Rz: Rosnąca imigracja to polityczne czy kulturowe wyzwanie dla Europy?
Paul Scheffer:
Zmiana dokonuje się w ludziach, politycy tylko się do niej odnoszą. Podobnie jak do rewolucji kulturowej i obyczajowej lat 60.
Przed dekadą ogłosił pan klęskę społeczeństwa wielokulturowego. Niedawno powtórzyła to Angela Merkel. Politycy reagują za późno?
Jak to politycy. Ale w demokracji to nie oni formują społeczeństwo. Nie ma sensu szukać winnych. Wizja wielokulturowej Europy i bezkonfliktowego sąsiedztwa nie przystaje do rzeczywistości. Gdy pytam młodych Turków żyjących w Holandii, czy lubią turecką muzykę, okazuje się, że jej nie znają – słuchają hip-hopu. Nie są strażnikami swych korzeni. Przybywa mieszanych małżeństw, dzieci emigrantów nie znają ojczystego języka. Dochodzi do zderzenia norm. Odwiedziłem pewną szkołę w Antwerpii – 70 procent jej uczniów ma arabskie korzenie, a nauczyciele nie mogą mówić o Holokauście, ewolucji i perwersyjnym Oscarze Wildzie, bo ta wiedza kłóci się z religijnymi przekonaniami dzieci. Jednocześnie Europejczycy nie akceptują obecności wyznawców islamu na kontynencie. Multikulturalizm zawiódł.