Rysownik naprawdę nazywa się Jean Giraud. Podpisuje prace pseudonimami Moebius albo Gir. W zależności od sygnatury zmienia styl. Jakby potrzebował kilku imion, by na różne sposoby dawać upust wyobraźni. Dziś siedemdziesięcioletni autor niemal nie wydaje nowych komiksów. Dlatego wydawcy sięgają po prace archiwalne. Zebrane w tomie „Biały koszmar. Szalony Erektoman” historyjki obrazkowe pochodzą z francuskich magazynów.
W najciekawszych artysta kreuje dziwny świat na opak albo zagłębia się w podświadomość.
Widać łatwość tworzenia niesamowitych, fantastycznych rzeczywistości. W „Absoluten szczelny”, symbolicznym zapisie niepokoju, autor komponuje tuszem z setek drobnych kresek obrazy niejasnych światów, przez które z niewiadomej przyczyny spada przerażony człowiek. Czujemy każdy jego ruch, wstrząs, napięty mięsień.
W „Artefakcie” załoga statku kosmicznego ląduje na planecie przypominającej Ziemię. Nie wiadomo ani kim są, ani czego szukają. Czy to mikroskopijni ludzie, których w czasie misji zwiadowczej na planecie przywalił zamek z piasku? Czy raczej ludzie, którzy zostali zmiażdżeni przez wielką piaskową konstrukcję zbudowaną przez dziecko na planecie gigantów? Moebius plącze perspektywy, manipuluje percepcją, zwodzi na manowce. Także żartuje.
Kpiarska opowieść o szalonym Erektomanie zestawiona z ironiczną historyjką o marudzących żonach w „Na Feniksowie jest królewicz z bajki” pokazuje, że humor i ironia się nie starzeją. Dla tych, którzy znają twórczość francuskiego rysownika, wydany właśnie album będzie ciekawą wyprawą w przeszłość, gdy styl artysty dopiero się klarował. Inni mają szansę zobaczyć, czego Moebius poszukiwał w rysunku, jak bawił się kreską i swobodnie dopasowywał styl rysunku do opowieści.