Kamienne tablice obrazy

Powieść Wojciecha Żukrowskiego, która wzburzyła węgierskich towarzyszy

Aktualizacja: 26.05.2012 01:00 Publikacja: 07.11.2008 07:56

Wojciech Żukrowski, 1973 r.

Wojciech Żukrowski, 1973 r.

Foto: ADM/CAF

Red

Książka ta nie zasługiwałaby na specjalną uwagę, gdyby nie fakt, że cały ten ogromny polityczny i moralny galimatias, który Żukrowski zgromadził w swojej powieści, nie był tak ściśle związany z politycznymi wydarzeniami 1956 r. na Węgrzech; gdyby bohaterami akcji nie byli ówcześni dyplomaci ambasady węgierskiej w Indiach, ambasador i jego podwładni, którzy oprócz spraw miłosnych, kupowania i picia whisky, transakcji walutowych, oprócz wzajemnych intryg oraz załatwiania podobnych interesów niemal nie mają czasu na nic innego. Co najwyżej na to, że kiedy ambasador przypadkiem przejeżdża na śmierć małego hinduskiego chłopca, to chce jak najszybciej uciec, zwalając winę na hinduskiego kierowcę” – tak Ferenc Martin, ambasador Węgier w Warszawie, scharakteryzował „Kamienne tablice” popularnego pisarza Wojciecha Żukrowskiego w swym raporcie z grudnia 1966 r. Dziwiło go też, że książka ukazała się akurat dziesięć lat „po kontrrewolucji węgierskiej 1956 roku”.

II Departament Terytorialny węgierskiego MSZ po otrzymaniu powyższego raportu pośpiesznie przygotował prawie dwudziestostronicowe streszczenie powieści, które wraz z pilną notatką 11 stycznia 1967 r. przekazano kierownictwu ministerstwa. „Polityka, egzotyka, erotyka” – tak ujęto sedno polskiej książki w notatce, a potem następuje obszerniejszy opis: „Pasjonująca, zabawna lektura o dzisiejszych Indiach, o życiu narodu hinduskiego, jego zwyczajach i sztuce, przetykana interesującymi historiami miłosnymi, a wszystko to służy właściwie stworzeniu atrakcyjnego zaplecza dla właściwej treści: przedstawienia kontrrewolucji węgierskiej z 1956 r. poprzez pryzmat zachowań pracowników węgierskiej placówki dyplomatycznej – New Delhi – za granicą. (…) A jak autor postrzega pracowników węgierskiej ambasady? Ostra walka o każdą rupię, każdy funt, każdy przelew pieniężny, intrygi, knowania wobec siebie, dogmatyczne poglądy i metody, przygody miłosne, paskarstwo i cały szereg innych niegodziwości”.

 

 

Do dyplomatycznych zadrażnień pomiędzy dwoma bratnimi krajami komunistycznymi nie doszłoby tylko dlatego, że w dziesiątą rocznicę wydarzeń prasa polska ani słowem nie wspomniała o „węgierskiej kontrrewolucji”. Nad Dunajem bowiem przyzwyczajono się już do tego, przecież Władysław Gomułka od dawna prowadził politykę milczenia w sprawie Węgier, żeby Polacy – którzy czynnie popierali powstanie – wreszcie zapomnieli o tym wszystkim.

Książka Żukrowskiego zdenerwowała węgierskie kierownictwo, gdyż dotyczyła szczególnie czułego punktu. Po objęciu władzy w listopadzie 1956 r. przy pomocy wojsk radzieckich János Kádár prawie natychmiast określił wydarzenia na Węgrzech jako „kontrrewolucję zorganizowaną przez zewnętrzne i wewnętrzne siły reakcyjne”. „Kamienne tablice” zaś odzwierciedlały stanowisko Gomułki, diametralnie przeciwne do oceny Kádára, o którym w Budapeszcie sądzono, że ono już dawno poszło w zapomnienie. Według Gomułki powstanie wybuchło słusznie, gdyż stalinowska dyktatura Mátyása Rákosiego po 1948 r. zrujnowała Węgrów, którzy w końcu nie mieli nic do stracenia. Z tego wynikało, że „słuszne powstanie” nie mogło być od razu „kontrrewolucją”, dopiero w jego drugim etapie pojawiło się takie niebezpieczeństwo, kiedy chciano wyrwać Węgry z obozu państw komunistycznych.

