Reklama
Rozwiń

Paul Scheffer: koniec wielokulturowej Europy

Filozof Paul Scheffer o imigracji, islamofobii i nowej literaturze Europy

Publikacja: 16.12.2010 01:11

Paul Scheffer (ur. 1954 r.) filozof, profesor urbanistyki na Uniwersy- tecie Amsterdamskim. W latach

Paul Scheffer (ur. 1954 r.) filozof, profesor urbanistyki na Uniwersy- tecie Amsterdamskim. W latach 80. korespondent prasowy w Polsce i Francji. Publikuje m.in. w „The Zeit” i „El Pais”

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Rz: Rosnąca imigracja to polityczne czy kulturowe wyzwanie dla Europy?

Paul Scheffer:

Zmiana dokonuje się w ludziach, politycy tylko się do niej odnoszą. Podobnie jak do rewolucji kulturowej i obyczajowej lat 60.

Przed dekadą ogłosił pan klęskę społeczeństwa wielokulturowego. Niedawno powtórzyła to Angela Merkel. Politycy reagują za późno?

Jak to politycy. Ale w demokracji to nie oni formują społeczeństwo. Nie ma sensu szukać winnych. Wizja wielokulturowej Europy i bezkonfliktowego sąsiedztwa nie przystaje do rzeczywistości. Gdy pytam młodych Turków żyjących w Holandii, czy lubią turecką muzykę, okazuje się, że jej nie znają – słuchają hip-hopu. Nie są strażnikami swych korzeni. Przybywa mieszanych małżeństw, dzieci emigrantów nie znają ojczystego języka. Dochodzi do zderzenia norm. Odwiedziłem pewną szkołę w Antwerpii – 70 procent jej uczniów ma arabskie korzenie, a nauczyciele nie mogą mówić o Holokauście, ewolucji i perwersyjnym Oscarze Wildzie, bo ta wiedza kłóci się z religijnymi przekonaniami dzieci. Jednocześnie Europejczycy nie akceptują obecności wyznawców islamu na kontynencie. Multikulturalizm zawiódł.

Reklama
Reklama

Bo był mitem?

Żyjemy w społeczeństwie otwartym, które stawia wyzwania wszystkim i każe krytycznie spojrzeć na swe tradycje. Dlatego w Niemczech, Holandii, Szwecji wyraźny jest zwrot w kierunku idei obywatelstwa, czyli wpisania imigrantów nie tylko w świat praw, ale i obowiązków. Postawienie im wymagań.

W książce „Druga ojczyzna” pisał pan, że właśnie na tym polegał błąd Europejczyków: nie doceniliśmy potencjału imigrantów, skazaliśmy ich na rolę konsumentów pomocy społecznej. A w USA są oni najbardziej przedsiębiorczą częścią społeczeństwa.

Dziś w Europie mamy rozwinięte państwo opiekuńcze i masowe migracje. W Nowym Jorku 90 proc. imigrantów pracuje, w Amsterdamie – mniej niż połowa. Jak przekonamy ich, że warto wstać rano z łóżka? Jaki jest sens imigracji pracowniczej, jeśli nie pozwala przysłużyć się społeczeństwu? To tylko jedno z pytań, a są i kwestie religijne.

Europę ogarnęła islamofobia?

Nie cierpię tego słowa. Krytyczne pytania dotyczące islamu to nie objawy fobii. Czym innym jest przykład Szwajcarów, którzy decydują, że nie chcą u siebie minaretów. Tu mamy do czynienia z ograniczeniem praw mniejszości, czemu jestem zdecydowanie przeciwny. Muzułmanie to ludzie wierzący w społeczeństwie otwartym i jako tacy mają te same prawa i obowiązki co wszyscy. I tu zaczyna się wyzwanie: Europej- czycy chcą, by muzułmanie akceptowali rozdział religii od państwa, ale nie godzą się na usunięcie krzyży ze szkół publicznych. Nie stosujemy się do własnych norm.

Reklama
Reklama

Czyli to my mamy kłopot z tożsamością?

