Internet zmienia agencje prasowe

Musimy być szybsi i bardziej multimedialni – mówi Peter Kropsch, szef Europejskiego Stowarzyszenia Agencji Prasowych.

Publikacja: 09.12.2013 02:00

Rz: Zgadza się Pan z teorią głoszącą, że za kilka lat w tradycyjnych mediach może prawie nie być dziennikarzy, bo redakcjom bardziej będzie się opłacało zamieszczać informacje z agencji informacyjnych?

P.K.:

Klienci agencji informacyjnych działają pod ogromną presją ekonomiczną. Ich głównym celem jest teraz znalezienie rozwiązania, które pozwoli odróżnić się od pozostałych.  Z drugiej strony mamy agencje informacyjne, które podają im bazowe informacje – takie, które interesują wszystkich. Pytanie więc, czy dla mediów ma sens ma samodzielne pozyskiwanie tych samych informacji, które mają już z agencji? Czy, jeśli chcą się czymś wyróżnić, nie byłoby rozsądniejsze poszerzanie sfery własnych, ekskluzywnych materiałów, jak np. komentarze i analizy, także te w Internecie? Dlatego w tradycyjnych mediach wciąż będzie pracować wielu dziennikarzy, choć ich rola będzie się zmieniać. Możliwe np., że w agencjach pojawi się nowy rodzaj pracownika: taki „kurator newsów", którego zadaniem będzie sprawdzanie, czy wiarygodne są źródła informacji podawanych w mediach społecznościowych. AP już ma redaktora ds. mediów społecznościowych. Nazywa się Eric Carvin i jego zadaniem jest stały kontakt z największymi mediami społecznościowymi i filtrowanie z nich ważnych informacji. To w sumie nie jest nowe zadanie – wyszukiwanie nowych interesujących odbiorców informacji to przecież tradycyjne zajęcie pracowników agencji informacyjnych i w ogóle wszystkich mediów.

- A dziennikarze obywatelscy nie przejmą kiedyś roli tradycyjnych?

Nie sądzę. Dobrego, doświadczonego dziennikarza nie da się w żaden sposób zastąpić, tak długo jak ważne będą dla opinii publicznej wartościowe informacje. Może jednak stać się tak, że dziennikarze będą korzystać ze swojej wiedzy tylko w tych zakresach, których nie da się zrealizować w inny sposób. To, co można zautomatyzować, zazwyczaj szybko się automatyzuje, a to co można zlecić do wykonania  na zewnątrz, zleca się na zewnątrz. Stąd redakcje powinny wykorzystywać swoich dziennikarzy do skupiania się na ekskluzywnych treściach, kluczowych dla definiowania ich miejsca na rynku.

- Takie inicjatywy jak ProPublica czy Democracy Now! – portale dotowane przez czytelników i organizacje, to trafiony model sprzedawania dziennikarstwa?

W historii nie ma zbyt wielu przykładów takich przedsięwzięć, no mamy Wikipedię. Model polegający na donacjach sprawdza się w bardzo specyficznych przypadkach, ale nie jest rozwiązaniem do powszechnego zastosowania.

- Jakie są relacje miedzy wielkimi międzynarodowymi agencjami informacyjnymi i lokalnymi? Reuter to konkurencja kierowanej przez Pana agencji?

Nie. Mamy relacje handlowe. Z jednej strony APA kupuje usługi ok. 30 agencji. Nie tylko tych wielkich, jak DPA, AFP czy Reutera, ale także tych w krajach ościennych, które są dla nas ważne , czyli np. PAP, czeska agencja CTK, Szwajcarska Agencja Prasowa. W ostatnim czasie mocniej wspieramy jednak także naszymi materiałami agencje międzynarodowe, co ma związek z sytuacją ekonomiczną. W latach 80-tych i 90-tych np. Reuters miał w Wiedniu jedno ze swoich największych biur. Teraz jest zorganizowany inaczej: to my przekazujemy mu lokalne newsy z Austrii. Zadziałała prosta zasada ekonomiczna: jeśli można coś mieć szybciej, w takiej samej jakości i jeszcze taniej, kupuje się to.

- W wielu przypadkach w Azji. Nie obawia się Pan, że to tam będą niedługo produkowane i obrabiane newsy?

Nie, informacje produkowane przez agencje prasowe zawsze będą miały lokalny charakter. Nie ma żadnego sensu do raportowania z Indii o czymś, co stało się na innym kontynencie.