Poza tym w „Kamiennych tablicach” znajduje się niepochlebny opis elit rządzących w okresie Rákosiego, który bystrym okiem został zauważony również przez Ferenca Vargę, autora wyżej cytowanej notatki: „Autor dlatego malował w takich barwach całą ambasadę węgierską, aby i przez to udowodnić, że społeczeństwo reprezentowane przez takich ludzi z konieczności przystąpi do przeprowadzenia radykalnych zmian. Żukrowski poprzez pokazanie owej załogi stworzył wizerunek pewnej części społeczeństwa węgierskiego, próbując tym samym uzasadnić, iż wydarzenia na Węgrzech były nie do uniknięcia”.

Książka przypominała też, że swego czasu nawet sam Gomułka popierał premiera Imre Nagya i jego rząd, oraz że aż do 1958 roku nie był nawet skłonny pojechać do Budapesztu i w ten sposób legitymizować Kádára w oczach społeczeństwa węgierskiego, ponieważ nie zgadzał się z bezwględnymi represjami, które ten ostatni stosował.

Oburzenie węgierskich przywódców było tym większe, że powieść Żukrowskiego została wydana przez MON w dwudziestu tysiącach egzemplarzy (które zresztą rozeszły się w ciągu kilku zaledwie dni). To ostatecznie potwierdziło ich podejrzenia, że w książce zawarte jest oficjalne stanowisko władz polskich. Nie mogli wiedzieć, że Żukrowski skończył rękopis już półtora roku wcześniej, tylko cenzura ciągle opóźniała wydanie zezwolenia. Wykorzystując znajomości, autorowi udało się dostać do Gomułki, który osobiście wyraził zgodę na druk.

Nad Dunajem miarka przebrała się również dlatego, że postać zamordowanego przez Kádára Imre Nagya była przedstawiona w sposób o wiele bardziej stonowany, niż spodziewano się tego w Budapeszcie. Premier, o którym mowa w „Kamiennych tablicach”, jest po pierwsze, inny niż pozostali politycy komunistyczni, gdyż to „człowiek z sercem”, po drugie, nie jest przywódcą „kontrrewolucji”, lecz tym, który popełnił błąd, kiedy na początku listopada 1956 r. „władza wymknęła się mu z rąk, fala go poniosła, decydowała ulica”.

 

 

Najważniejszym powodem protestu Węgrów stał się sposób – o czym naturalnie nie mówiono otwarcie – w jaki został sformułowany w powieści dylemat Kádára jesienią 1956 r., kiedy jako członek rządu Nagya przeszedł na stronę Moskwy. Tego, co Żukrowski pisze o Kádárze, szukał też wiceminister spraw zagranicznych Károly Erdélyi w doręczonej mu notatce i znalazł na to odpowiedź w załączonym streszczeniu, gdzie mógł przeczytać następujący wewnętrzny monolog głównego bohatera:

„Kto stanie przed narodem i powie po tym, co zaszło: zaufajcie mi, jestem komunistą… Kádár tworzy rząd? A kimże on sam jest? W imię czego wezwał rosyjskie czołgi przeciw Węgrom, on, który także jest Węgrem? Co chciał ratować? Dziś ma przeciw sobie wszystkich, prócz garści, którzy podobnie jak on myślą, że ocalą Węgry, to, co jeszcze zostało z szaleństwa i pogromu. Czy naród może mu wierzyć, skoro armaty za nim agitowały…? Rosjanie nie mogą ufać, wyszedł z więzienia, otarł się o śmierć, fałszywie oskarżony, torturowany, z tego więzienia, które zbudowali jego towarzysze. Wyszedł z życiem, ale czy ocalił w sobie wiarę w socjalizm? Czy potrafi zapomnieć o doznanej niesprawiedliwości? A może przywołał Rosjan, żeby nareszcie mieć okazję wyrównania rachunków z dawnymi oprawcami, teraz będzie się mścił. (…) Jeżeli zrobił ostatnie posunięcia, żeby zdobyć władzę dla osobistych porachunków, za sto lat tłum wywlecze jego kości z mogiły i utopi w Dunaju… Jeśli naprawdę chce ratować Węgry, biorąc na siebie straszliwy ciężar odpowiedzialności, podejrzeń i nienawiści, naród mu nie tylko wybaczy, ale zaliczy między bohaterów, których imiona wymawiać będą pokolenia ze czcią i wdzięcznością. (…) Został sam na placu. On i bacznie obserwujący go Rosjanie. Gdyby można wiedzieć, czego on naprawdę chce…”

