Czy umierać za książki

„Sztuka i krew” wraca do lat II wojny, ale stawia pytania ważne też dzisiaj - pisze Jacek Marczyński

Aktualizacja: 30.08.2012 08:24 Publikacja: 30.08.2012 08:19

Stanisław Lorentz (z prawej) z odnalezionymi obrazami Jana Matejki, które Niemcy ukryli w okolicach

Stanisław Lorentz (z prawej) z odnalezionymi obrazami Jana Matejki, które Niemcy ukryli w okolicach Jeleniej Góry, 1945 r.

Foto: PAP/CAF

Pozornie Robert Jarocki sięgnął po temat dobrze opracowany przez innych i wielokrotnie opisany. Sam wykaz lektur, z jakich korzystał, liczy prawie 60 pozycji. A jednak o ratowaniu podczas okupacji hitlerowskiej polskich zabytków i dzieł sztuki ze zbiorów państwowych i prywatnych napisał książkę wciągającą jak thriller.

„Sztuka i krew" nie jest pracą historyka. Wykorzystując wspomnienia wielu autentycznych postaci, Robert Jarocki prowadzi narrację fabularną, zawsze jednak opartą na faktach. A przede wszystkim nie ma ambicji ujęcia tematu w sposób całościowy. Skupia się na jednostkowych losach, przewidując – i słusznie – że dzięki temu powstanie opowieść bardziej interesująca dla dzisiejszego czytelnika.

Kim są bohaterowie książki? To przede wszystkim Stanisław Lorentz – wieloletni dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie, profesor Jan Zachwatowicz – architekt, historyk i konserwator, Bohdan Korzeniewski – historyk teatru, za okupacji zatrudniony w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. Na drugim planie znaleźli się m.in. Jarosław Iwaszkiewicz i Monika Żeromska czy przedstawiciele słynnych rodów jak Rajnold Przeździecki czy Benedykt Tyszkiewicz, których biblioteki i kolekcje zawierały bezcenne dzieła.

Pojawia się też w książce kilkudziesięciu naukowców, pedagogów i artystów – dziś zapomnianych, a zasłużonych dla polskiej kultury. Bez ich odwagi straty, jakie poniosła ona w czasie II wojny światowej i już po wkroczeniu do Polski Armii Czerwonej, byłyby znacznie większe.

Jarocki pokazuje życie codzienne za okupacji, konstruuje swą opowieść z drobnych zdarzeń. Konspiracyjna działalność była naturalną powinnością, ale heroizm nie przychodził łatwo. Także wówczas, gdy trzeba było ratować bezcenne zbiory przed sowieckim barbarzyństwem. A jednak wszyscy  podejmowali bez wahania ogromne ryzyko.

To przede wszystkim jest opowieść o polskiej inteligencji, która czuła się odpowiedzialna za naród i kraj. Ratowanie bibliotek, kolekcji dzieł sztuki, planów architektonicznych i dokumentacji zabytkowych budowli wydawało się dla jej przedstawicieli podstawowym obowiązkiem. Jeśli czasem stawiali sobie pytanie, czy warto umierać za książki, to tylko po to, by natychmiast udzielić odpowiedzi twierdzącej.

W tej książce czai się wszakże  inne pytanie: czy dzisiaj ktoś byłby gotowy do podobnego poświęcenia? Autor zachęca czytelnika, by sam na nie odpowiedział. Dostarcza również argumentów do bardzo współczesnej dyskusji. Pokazuje, jak jego bohaterowie odnaleźli się w nowej, powojennej rzeczywistości. Lorentz znów został dyrektorem Muzeum Narodowego, Zachwatowicz zaczął organizować odbudowę zabytków Warszawy, a Korzeniewski współtworzył życie teatralne.

Czy byli urzędnikami komunistycznego reżimu, z bohaterów zamienili się w kolaborantów? Zdaniem Jarockiego po prostu kontynuowali swą pracę. Za okupacji też musieli utrzymywać kontakty z narzuconą władzą, bo liczył się cel najważniejszy: uratowanie narodowej substancji kulturalnej dla przyszłych pokoleń. Tak zawsze polska inteligencja postrzegała swą rolę i to zadanie pozostało aktualne. Tylko gdzie dziś są polscy inteligenci?

Pozornie Robert Jarocki sięgnął po temat dobrze opracowany przez innych i wielokrotnie opisany. Sam wykaz lektur, z jakich korzystał, liczy prawie 60 pozycji. A jednak o ratowaniu podczas okupacji hitlerowskiej polskich zabytków i dzieł sztuki ze zbiorów państwowych i prywatnych napisał książkę wciągającą jak thriller.

„Sztuka i krew" nie jest pracą historyka. Wykorzystując wspomnienia wielu autentycznych postaci, Robert Jarocki prowadzi narrację fabularną, zawsze jednak opartą na faktach. A przede wszystkim nie ma ambicji ujęcia tematu w sposób całościowy. Skupia się na jednostkowych losach, przewidując – i słusznie – że dzięki temu powstanie opowieść bardziej interesująca dla dzisiejszego czytelnika.

Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski