Niepisanym zwyczajem ostatnich lat stało się „literackie” wspieranie kampanii wyborczych. Nie inaczej było na jesieni 2007 roku. Kazimierz Marcinkiewicz wyżalił się Piotrowi Zarembie i jednemu z bliźniaków Karnowskich, Radosława Sikorskiego w krzyżowy ogień pytań wziął zaś Łukasz Warzecha. Doraźne politycznie „Kulisy władzy” i „Strefa zdekomunizowana” zapewne znalazły miejsce pod choinką. Z całego serca można je było zarekomendować jako prezenty dla wroga. Natomiast „Moja III RP” Lecha Wałęsy – memuary zawierające element science fiction (mam na myśli możliwość powrotu autora na scenę polityczną) – wydaje się doskonałym środkiem nasennym. Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby ewentualnych czytelników nawiedziły po tej lekturze koszmary.
Czy literacki falstart przeszkodził w 2005 roku politykom Platformy Obywatelskiej w wygraniu wyborów parlamentarnych? Hipoteza wydaje się wątpliwa, zważywszy na jakość oferowanych książek. „Prawą stroną” – wywiad Marii Wągrowskiej z Bronisławem Komorowskim, szczycącym się szlacheckimi koneksjami rodem z Wileńszczyzny, daczą na Suwalszczyźnie oraz pociągiem do myślistwa, co odczuli na własnej skórze niektórzy polityczni oponenci marszałka Sejmu – nie zdobył wielu czytelników.
Podobnie „Solidarność i duma” Donalda Tuska. „Pisanie nie jest moją pasją” – wyjaśnia na wstępie autor. To widać – odpowiadamy mu już po przerywanej częstym spoglądaniem na cyferblat lekturze pierwszej strony. Tusk zdradza, że: „Polska jest moją pasją. Jeśli brzmi to pretensjonalnie, nic na to nie poradzę – tak jest…”. Otóż to!
Najbardziej chyba niespełniony polityk obecnej doby – Jan Maria Rokita – z pomocą Michała Karnowskiego i Piotra Zaremby sięgnął po wypróbowany wzorzec i wydał alfabet. Utrzymany w konwencji kryminału, gdyż odtwarza głównie zdarzenia związane z aferą Rywina i pracami komisji śledczej. Choć między wierszami trafia się żart, napotykamy głównie na autobiograficzne retrospekcje, poznajemy upodobania kulinarne i tekstylne autora. Wyróżnia kapelusze, lecz nie należy mu przesadnie czapkować po lekturze alfabetu, który jeden z internetowych recenzentów podsumował: „ABC Rokity to: A – arogant, B – bufon, C – cynik”.
Ekstrawagancki senator PO Janusz Palikot kreuje się na gombrowiczologa, ale sądząc z tytułu „Płoną koty w Biłgoraju”, zna też dorobek futurystów. Zdecydowanie bardziej od treści zapamiętałem promocję dziełka. Po pierwsze, dlatego, że prowadziła ją urodziwa Monika Luft. Po wtóre, w foyer warszawskiego Teatru Dramatycznego rolę główną kreował wyszukany jadłospis. Książce towarzyszy audiobook w interpretacji Krzysztofa Majchrzaka. Mimo wysiłku aktora nie radziłbym jednak odtwarzać płyty podczas jazdy samochodem, gdyż dźwiękowi towarzyszy Morfeusz i o wypadek nietrudno.