Autor „Kamiennych tablic” niezmiernie szanował Jánosa Kádára: „Wykazuje on szczerą sympatię i podziw dla naszej linii politycznej prowadzonej od listopada 1956 r., a szczególnie wysoko ceni towarzysza Kádára” – pisał o nim w notatce ambasador Martin. Kiedy w październiku 1964 r. węgierska delegacja partyjno-rządowa gościła w Polsce, planowano krótkie spotkanie z pisarzem, jednak zamiary te pokrzyżowała wielka polityka. Po niespodziewanym upadku Chruszczowa Kádár przerwał swoją wizytę i natychmiast powrócił do Budapesztu.

 

 

Akcja „Kamiennych tablic” rozgrywa się w latach 1955 – 1956. Tytuł nawiązuje do dziesięciu przykazań mojże-szowych oraz do dylematów związanych z dokonywaniem wyborów moralnych i politycznych, jakie stawiane są przed postaciami powieści. Głównym bohaterem jest radca kulturalny ambasady, sympatyczny István Terey, alter ego pisarza. Terey jako węgierski żołnierz walczył po stronie sojuszniczych Niemców przeciwko Armii Czerwonej, po 1945 r. natomiast stał się zwolennikiem nowego ustroju. Bardzo interesują go wypaczenia związane z kultem jednostki Rákosiego, nie jest typem oportunisty. Jednocześnie był znanym poetą, który jednak trzymał się z daleka od komunistycznego Związku Pisarzy Węgierskich: „Jedni koledzy ostrzegali przed drugimi, padały słowa jak kamienie: agent, szpicel, donosiciel. Wtedy powtarzał się dowcip o tym, że chcąc zostać członkiem Związku Pisarzy, trzeba wydać dwie książki i trzech kolegów.” Przekonania religijne Tereya, jego ludzkie zachowania wyróżniają go spośród innych pracowników ambasady węgierskiej w New Delhi. Pracuje tam już drugi rok, lecz nie dostał jeszcze pozwolenia na przyjazd żony i synów, gdyż nie cieszy się pełnym zaufaniem. Natomiast jest on jedynym z dyplomatów, który nie musi się martwić, że zostanie pociągnięty do odpowiedzialności z powodu rządów Rákosiego.

Po interwencji węgierskiego sekretarza KC „Kamienne tablice” zostały poddane miażdżącej krytyce w „Trybunie Ludu”

Terey jest popularny zarówno w ambasadach krajów komunistycznych, jak i zachodnich, poza tym utrzymuje dobre kontakty z ważniejszymi osobistościami kultury, artystami oraz ludźmi biznesu indyjskiej stolicy. Miał romans z Grace, półhinduską, półbrytyjką, córką bogatego biznesmena. To na jej ślubie poznaje australijską lekarkę Margit Ward. Terey zakochuje się w niej, nawet zaczyna myśleć o rozwodzie. W tym czasie oddala się od swoich kolegów z ambasady, głównie z powodu ich kombinacji. Jego relacje z ambasadorem Kolomanem Bajcsym psują się po zatuszowaniu przejechania dziecka. Ten ostatni zresztą był człowiekiem, który z wytrwałym uporem wybił się do poziomu tych, „którzy nie schodzą już niżej, mogą być jedynie przesunięci na inną placówkę, znają swoje przywileje i wiedzą, że prawdziwą przyjemnością jest reprezentować komunizm, ojczyznę na dorobku, w kraju kapitalistycznym, zasobnym i ustabilizowanym. Poczucie przewagi wytwarzało w nim łaskawą wyższość z odrobiną pogardy dla tłoczących się w autobusach i tramwajach, do stojących w ogonkach, biegających po sklepach w poszukiwaniu towaru. Trzeba się nam pomęczyć jeszcze, towarzysze – mówił wyrozumiale, z ulgą umykając myślą do swojej rezydencji, do auta własnego, ale utrzymywanego na koszt państwowy”.