- A zlecania tam redakcji tekstów?

Też nie. Były takie pomysły w lokalnych gazetach w USA, ale błyskawicznie z nich zrezygnowano. Choć  np. niektóre europejskie agencje prasowe wysłały swoich ludzi do siedziby AP w Sydney, którzy pracują  tam na nocne zmiany, raportując o tym, co dzieje się... w ich krajach. To jednak wciąż ludzie, którzy znają swoje kraje i panujące w nich zwyczaje. Odbiorcy są bardzo wrażliwi na detale i Hinduski dziennikarz, nawet jeśli jest diabelnie inteligentny, nie sprawdzi się przy pisaniu o wydarzeniach mających miejsce w Wiedniu. Wyłapano by to od razu. Odbiorcy by tym materiałom nie ufali, a zaufanie to w biznesie newsowym podstawowa sprawa.

- W jakiej kondycji są dziś członkowie Europejskiego Stowarzyszenia Agencji prasowych? Kryzys ich osłabił czy wręcz przeciwnie- wzmocnił?

Mamy na rynku wiele agencji, których modele finansowania bardzo się różnią. Te, które bazują na modelu APA, czyli zdywersyfikowanych przychodach pochodzących z kilku rodzaju działalności, są zyskowne, część z nich wypłaca swoim udziałowcom dywidendę. Generalnie jednak na wszystkie agencje działają teraz pod ekonomiczną presją. Zawsze trzeba mieć na uwadze sytuację swoich klientów. Te agencje, które są zależne od środków publicznych, w niektórych krajach przechodzą teraz ciężki okres, bo potrzeba oszczędzania jest teraz wszędzie bardzo silna. Agencje potrzebują zdrowego modelu ekonomicznego i umieć odpowiadać na potrzeby klientów. Tylko wtedy możliwe jest zbudowanie odpowiedniego modelu działania agencji, co pozwoli jej przetrwać przez kolejne 10, 20 i 30 lat.

- Do czego zmusza agencje rozwój Internetu?

Przede wszystkim musimy raportować wszystkie wydarzenia natychmiast - z myślą o naszych klientach internetowych. Przy czym oczywiście wciąż muszą to być informacje poprawnie przygotowane. Musimy więc organizowac się tak, by zdążać z nimi na czas. Rośnie też rola multimediów. W najbliższych latach nie będą już miały racji bytu agencje produkujące wyłącznie teksty bez ilustracji. Zdjęcia są niesłychanie ważne dla portali, bo to dzięki nim mogą zdobywać sporo kliknięć. Gazeta do tekstu opisującego jedno wydarzenie może dać jedno zdjęcie. W portalu nie ma żadnych limitów, bo tzw. slide-shows przyciągają czytelników i generują kliki. Bardzo ważną rolę odgrywają też w naszych zasobach materiały wideo.

- To dotychczas była działka telewizji. Agencje wiedzą, jak takie materiały robić?

Tak, to nie jest takie trudne. Można oferować klientom gotowe zmontowane materiały reporterskie lub po prostu nagrane materiały do samodzielnego zmontowania. AP współpracuje np. z platformą społecznościową Bambuser. Ten serwis umożliwia użytkownikom wrzucanie nakręconych przez nich filmów na serwer, a którego potem można czerpać. To kolejna nowość, bardzo daleka od tego, co robią telewizje, ale często wystarczająca, by zilustrować historię kilkusekundowym ujęciem. Kolejnym użytecznym produktem są infografiki – przy ich użyciu można przekazać kompleksowo sporo informacji, klienci bardzo je sobie cenią. Informacji krążących po rynku jest coraz więcej, to powoduje, że agencje muszą też kłaść nacisk na tzw. SEO, czyli mechanizmy pozycjonujące ich teksty w wyszukiwarkach internetowych. W zalewie informacji trzeba to robić naprawdę dobrze, na dużym poziomie szczegółowości, tak, by ich wyszukiwane były właśnie te treści, których ktoś potrzebuje. Ostatnią kwestią związana z Internetem jest sposób postępowania z mediami społecznościowymi: jak z nich korzystać, kogo do ich obsługi zatrudniać i jak budować z nimi relacje, by szybko docierać do zamieszczanych w nich newsów.

- Pracowników śledzących plagiaty też w sieci też się teraz zatrudnia?

