Rz: Rysując od 30 lat jedną z najpopularniejszych na kontynencie serii komiksowych, współtworzy pan współczesny wizerunek europejskiej kultury popularnej. Jak pan ocenia jej dzisiejszy stan?
Grzegorz Rosiński: Moim zdaniem w najbliższym czasie czeka nas poważny kryzys. Mamy nadprodukcję. A nadmiar nie służy kulturze, popularnej również. To jedynie przejaw chaosu, szybko przemijających mód, które niczego istotnego nie proponują. Posłużę się przykładem z własnego obszaru. W kręgu kultury francuskojęzycznej w ciągu roku wydaje się ponad 3,5 tysiąca komiksów. To prawie 10 komiksów dziennie!
A jednak „Thorgal” nie trafił na śmietnik popkultury. Jak to możliwe, że jest czytany z niesłabnącym zainteresowaniem od tak wielu lat
?
To bohater z krwi i kości, ma wspaniałą rodzinę i zasady, którymi kieruje się w życiu. Jego siła polega na niesieniu wartości, które w moim przekonaniu są ponad wszelkimi modami. Człowiek ma zapisany pewien uniwersalny kod. Ważna jest dla niego miłość, przyjaźń, rodzina, solidarność z innymi. Czytelnicy odkrywają, że problemy Thorgala są ich problemami, że wybory, przed którymi staje, zdarzają się też w realnym życiu. Świat wikingów jest tylko pretekstem, kostiumem. To postać, z którą można się identyfikować. Poza tym scenarzysta Jean van Hamme dbał, by nie znudzić czytelników. W obrębie jednej serii korzystał z wielu gatunków. Niektóre tomy były czystą przygodą, w innych dominowały motywy mitologiczne, a „Łucznicy” to odcinek westernowy.