Wydarzenia 1956 roku, a zwłaszcza powstanie, powodują wielkie zamieszanie i zamęt w węgierskiej placówce dyplomatycznej. Terey dowiaduje się o zbrojnej interwencji Sowietów 4 listopada oraz o fali emigracji z Węgier. Poważnie zastanawia się nad wyjazdem z Margit do Australii. Dzięki knowaniom ambasadora zostaje odwołany; wówczas wszyscy myślą, że wybierze nową ojczyznę. Jednak zwycięża w nim patriotyzm, wiara, przywiązanie do rodziny: „Można we wściekłym buncie potrzaskać Kamienne Tablice, podeptać w furii, z poczuciem radosnego wyzwolenia. Oswobodzić się od nich.

A jednak znów drogę zastąpią, będą grozić, wypalą swoje znaki…”Jest jeszcze coś, co przyczynia się do tego, że Terey wybiera powrót do kraju – chce dać szansę Kádárowi: „Tylko człowiek, który się dusi, wie, czym jest otwarte okno. Kádár musiał przejąć hasła powstania, bo zmian domagał się naród. Jeżeli uczciwie będzie je chciał spełnić, trzeba mu pomóc. Ze wszystkich sił. Jeżeli skłamał, nic go nie uratuje. Ale to jest przyszłość, dopiero czas pokaże”.

W końcu do Budapesztu wezwany zostaje nie tylko Terey, lecz również ambasador Bajcsy, co w oczach głównego bohatera jest gwarancją na to, że Kádár nie zamierza skorzystać z usług prominentów reżimu Rákosiego.

 

 

W notatce z 11 stycznia 1967 r. zasugerowano kierownictwu MSZ, aby wezwać ambasadora Polski w Budapeszcie Jana Kiljanczyka, przekazać mu notę na temat książki Żukrowskiego i żądać wyjaśnień, powołując się na fakt, że „wybór tematu i bohaterów tego dzieła, zajmowane przez nich stanowiska, zakres akcji utworu nie sprzyjają lepszemu zrozumieniu przyczyn i zależności kontrrewolucji na Węgrzech w 1956 r. ani pogłębianiu przyjaźni węgiersko-polskiej opartej na bazie wspólnego budowania socjalizmu”. Wiceminister Erdélyi po przeczytaniu streszczenia książki zadecydował jednak inaczej. Uważał bowiem, że sprawę należy załatwić na wyższym szczeblu – po linii partyjnej. Zwrócił się niezwłocznie do samego Kádára, którego przez długie lata był bliskim współpracownikiem.

W tamtym czasie sekretarze KC Węgierskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej odbywali swoje tzw. posiedzenia robocze – prowadzone przez Kádára – między odbywającymi się z reguły co dwa tygodnie posiedzeniami Biura Politycznego. Uchwały tam podejmowane były akceptowane później, zawsze na kolejnym spotkaniu BP. Nie chciano właśnie czekać ośmiu dni z omówieniem „rozgrywajacego się w egzotycznym środowisku bestsellera o dusznej erotyce”, lecz już na posiedzeniu roboczym 16 stycznia włączono tę kwestię w porządek obrad, a jej załatwienie powierzono sekretarzowi KC do spraw zagranicznych Zoltánowi Komócsinowi.

