Colm Tóibín, ceniony irlandzki autor i krytyk średniego pokolenia (rocznik 1955), nie kryje, że jego mistrzem jest Henry James. Ten Amerykanin, który ukochał Anglię i w niej spędził większość życia, wypracował specyficzny styl pisania, prezentując fabułę z perspektywy bohatera opowieści. Nie była to jednak narracja w pierwszej osobie, autor wolał spojrzenie z boku, pozwalające zachować pozory obiektywizmu.
Pięć lat temu Tóibín poświęcił Jamesowi książkę. „The Master”, opowieść o ostatnich latach pisarza, była nominowana do Bookera. Najnowsza proza, „Brooklyn”, też trafiła na tegoroczną listę kandydatów do nagrody. Do finałowej szóstki nie weszła, co nieco dziwi, bo zawiera dojrzałą i wciągającą analizę ludzkich zachowań w pozornie sprzyjających warunkach.
Eilis Lacey, bohaterka tej osadzonej w latach 50. powieści, jest młodą dziewczyną, która mieszka z matką i starszą siostrą w małym irlandzkim miasteczku Enniscorthy. Nieoczekiwanie dostaje ofertę pracy w Nowym Jorku, na Brooklynie, co nawet lepsze niż Anglia i Londyn, dokąd wyjechali jej bracia. Eilis żegna się z rodziną i rusza w nieznane. Na krótko, by się dorobić i wrócić – tego oczekuje jej matka, niezbyt chętnie wypuszczająca córkę z domu.
„Brooklyn” to bardzo jamesowska w stylu proza, oparta na prostym założeniu: nadmiar szans nie czyni nas szczęśliwszymi. Tóibín przestrzega: nie ma bezkarnych wyborów, zawsze pojawia się konflikt między osobistą wolnością a odpowiedzialnością za innych.
Każdy z głównych bohaterów rezygnuje z marzeń w zamian za poprawę losu. Sukces, jaki odnosi Eilis, która trafiła do bogatej Ameryki, ma kochającego męża, nie musi się o nic martwić – ma drugie, pełne smutku i melancholii dno. Opuszczenie rodzinnego kraju, zostawienie najbliższej rodziny i przyjaciół jest dla Eilis poświęceniem. Ale gdy przyjeżdża z Ameryki w odwiedziny, pojmuje, że nie tylko ona poniosła ofiarę – jej siostra pozostała z matką na prowincji, by ona mogła ruszyć w świat. Matka, osamotniona po nieoczekiwanej śmierci starszej córki, zrywa z Eilis, gdy ta decyduje się wrócić do Ameryki. „Eilis próbowała nie wyobrażać sobie już nic więcej”, brzmi ostatnie zdanie książki. Co wybrała, większe dobro czy mniejsze zło?