Nie, ten problem rozwiązują specjalne programy, pierwotnie wykorzystywane na wyższych uczelniach. Trzeba je było tylko przystosować do naszych potrzeb, bo my badamy nimi właściwie nieograniczone zasoby. Te programy można też wykorzystywać przy śledzeniu w sieci zdjęć – korzystają z nich fotoreporterzy. W dzisiejszych czasach niezwykle istotne jest, by media zabezpieczyły wszelkie materiały, z jakich korzystają, od strony posiadanych do nich praw autorskich. Gdyby w Europie lub którymkolwiek pojedynczym państwie doszło do zmiany prawa i np. zostalibyśmy pozbawieni możliwości sprzedawania treści objętych prawami autorskimi, oznaczałoby to ogromne problemy. Wielka debata toczy się teraz także wokół kwestii wykorzystywania treści objętych prawem autorskim przez internetowe wyszukiwarki i udostępniania ich w sieci zupełnie za darmo. Mamy wszędzie tylko klientów, a wciąż mamy też kłopoty ze znalezieniem odpowiedniego płatnego modelu korzystania z naszych treści. Czy statystyczny internauta, który znajdzie gdzieś w sieci potrzebne mu zdjęcie i chciałby je kupić, wie w ogóle od czego zacząć? Czasem gdy chce się skorzystać z czegoś w sieci całkowicie legalnie jest to problematyczne. Branża musi wypracować więcej znacznie bardziej eleganckich i działających sposobów na umożliwianie licencjonowanych treści. Nawoływanie do zmian w prawie to jedna rzecz, ale równie ważne jest znalezienie rozmaitych odpowiedniego modelu biznesowego i rozwiązań, które umożliwią ludziom korzystanie z zasobów. To się np. udało w przemyśle muzycznym.

- Ta branża rzeczywiście miała spore szczęście. Nikt nie spodziewał się, że tak będzie.

Nie nazwałbym tego szczęściem. Nie dało się tego przewidzieć oczywiście, ale to był prosty ruch. Podobnie jak działania Apple'a, które stworzyły cały ekosystem zaczynając od urządzeń, potem sklepy i oprogramowanie, aż do plików z muzyką. Być może cała masa podobnych prób nie chwyciła, ale akurat tej firmie się udało.  Myślę, że w dzisiejszych czasach próba przewidywania czegokolwiek nie ma sensu, lepiej wypróbowywać różne rozwiązania.

- Kto jest teraz najczęstszym klientem agencji w Europie? Tradycyjne grupy wydawnicze czy już Internet?

Wciąż tradycyjne grupy. Ale generalnie w agencjach powinno się myśleć o zrównoważonych port foliach klientach. Kiedy jedna ich grupa przechodzi ciężkie czasy, zawsze pozostają wtedy w lepszej sytuacji. Moim zdaniem biznes agencyjny powinien się opierać na takich kilku filarach. Wtedy udaje się utrzymywać duży newsroom, a dzięki temu: pozyskiwać więcej informacji, co ma związek z jakością oferowane przez agencję usługi. A tak długo jak będziemy w stanie zadbać o odpowiednią jakość naszych usług, mamy szansę na przedłużanie naszej działalności na kolejne lata.

Rozmawiała Magdalena Lemańska

Peter Kropsch

jest prezesem Europejskiego Stowarzyszenia Agencji Prasowych EANA i Austriackiej Agencji Prasowej APA (od 2009 r.). Ma 48 lat, zanim trafił do APA, pracował w branży public relations, był też redaktorem ekonomicznym. Jest także wykładowcą, m.in. w Centrum Zarządzania w Innsbrucku.

Rz: Zgadza się Pan z teorią głoszącą, że za kilka lat w tradycyjnych mediach może prawie nie być dziennikarzy, bo redakcjom bardziej będzie się opłacało zamieszczać informacje z agencji informacyjnych?

P.K.:

Pozostało 98% artykułu
Media
Donald Tusk ucisza burzę wokół TVN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Media
Awaria Facebooka. Użytkownicy na całym świecie mieli kłopoty z dostępem
Media
Nieznany fakt uderzył w Cyfrowy Polsat. Akcje mocno traciły
Media
Saga rodziny Solorzów. Nieznany fakt uderzył w notowania Cyfrowego Polsatu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Media
Gigantyczne przejęcie na Madison Avenue. Powstaje nowy lider rynku reklamy na świecie