To on dostał zadanie rozmówienia się z ambasadorem Kiljanczykiem, zaprotestowania w imieniu KC WSPR przeciwko „wydanej w rocznicę kontrrewolucji węgierskiej” powieści „Kamienne tablice” z powodu jej odniesień politycznych oraz wystosowania prośby o podjęcie odpowiednich działań polskiego KC”. Już dwa dni później doszło do spotkania z Kiljanczykiem, który wcale nie wyglądał na tak pewnego siebie jak nieco wcześniej, kiedy to pouczał dwóch węgierskich dyplomatów, że książka, o której mowa, to powieść, a nie dokument, i tak też ją trzeba traktować. Komócsin stanowczo uświadomił ambasadorowi, że kierownictwu węgierskiemu nie podoba się wydawanie książki „katolickiego pisarza Żukrowskiego”, która „niewłaściwie przedstawia stosunki węgierskie lat 50., okoliczności wybuchu kontrrewolucji, sposób jej stłumienia oraz przywódców WSPR i Rewolucyjnego Rządu Robotniczo-Chłopskiego”, oraz że przedstawiony w powieści obraz placówki w New Delhi kompromituje dyplomatów węgierskich. W związku z tym dzieło to „nie służy przyjaźni naszych narodów”.

Wraz z wyrażeniem protestu Komócsin zaznaczył, że WSPR spodziewa się konkretnych kroków ze strony polskiej bratniej partii. Kiljanczyk obiecał, że bezpośrednio poinformuje o wszystkim Zenona Kliszkę, odpowiedniego sekretarza KC, jednego z najbliższych współpracowników Gomułki. Następnie próbował tłumaczyć Żukrowskiego, twierdząc, że chociaż wspomniane przez Węgrów opisy „rzeczywiście pokazują ponury obraz”, to jednak „cała książka nasycona jest wybujałą erotyką, więc czytelnicy prześlizgają się nad krytykowanymi fragmentami politycznymi”. Na koniec ambasador zapytał Komócsina, „czy ma jakąś konkretną radę”, co należałoby zrobić, lecz ten odparł, że „oddają to całkowicie w gestię towarzyszy polskich”. Ale kto wie, może jednak coś poszepnął.

Na posiedzeniu Biura Politycznego WSPR 24 stycznia 1967 r. przyjęto do wiadomości sprawozdanie Komócsina o wykonaniu powierzonego zadania oraz zalecono, aby za miesiąc – „jeżeli do tego czasu nie otrzymamy odpowiedzi” – sprawdził, czy coś zrobiono w tej sprawie w Warszawie.

 

 

Kierownictwo polskie poważnie potraktowało protest i szybko znalazło rozwiązanie. W „Trybunie Ludu” już 2 lutego ukazała się bardzo krytyczna recenzja stwierdzająca że „Kamienne tablice” okazały się „nieporozumieniem ideowo-artystycznym”. Autor artykułu Wacław Sadkowski (akta zgromadzone w IPN dają podstawę do tego, by uznać go za tajnego współpracownika SB) szczegółowo wymieniał ułomności książki, tanie chwyty efekciarskie, po czym przeszedł do sedna, czyli oceny przedstawienia wydarzeń 1956 roku w Budapeszcie oraz ich oddźwięku w Indiach, które „uderza jednostronnością i płytkością ujęcia”: „Żukrowski jakby nie dostrzegał całej złożoności ówczesnej sytuacji politycznej, w której do głosu coraz bardziej dochodził wpływ i nacisk sił reakcji usiłującej narzucić Węgrom antysocjalistyczny reżim. Wiąże się to w powieści z nader uproszczonym widzeniem przyczyn schorzeń i wypaczeń, jakim podlegały w minionym okresie Węgry i inne kraje socjalistyczne. Wiąże się to również z niedającą się przyjąć oceną postawy komunistów węgierskich w tej powieści. Czarno-biały schemat króluje w obrazie ludzi przedstawionych w „Kamiennych tablicach”; oprócz głównego bohatera, który po wszystkich owych łóżkowych szamotaninach staje się w końcu „ponad śnieg bielszym”, wszyscy pracownicy ambasady, wszyscy komuniści i ludzie o rewolucyjnych, lewicowych życiorysach (odmiennych od życiorysu głównego bohatera wywodzącego się z kręgów horthystowskich) są tu w mniejszym lub większym stopniu zdemoralizowanymi lub załamanymi wewnętrznie cynicznymi karierowiczami i graczami politycznymi wsłuchującymi się w odgłosy dobiegające z Budapesztu po to tylko, by się odpowiednio zabezpieczyć i ustawić. (…) Takie ujęcie każe się także upomnieć o jego ideowe następstwa, o jego wymowę w konkretnej rzeczywistości politycznej i ideologicznej, do której się ta powieść odnosi”.

Po ukazaniu się artykułu Zenon Kliszko odwiedził ambasadora Martina, wspomniał o recenzji i obiecał, że osobiście przekaże Żukrowskiemu, iż nie ma mowy o wydaniu jego utworu w tłumaczeniach na języki obce (autor bowiem już prawie od początku przynaglał węgierskich dyplomatów w Warszawie do wydrukowania jego książki nad Dunajem).

W notatce adresowanej do Biura Politycznego WSPR z 30 marca 1967 r. Komócsin z zadowoleniem stwierdził, że krytyka w „Trybunie Ludu” „potępia książkę na podstawie rzeczywiście słusznej platformy ideowej i politycznej”. Jednocześnie proponował, aby biorąc pod uwagę „oświadczenia tow. Kliszko” oraz artykuł, „uważać tę sprawę za zamkniętą z naszej strony”. Uczestnicy posiedzenia BP 6 kwietnia całkowicie zgodzili się z tym stanowiskiem.

 

 

Powieść odniosła ogromny sukces w Polsce, już w 1967 r. dostała nagrodę literacką. Do czasu upadku systemu doczekała się jeszcze dwunastu wydań, w sumie w liczbie ponad jednego miliona egzemplarzy. W 1983 r. nakręcono na jej podstawie film (wcześniej sam Andrzej Wajda starał się wytrwale o zezwolenie na ekranizację, lecz jemu odmówiono), który wcale nie przyniósł takiego uznania jak dzieło literackie. W filmie zmieniono jednak treść, miejsce i czas akcji. Rzecz dzieje się w ambasadzie polskiej w New Delhi, a centralnym punktem dramatu, do którego muszą odnieść się z daleka pracownicy placówki, jest bunt robotniczy w Poznaniu w czerwcu 1956 r.

Przywódcy polscy tak surowo trzymali się zakazu zagranicznych wydań „Kamiennych tablic”, że utwór ten dopiero w 1997 r. ukazał się w języku obcym – zresztą po rosyjsku (od tamtej pory powstało też tłumaczenie na angielski). Co prawda w 1970 r. mało brakowało, aby książka trafiła do czytelników w Czechosłowacji, jednak czujna cenzura praska zareagowała na czas, blokując kolportaż. Wydrukowane egzemplarze przechowywano w magazynach, skąd pracownicy powoli wynieśli cały nakład. „Kamienne tablice” nigdy nie ukazały się po węgiersku.

Książka ta nie zasługiwałaby na specjalną uwagę, gdyby nie fakt, że cały ten ogromny polityczny i moralny galimatias, który Żukrowski zgromadził w swojej powieści, nie był tak ściśle związany z politycznymi wydarzeniami 1956 r. na Węgrzech; gdyby bohaterami akcji nie byli ówcześni dyplomaci ambasady węgierskiej w Indiach, ambasador i jego podwładni, którzy oprócz spraw miłosnych, kupowania i picia whisky, transakcji walutowych, oprócz wzajemnych intryg oraz załatwiania podobnych interesów niemal nie mają czasu na nic innego. Co najwyżej na to, że kiedy ambasador przypadkiem przejeżdża na śmierć małego hinduskiego chłopca, to chce jak najszybciej uciec, zwalając winę na hinduskiego kierowcę” – tak Ferenc Martin, ambasador Węgier w Warszawie, scharakteryzował „Kamienne tablice” popularnego pisarza Wojciecha Żukrowskiego w swym raporcie z grudnia 1966 r. Dziwiło go też, że książka ukazała się akurat dziesięć lat „po kontrrewolucji węgierskiej 1956 roku”.

Pozostało 95% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski