE, będą sprzedawane zgodnie ze wzorem postępowania znanym z rynku telefonii mobilnej, gdzie podstawowymi zasadami są priorytet wyższej ceny oraz zachowanie konkurencyjności?
Chciałbym być złośliwy, ale nie zaskoczył mnie fakt, iż komercyjni i publiczny nadawcy zjednoczyli siły w obronie... Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Jakimż to cudem telewizje przekonały się nagle do tak powszechnie krytykowanego regulatora? Dlaczego zależy im na tym, by telewizja mobilna podlegała rygorom ustawy audiowizualnej, skoro można ich w prosty usposób uniknąć? Krajowa Rada od miesięcy pogrążona w chaosie nie jest w stanie podejmować decyzji. Wiele z tych, które podejmowała, ją kompromitowały. W Radzie właśnie jak w krzywym zwierciadle skupia się patologia relacji polityki ze światem mediów. Polityczne nominacje przypadkowych osób, złe decyzje, bałagan i niekompetencja. I nagle nadawcy stają murem za tak skompromitowaną instytucją! Jak to możliwe? Otóż z ich punktu widzenia jest to całkowicie logiczne. Pamiętajmy, strategicznym celem nadawców jest utrzymanie status quo. Krajowa Rada jest tego status quo fundamentem. Wszelkie zmiany mogą jedynie zagrozić dominującym koncernom medialnym. Nikt o zdrowych zmysłach nie zechce płacić za coś, co do tej pory dostawał za darmo. Nie dziwi więc, że gdy znana z konsekwencji, nieugiętości i twardości w reprezentowaniu interesów państwa i konsumentów szefowa UKE zapowiedziała przetarg na koncesję telewizji mobilnej, na nadawców padł blady strach. Któż to przecież słyszał, by za koncesję na telewizję trzeba było płacić? Jakim prawem? Jednak nie opłat Polsat i TVN boją się najbardziej, ale otwarcia dostępu do rynku nowym graczom. Graczom, którzy mogą potraktować telewizję mobilną jako stopę w drzwi, by w drugim kroku zasadnie się domagać miejsca na platformach cyfrowych za cztery lata. Prawdziwa konkurencja to wizja spędzająca sen z powiek dotychczasowym monopolistom. Andrzej Zarębski, przez POT, spółki TVN i Polsatu powołanej w celu zabiegania o utrzymanie duopolu komercyjnego w technologii cyfrowej, twierdzi, że telewizja w komórkach, którą obowiązuje prawo telekomunikacyjne, to nieuczciwa konkurencja, bo nie podlega obostrzeniom dotyczącym kontroli nad treściami w niej rozpowszechnianymi. Panie Andrzeju, teraz rozumiem: TVN i Polsat troszczą się po prostu o wychowanie dzieci i młodzieży! Tak naprawdę chodzi o moralność i nieepatowanie przemocą w czasie chronionym! Jestem doprawdy wzruszony tak daleko idącą troską nadawców komercyjnych o podstawowe wartości społeczne. Troską idącą tak dalece, że skłonni są przeprosić się z KRRiT, poddać się regulacjom, obostrzeniom i potencjalnym karom oraz popierać regulacyjną funkcję państwa na rynku radiowo-telewizyjnym ze znojem pełnioną przez Radę.
Rynek reklamy telewizyjnej jest całkowicie nasycony. Telewizje sprzedają reklamodawcom każdego widza. Rynek reklamy telewizyjnej jest wart 4 miliardy złotych