W lewicowym "Liberation" zatrudnionych jest 250 osób. Z tego zespołu 93 osoby stracą pracę. Liczba dziennikarzy spadnie z 180 do 130 - poinformowało kierownictwo gazety. To największe cięcia zatrudnienia od dnia powstania gazety w 1973 roku. Laurent Joffrin, redaktor naczelny dziennika, powiedział, że tak drastyczne decyzje służą uratowaniu gazety, której współzałożycielem był filozof Jean-Paul Sartre.

"Liberation" stoi na skraju bankructwa mimo zastrzyku finansowego w postaci 18 mln euro. Hojnym sponsorem gazety był Patrick Drahi, miliarder i właściciel firmy telekomunikacyjnej Altice. Mimo to gazeta notuje dzienna stratę w wysokości 22 tys. euro.

Johan Hufnagel, wicenaczelny gazety powiedział, że praca redakcji musi zostać "zracjonalizowana" - co oznacza połączenie redakcji internetowej i papierowej. Szefowie gazety liczą, że już w styczniu 2015 roku nowa, multimedialna "Liberation" zacznie przynosić zyski.

Pracownicy, którzy pozostaną w redakcji - dostana nowe kontakty i jeśli ich nie podpiszą stracą pracę. redakcja zamierza też się wynieść z kosztownych biur w centrum Paryża na znacznie tańsze przedmieścia. Plany kierownictwa nie spotkały się z przychylna reakcja zespołu redakcyjnego, który jednak od dłuższego czasu spodziewał się zmian i cięć. - "Libération", taka jaką znałem przestanie istnieć - powiedział francuskim mediom jeden z dziennikarzy.

Także gaullistowski "Le Monde" stoi przed głęboką restrukturyzacją. Dziennik, który powstał w 1944 roku, także planuje połączenie redakcji papierowych i internetowych, chcąc położyć większy nacisk na wydanie internetowe. Kierownictwo "Le Monde" zapewnia jednak, że nie planuje żadnych cięć personalnych.