Złodzieje sygnału telewizyjnego narażają operatorów płatnej telewizji na ogromne straty.
– Ich działania powodują odpływ abonentów, ale też mogą prowadzić do zwolnień w naszych firmach. Ponosimy też koszty utrzymywania specjalnych komórek do współpracy z policją oraz wymiany kart abonenckich – mówił Marek Staniszewski, dyrektor w Canal+ Cyfrowym (właścicielu platformy Cyfra+), na konferencji na temat piractwa telewizyjnego. Zorganizowało ją stowarzyszenie Sygnał, które przeciwdziała temu zjawisku (należą do niego operatorzy telewizyjni). Jak podał Staniszewski, w latach 2002 – 2003 koszt wymiany sprzętu związany z ochroną przed piratami nielegalnie kopiującymi karty Cyfry+ wynosił ok. 100 mln zł. – Piractwo powoduje zmniejszanie się rynku, bo przyzwyczaja, że można mieć coś zupełnie za darmo – dodawał Dariusz Działkowski z zarządu Cyfrowego Polsatu.
Skalę procederu trudniej oszacować dziś niż jeszcze kilka lat temu. – Największe zagrożenie to Internet. Każdy internauta może mieć dostęp do nielegalnych treści – mówił Artur Przybysz z zarządu platformy „n". W dodatku z wykorzystaniem serwerów piratować można na dużo szerszą skalę. – „Dawca" sygnału telewizyjnego może za pomocą serwera umożliwiającego współdzielenie materiałów w Internecie rozdzielić sygnał telewizyjny i udostępniać go innym – mówił Dariusz Poniatowski ze stowarzyszenia Sygnał. Jak tłumaczy Jarosław Mojsiejuk, prezes tego stowarzyszenia, to wyjaśnia, czemu tak trudno dziś podliczyć straty nadawców z tytułu piractwa.
– Kiedyś liczyliśmy nielegalne karty abonenckie i zakładaliśmy, że każda to utrata jednego najdroższego pakietu u danego operatora, bo nie kradnie się sygnału po to, by mieć dostęp do najtańszych pakietów – mówi.
Teraz skala zjawiska jest znacznie większa. Jak podawał Poniatowski, w jednej z podczęstochowskich wsi sprawnie działał system współdzielenia się sygnałem telewizyjnym pomiędzy 93 użytkownikami, którzy mieli 45 kart różnych operatorów telewizyjnych.