W Wielkiej Brytanii zdarzają się już dziś sklepy, w których przy wejściu znajduje się informacja o tym, że wewnątrz są wykorzystywane elektroniczne ekrany reklamowe – tzw. digital signage – personalizujące komunikaty reklamowe. Taki ekran, choć przynajmniej na razie nie zagraża naszej prywatności, może jednak mocno zaskoczyć, gdy nagle wyświetli nam informację o przedmiocie właśnie wziętym do ręki. Albo komunikat zdradzający, że wie, czy patrząca na niego osoba to dziecko, mężczyzna czy kobieta.
W Polsce takie reklamy także już się zdarzały. – To były np. ekrany w kampanii wody Żywioł, które w centrach handlowych „zaczepiały" mijających je ludzi, wołając np. „hej, przystojniaku" – przypomina Dominik Komar, szef agencji 18 Havas Warsaw, która specjalizuje się w nowatorskich kampaniach reklamowych.
To tylko jeden przykład tego, jak mogą dziś działać nowoczesne nośniki reklamowe. – Nowe ekrany digital signage są także wykorzystywane do określania demograficznego profilu odwiedzających sklep. Potrafią rozpoznać ich płeć, wiek. Dzięki temu np. można spersonalizować przekaz płynący z reklamy do wchodzącej do danego sklepu np. grupy kobiet w wieku 20–35 lat – mówi Filip Gieleciński, dyrektor ds. obsługi klienta w agencji Posterscope Polska.
Jak dodaje, jeśli do tego dołoży się możliwości, jakie dają nam dziś aplikacje mobilne, beacony i programy lojalnościowe, to można planować kampanie, które skończą się np. wysłaniem konkretnej osobie wchodzącej do sklepu przygotowanego specjalnie dla niej kuponu rabatowego na najbardziej interesujące ją zazwyczaj produkty. – To jest kierunek, w jakim będzie podążała cała branża sprzedażowa – podkreśla Gieleciński.
Już dziś, jeśli np. na ubraniach w sklepie odzieżowym zamieści się tzw. beacony, można prześledzić, jak ludzie korzystają z konkretnych produktów – jak często je oglądają i przymierzają. To dla marketerów kopalnia nowej wiedzy na temat klientów. Podobnie jak informacja o tym, czy klient jest w sklepie zadowolony, czy nie. Tego ekrany się na razie uczą.