Dla wielu Polaków komputer stał się tożsamy z dostępem do Internetu. Wiele gmin, w których z tym ostatnim jest krucho, stwierdziło, że wpierw zaczną inwestować w budowę infrastruktury, która pozwoli podłączyć do sieci ich mieszkańców. Trudno jednak oferować dostęp do sieci komuś, kto nie ma komputera. Powinno więc być na odwrót. Bo komputer, nawet bez Internetu, to wciąż potężne narzędzie edukacyjne.

Ale sam projekt dotacji dla najuboższych też ma wady. Komputery mogą dostać tylko ci naprawdę biedni, którzy dostają środki z pomocy społecznej, ze świadczeń rodzinnych i niepełnosprawni. W ten sposób tworzy się coś, co kierowcy znają pod nazwą martwej strefy. Zapomnianej i niewidocznej. Bo pomiędzy tymi, których stać na komputer lub dostęp do Internetu – a tymi, którzy go mają (w 2007 r. było 50,1 proc. gospodarstw domowych), jest spora grupa ludzi, którzy najbiedniejsi nie są, ale mimo to nie stać ich na zakup komputerów. Szkoda, że o nich zapomniano.