Według prowadzonego przez FBI centrum składania skarg na przestępstwa internetowe (Internet Crime Complaint Center), ofiary często trafiają na podstawione przez cyberprzestępców strony, gdy próbują załatwić jakieś sprawy urzędowe. Chodzi na przykład o takie czynności jak wymiana karty ubezpieczenia społecznego (Social Security), czy uzyskanie numeru podatkowego pracodawcy dla nowej firmy. Na fałszywej stronie petent proszony jest o wypełnienie długich formularzy pytających szczegółowo o dane osobowe. Ofiary podają więc swoje adresy, numery telefonów, numery Social Security, datę urodzenia, a nawet nazwisko panieńskie matki. Dane te wystarczają zwykle do otwarcia w imieniu konsumenta karty kredytowej, albo wypełnienia fałszywego zeznania podatkowego i wyłudzenia rzekomo nadpłaconych zaliczek podatku dochodowego.
Na tym jednak pomysłowość złodziei się nie kończy, bo ofiary są proszone także o uiszczenie "opłat skarbowych" za usługi świadczone przez rzekome agencje rządowe – z reguły od 29 do 199 dolarów. Podczas tej procedury, konsument zmuszany jest do ujawniania kolejnych dokumentów, np. fotokopii metryki urodzenia, czy prawa jazdy. To wystarcza złodziejom do całkowitego przejęcia tożsamości ofiar.
FBI ostrzega, że po przesłaniu danych i opłat, ofiara często otrzymuje informacje, że załatwienie sprawy może zająć do kilku tygodni. W tym czasie karty kredytowe konsumenta mogą zostać obciążone kolejnymi "opłatami".
Ponieważ tego rodzaju "serwisy" powstają jak grzyby po deszczu, władze zalecają podjęcie środków ostrożności. Pierwszym sygnałem alarmowym powinien być adres internetowy strony. Agencje rządowe używają zawsze rozszerzenia .gov, podczas gdy cyberzłodzieje – .com. Przed każdą transakcją przeprowadzaną za pośrednictwem internetu konsumenci powinni upewnić się, czy rzeczywiście płacą temu, komu chcą zapłacić. Można to sprawdzić weryfikując adresu internetowe i e-mailowe,numery telefonów oraz szukając opinii innych użytkowników internetu – przypomina FBI.