Esencją Europy jest otwartość, pluralizm, rozdział Kościoła od państwa. Nie zgadzam się z tymi, którzy zrównują dziedzictwo europejskie z chrześcijańskim. W USA potężny konflikt wywołała imigracja katolików, m.in. z Polski, Irlandii i Włoch. Ich włączenie do społeczeństwa protestanckiego było bolesne. Powiodło się, bo Ameryka zmieniła wyobrażenie o sobie, a imigranci podjęli wysiłek adaptacji. Podobnie dziś rodzi się europejski islam.

Czy Europejczyków zgubiła duma? Zamiast widzieć w imigrantach partnerów, patrzyli na nich z góry?

Stało się chyba odwrotnie. Długo nie stawialiśmy pytań, bo czuliśmy się odpowiedzialni za kolonialną przeszłość. To zablokowało dyskusję. Widzieliśmy w imigrantach ofiary. Ale jest i co innego – mit powrotu. Większość przyjezdnych wierzy, że zjawili się tylko na chwilę. Chwila zmienia się w dziesiątki lat, ale hamuje integrację.

Żyją w kulturowej próżni.

Bardzo trudno im zdobyć dostęp do nowego języka, podświadomych treści codziennego życia. Z jednej strony przyjezdnych dotyka alienacja, z drugiej – utrata kontaktu z ojczyzną.

Reklama
Reklama

Pisała o tym Kiran Desai w powieści „Brzemię rzeczy utraconych”. Czy literatura imigracyjna trafnie definiuje problemy świata?

Często powołuję się na powieści, za co krytykują mnie inni naukowcy. Literatura jest źródłem inspiracji i wiedzy. Za Rushdiem poszły setki autorów. Wspólny dla nich temat to właśnie doświadczenie straty: za nowe horyzonty płaci się cenę oderwania od tradycji, braku identyfikacji z otoczeniem. Jestem pewien, że odczuwali je także polscy imigranci w XIX i XX wieku.

Polacy mają duże doświadczenie w emigrowaniu, mniejsze – w przyjmowaniu imigrantów. Etniczne bolączki Europy mało nas obchodzą. A powinny?

Z dwóch powodów. Polska współtworzy UE, a dobrze znać swoje towarzystwo. W UE obowiązuje swoboda przepływu osób, a wy stajecie się dla imigrantów coraz bardziej atrakcyjni.

Lubimy myśleć, że jesteśmy gościnni, ale czy także przygotowani na przyjęcie przybyszów?

Reklama
Reklama

W teorii łatwo być tolerancyjnym. Macie w swej historii Dmowskiego i Piłsudskiego, ścierające się koncepcje społeczeństwa otwartego i homogenicznego. Wystarczy spojrzeć na Holandię czy Francję, by zobaczyć, że to nie takie proste. Najpierw jest długie unikanie kontaktu, wreszcie dochodzi do starcia. To właśnie dzieje się w Europie. Konflikty są oznaką integracji, próbą życia ze sobą, nie obok. Udział imigrantów w budowaniu Europy to fakt, którego nie można już wydrzeć z jej pejzażu.

—rozmawiała Paulina Wilk

Paul Scheffer

druga ojczyzna

Przeł. Ewa Jusewicz-KalterCzarne, Wołowiec, 2010

Rz: Rosnąca imigracja to polityczne czy kulturowe wyzwanie dla Europy?

Paul Scheffer:

Pozostało jeszcze 99% artykułu
Reklama
Literatura
„Bałtyk", czyli kogo „obsmarował" w „Czarodziejskiej Górze" Tomasz Mann
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Literatura
„Bałtyk” Tora Eysteina Øveråsa: tajemnice twórców bałtyckiego kręgu
Literatura
„Świat zagubiony”czyli Polska Ludowa przenosi się w kosmos
Literatura
„Czarodziej śmierci” – nowy kryminał Katarzyny Bondy jak „Breaking Bad” po polsku
Literatura
Jakub Małecki ujawnia szczegóły nowej powieści – „Fabuła wynika z intymności”
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama