Reklama

Ekranowe pamiętniki pisarza

Premiera na DVD - jutro ukaże się trzypłytowy zestaw filmów Tadeusza Konwickiego. Te nowocześnie zrealizowane obrazy oparły się próbie czasu

Publikacja: 28.01.2009 15:22

"Jak daleko stąd, jak blisko"

"Jak daleko stąd, jak blisko"

Foto: Materiały Promocyjne

Najpierw rozstał się z kinem, potem także z pisaniem. I dziś bardzo brakuje jego spojrzenia na ludzi i zdarzenia z perspektywy Nowego Światu, jego tęsknoty za wileńską krainą dzieciństwa, jego polskich kompleksów. Wśród marzeń o europejskości przydałaby się nam choćby odrobina jego „zaściankowości”.

„Bardzo lubię kino. Jest to wyznanie banalne, ale jak każdy banał — zawiera w sobie wiele prawdziwego sentymentu” — pisał Tadeusz Konwicki w 1964 roku w „Filmie”. Kino też pokochało Konwickiego. Stał się dla niego ważną postacią. Przez chwilę był krytykiem filmowym, potem kierownikiem literackim zespołu „Kadr”, scenarzystą najlepszych obrazów Jerzego Kawalerowicza, a wreszcie — choć sam zastrzegał się, że to amatorstwo — reżyserem. A raczej autorem filmowym, piszącym kamerą eseje.

Dzisiaj jest trochę zapomniany. Niesłusznie, bo jego twórczość oparła się próbie czasu. Może i dlatego, że nie będąc zawodowym reżyserem, Konwicki nie przejmował się modami i trendami obowiązującymi w ekranowej narracji. Tworzył na ekranie rodzaj pamiętnika, a jego filmowa stylistyka bliższa jest dzisiejszym mistrzom niż klasykom kina. W pierwszym okresie twórczości łączono go z francuską Nową Falą, ale tak naprawdę robił filmy bardzo osobiste i bardzo polskie. W zestawie DVD znalazły się tytuły późniejsze, wspomnieniowo-oniryczne, nakręcone w latach 1971-1989.

A więc przede wszystkim pełna poezji „Dolina Issy” — ekranizacja powieści Czesława Miłosza o odległym świecie dzieciństwa. Afilmowy tekst Konwicki zaadaptował po mistrzowsku. Leśniczy Baltazar, bojąca się śmierci babka, gosposia zadurzona w księdzu, pokojówka Barbarka tragicznie zakochana w swoim panu to postacie literackie. Ale Konwicki dodał „Dolinie Issy” własną tęsknotę, we współczesnej scenerii kazał aktorom recytować wiersze Miłosza. Rozrzucone po świecie wnuki bohaterów powieści noszą w sobie kawałek ich świata. Kiedy jeden z recytatorów pojawia się na planie filmu, w kamerze odbija się twarz samego reżysera. Bo to jest także jego raj utracony.

Równie osobista jest „Lawa”. Konwicki dokonał rzeczy niemożliwej: przeniósł na ekran Mickiewiczowski dramat romantyczny. Nie bez powodu jednak film nosi podtytuł „Opowieść o Dziadach”. To nie tyle adaptacja teatralnego spektaklu, co impresja na jego temat. Jak zawsze u Konwickiego uwspółcześniona. Gdy z ekranu padają słowa wielkiej improwizacji, widz w tle obserwuje sceny z II wojny światowej. Noc Dziadów miesza się z Zaduszkowym nastrojem Cmentarza Powązkowskiego. Panorama Wilna przechodzi w krajobraz XX-wiecznej Warszawy.

Reklama
Reklama

Reżyser wpisuje romantyczną tradycję w polską teraźniejszość. I, co najciekawsze, mimo transformacji ustrojowej „Lawa” nie stała się kinem historycznym. Nadal żyje. Nie ma już tamtego świata, nie ma wspaniałego Konrada — Gustawa Holoubka. Ale jest polska dusza.

Trzeci obraz z zestawu to „Jak daleko stąd, jak blisko” — ekranowy pamiętnik pisarza, porównywany do „8 i pół” Felliniego. Andrzej Łapicki, alter ego Konwickiego, rozlicza się z życiem, mitami, bliskimi, fantomami przeszłości, historią.

Szkoda, że wydawcom z Telewizji Kino Polska nie udało się kupić licencji wczesnych obrazów Konwickiego. Skromny, debiutancki „Ostatni dzień lata” do dziś zadziwia nowoczesnością i oszczędnością środków wyrazu. Konwicki wyprzedził swoją epokę, podobnie jak jego aktorzy — oszczędni, nie nadużywający środków wyrazu, autentyczni. Brakuje też „Zaduszek” czy „Salta”. Być może tytuły te znajdą się w kolejnym zestawie.

Czy młody widz A. D. 2009 jest w stanie zrozumieć taki filmy pełne polskich duchów? Nie wiem. Ale warto próbować. Nie narodziliśmy się jako naród na straganach ustawianych na ulicach po 1989 roku.

Literatura
Tajemnica tajemnic współpracy Soni Dragi z Danem Brownem i „Kodu da Vinci" w Polsce
Literatura
Musk, padlinożercy i pariasi. Wykład noblowski Krasznahorkaia o nadziei i buncie
Literatura
„Męska rzecz", czyli książkowy hit nie tylko dla facetów i twardzieli
Literatura
Azja w polskich księgarniach: boom, stereotypy i „comfort books”
Literatura
Wojciech Gunia: „Im więcej racjonalności, tym głębszy cień”
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama