Pakt z Niemcami zamiast z Anglią?

Piotr Zychowicz w książce „Pakt Ribbentrop-Beck...” przekonuje, że w 1939 r. Polska powinna wejść w sojusz z III Rzeszą i wspólnie pokonać Sowietów. Czy słusznie? Opinią Sławomira Cenckiewicza otwieramy dyskusję na ten temat

Publikacja: 02.09.2012 16:00

Piotr Zychowicz, Pakt Ribbentrop-Beck, czyli jak Polacy mogli u boku III Rzeszy pokonać Związek Sowi

Piotr Zychowicz, Pakt Ribbentrop-Beck, czyli jak Polacy mogli u boku III Rzeszy pokonać Związek Sowiecki, Rebis

Foto: Uważam Rze

Kiedy w marcu 2009 r. w swoim mieszkaniu umierał profesor Paweł Wieczorkiewicz, część jego kolegów z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego postanowiła go jeszcze zaocznie osądzić. Podobnie jak w „Roku 1984" George'a Orwella część historyków Uniwersytetu Warszawskiego przybrała szaty Policji Myśli, zarzucając nieobecnemu profesorowi popełnienie myślozbrodni!

Zobacz na Empik.rp.pl



Od wielu lat krytykował on bowiem kierunek polityki zagranicznej II Rzeczypospolitej i ministra Józefa Becka, uznając, że w przededniu II wojny światowej władze sanacyjne popełniły kardynalny błąd, odrzucając propozycje Berlina zmierzające do zawarcia antysowieckiego sojuszu z Polską. Podczas posiedzenia Rady Naukowej Instytutu Historycznego 4 marca 2009 r. zabrał głos niejaki mgr Łukasz Kozak, który powołując się m.in. na materiały śledcze TVN24 i „antyfaszystowskie pismo »Nigdy więcej«", przypomniał „kontrowersyjne tezy wcześniejszego artykułu w »Rzeczpospolitej«, w którym prof. Wieczorkiewicz ubolewał m.in. nad błędną, jego zdaniem, polityką władz II Rzeczpospolitej, które nie zawarły sojuszu z III Rzeszą, który mógłby prowadzić do wspólnego pokonania ZSRR i wspólnego odbierania defilady zwycięstwa na pl. Czerwonym w Moskwie przez marszałków Śmigłego-Rydza i Goeringa". Z protokołu z posiedzenia Rady Naukowej wynika, że wynurzenia Kozaka wsparli także inni historycy. Doktor Krzysztof Skwierczyński przypomniał, że pracownicy i studenci instytutu są spadkobiercami społeczności, która przed wojną zgodziła się na getto ławkowe i numerus clausus, w której pojawiał się postulat numerus nullus, co – jak zauważył – „kładzie na obecną społeczność akademicką obowiązek moralnego sprzeciwu wobec postaw rasistowskich i ksenofobicznych". Wieczorkiewicz znał kondycję intelektualną atakujących go hunwejbinów poprawności polityczno-historycznej i nic sobie z tego nie robił. Niestety, kilkanaście dni później zmarł.

Opisane powyżej wydarzenie, na bądź co bądź czołowym polskim uniwersytecie, najlepiej oddaje odwagę i trud, jakiego podjął się Piotr Zychowicz, pisząc swoją książkę o tym, jak „Polacy mogli u boku III Rzeszy pokonać Związek Sowiecki". Zychowicz, choć znany przede wszystkim z publikacji w prasie codziennej, jest historykiem, uczniem Wieczorkiewicza i to właśnie on przeprowadził z profesorem inkryminowany wywiad na łamach „Rzeczpospolitej". Jest więc oczywiste, że popełnił tę samą myślozbrodnię, więc zapewne również na niego spadną wkrótce gromy. Żeby było jasne: atakować Zychowicza będą zarówno postmarksistowscy determiniści historyczni wychowani na „słusznych" opracowaniach „powszechnie uznanych" badaczy, dla których jakakolwiek inna decyzja rządu RP i ministra Becka i tak nie odmieniłaby losu Polski w 1939 r., jak i pobożni patrioci, dla których z kolei dwie największe nasze klęski i hekatomby w XX w. – Wrzesień '39, a zwłaszcza Powstanie Warszawskie '44 – są owiane kultem moralnego zwycięstwa, dzięki któremu rzekomo bojący się Polaków Stalin nie włączył Rzeczypospolitej do Związku Sowieckiego. Każdy, kto próbuje tę historię roztrząsać, a więc i spojrzeć na nią krytycznym okiem, zaliczony jest albo do „bolszewików", albo do wyzwolonej z polskości „palikociarni". Dlatego niezwykle ważne jest zastrzeżenie, które poczynił Zychowicz na końcu swojej publikacji: „Tej książki nie napisałem ani z pozycji germanofilskich, ani antykomunistycznych. Ani z pozycji lewicowych, ani z pozycji prawicowych. Nie napisałem jej też z pozycji pacyfistycznych, militarystycznych, antysemickich, filosemickich, profaszystowskich, antyfaszystowskich ani jakichkolwiek innych. Napisałem ją z pozycji polskich". Można by rzec, że tak ujęta intencja autora jest osnową narracyjną całej książki. Nieprzypadkowo Zychowicz w różnych miejscach do znudzenia powtarza, że gdyby nie błędy polskiej polityki z lat 1938–1939, Rzeczpospolita uniknęłaby biologicznej zagłady jej obywateli, masowego ludobójstwa, utraty Kresów Wschodnich, zmiany struktury społecznej i utraty niepodległości na blisko pół wieku.

Apologetyka historyczna

Pracę Zychowicza uważam za niezwykle ważną i pożyteczną nie tylko z powodu faktu, że wpisuje się ona w niepopularny u nas nurt alternatywnej publicystyki historycznej, lecz przede wszystkim ze względu na jej apologetyczny charakter. „Pakt Ribbentrop-Beck..." to w pierwszym rzędzie obrona głównej tezy książki, na którą składają się jakby dwie zasadnicze refleksje autora:

1) polityczno-militarny sojusz Polski z III Rzeszą uratowałby naszą niepodległość, choć byłaby ona poddawana różnorakim zewnętrznym i wewnętrznym naciskom oraz ograniczeniom;

2) II wojna światowa przebiegałaby w dwóch etapach: kampanii zachodniej, podczas której w 1940 r. Niemcy pokonaliby państwa zachodniej Europy (poza Anglią), w 1941 r. wspólnie z Polską, Włochami, Rumunią, Węgrami..., dzięki miażdżącej przewadze militarnej, pobiłyby zaś Sowietów, zdobywając Moskwę i likwidując na zawsze sowiecki komunizm. Rosja – w jakiejś nowej formie państwowej, lecz na pewno nie bolszewickiej – zostałaby odepchnięta od Europy w stronę Azji, Polska stałaby się zaś głównym sojusznikiem Rzeszy w regionie i wspólnie z wolnymi narodami międzymorza budowałaby jakąś formę federacji państw Europy Środkowo-Wschodniej. W drugim etapie wojny (w latach 1944–1945), wzorem światowej rozgrywki z lat 1914–1918, Niemcy zostałyby ostatecznie pobite na Zachodzie przez koalicję anglosasko-francuską i zmuszone do odwrotu ze Wschodu, dzięki czemu Polska, która w ostatniej fazie wojny przeszłaby do obozu alianckiego, nie tylko utrzymałaby Kresy Wschodnie, ale także rewindykowałaby Gdańsk i część Prus Wschodnich z Olsztynem.

Jak przystało na solidny apologetyczny wykład, Zychowicz nie obawia się konfrontacji z obrońcami ekipy Mościckiego, Rydza-Śmigłego i Becka. Na blisko 350 stronach rozważa dziesiątki, może nawet setki kontrargumentów, które na przestrzeni ostatnich ponad 70 lat pojawiły się w publicystyce i historiografii krajowej, emigracyjnej czy obcej. Najważniejsze z nich dotyczą prawdziwych zamiarów Hitlera wobec Polski, reakcji Polski na proces zagłady Żydów oraz powojennych konsekwencji dla naszego kraju wynikających z naszego sojuszu z III Rzeszą. Najbardziej nośnym spośród nich jest argument związany z Holokaustem. Zychowicz zachowuje „zimną krew" i precyzyjnie podaje statystyki dotyczące uratowanych Żydów w krajach kolaborujących z Niemcami i na ziemiach przez hitlerowców podbitych. Wynika z nich jasno, że wszędzie tam, gdzie nie było choćby marionetkowego rządu i Niemcy mieli wolną rękę, by tworzyć getta i mordować Żydów, zginęło ich najwięcej. Obserwację tę potwierdza historyk Israel Gutman z Yad Vashem, z którym Zychowicz rozmawiał, pisząc swoją książkę: „Proszę zwrócić uwagę, że to właśnie tu mogli zrobić to zupełnie bezkarnie. W Polsce nie było żadnego miejscowego rządu i lokalnej administracji, żadnych niezależnych od Niemców instytucji, które mogłyby patrzeć im na ręce. Polska znajdowała się pod totalną okupacją i Hitler mógł robić na jej terenie, co mu się żywnie podobało. Był panem absolutnym sytuacji". Podobnie wypowiedział się Timothy Snyder: „Dla Żyda bowiem, który w czasie wojny mieszkał na obszarze, na którym struktury państwa zostały zniszczone, szanse przeżycia wynosiły 1 do 20. Tam natomiast, gdzie państwo przetrwało, szanse te wynosiły 1 do 2. Dotyczyło to również Rumunii, Włoch, Węgier i Bułgarii, które były sojusznikami Niemiec, a nawet samej III Rzeszy. Zniszczenie państw niosło więc ze sobą bardzo daleko idące konsekwencje". Wydaje się pewne, że gdyby Polska w 1939 r. nie postawiła wszystkiego na jedną kartę, nie byłoby zagłady Żydów. A przynajmniej polscy Żydzi nie ginęliby na tak wielką skalę. Trudno na poważnie założyć, że Polacy nagle zerwaliby z tradycją „państwa bez stosów" i wymordowaliby swoich sąsiadów.

Prostowanie mitów

Książka Zychowicza w pełni potwierdza zasadę, że historię piszą zawsze zwycięzcy. Opisując relacje polsko-niemieckie bezpośrednio po dojściu Hitlera do władzy (w styczniu 1933 r.), przypomniał on szereg faktów świadczących o pojednawczych wobec Polski gestach Hitlera. Fakty te są znane historykom, ale niemal nieobecne w świadomości historycznej Polaków patrzących na przedwojenne stosunki polsko-niemieckie jedynie przez pryzmat ogromu zbrodni niemieckich podczas wojny. Zafascynowany marszałkiem Piłsudskim jako pogromcą bolszewickiej Rosji Hitler dążył do zasadniczej przebudowy relacji z Polską. Autor książki „Pakt Ribbentrop-Beck..." przytacza dość znamienną wypowiedź Führera, która padła w przededniu objęcia przez niego urzędu kanclerskiego: „Jestem zdecydowany podjąć zachętę Piłsudskiego i od razu po przejęciu władzy zawrzeć dziesięcioletni układ z Polską. Cóż za odzew tego rodzaju układ będzie miał w Niemczech i na całym świecie! Niemcy znów są zdolne do zawierania sojuszy! Niemcy wyciągają rękę do swego dotychczasowego wroga!". 2 maja 1933 r., podczas spotkania z wysłannikiem Piłsudskiego – Alfredem Wysockim, Hitler podtrzymał swoje obietnice. Polsko-niemiecki pakt o nieagresji podpisany został w styczniu 1934 r. Piłsudski miał wówczas powiedzieć: „Gdyby Hitler nie przyszedł, wiele rzeczy by się nie udało". Później było jeszcze bardziej obiecująco. Z licznych notatek i raportów polskich dyplomatów z lat 1933–1938 wyłaniała się wizja polsko-niemieckiego sojuszu skierowanego przeciwko Stalinowi. W styczniu 1935 r. ambasador Lipski relacjonował słowa Göringa: „Polityka niemiecka musi w przyszłości szukać ekspansji w jakimś kierunku. Ekspansję tę w porozumieniu z Polską Niemcy mogą znaleźć na wschodzie, ustalając rejon zainteresowań dla Polski na Ukrainie, dla Niemiec na północnym wschodzie". Ponad dwa lata później podobne słowa usłyszał wiceszef MSZ Szembek: „Potrzebujemy Polski silnej. Polsce Bałtyk nie wystarcza, powinniście mieć oko na Morze Czarne". Jest faktem, że licząc na sojusz z Polską, Hitler na wielu polach odrzucił antypolski kurs weimarskich Niemiec. Szczególnie widoczne było to na gruncie problematyki związanej z mniejszościami narodowymi. Hitler niemal od razu porzucił Stresemannowską koncepcję „autonomii kulturalnej", która miała uczynić z Niemców w Polsce społeczność w istocie niezależną od administracji państwowej. Dał również więcej swobody działania Związkowi Polaków w Niemczech. W odpowiedzi w 1934 r. władze RP wyciszyły działalność antyniemiecką Związku Obrony Kresów Zachodnich, zmieniając nawet w geście pojednania jego nazwę na bardziej neutralną – Polski Związek Zachodni.

Dlaczego?

Rozprawa Zychowicza jest wielką pochwałą geopolityki, a jednocześnie hołdem złożonym jej trzem wybitnym przedstawicielom: Władysławowi Studnickiemu, Adolfowi Bocheńskiemu i Stanisławowi Mackiewiczowi, którzy mieli odwagę sprzeciwić się polityce Becka, przewidując upadek Polski. Autor za największego z nich słusznie postrzega zapomnianego dziś Studnickiego.

Zychowicz nie odpowiada jednoznacznie na pytanie, dlaczego mimo zawiązującego się sojuszu polsko-niemieckiego na przełomie lat 1938/1939 władze RP odrzuciły ofertę współpracy z Niemcami, a w kwietniu 1939 r. podpisały umowę z Brytyjczykami, która z kolei doprowadziła do paktu Ribbentrop-Mołotow i ściągnęła na nas agresję niemiecko-sowiecką. Snuje rozważania na temat infiltracji polskiego rządu przez sowieckie tajne służby oraz niekompetencji Mościckiego, Rydza-Śmigłego, a przede wszystkim Becka, który jeszcze latem 1939 r. ignorował informacje świadczące o zbliżeniu niemiecko-sowieckim. Profesjonalizmu zabrakło nawet przy ogłaszaniu mobilizacji, a później ewakuacji ministerstw, archiwów i złota Banku Polskiego. Upadająca pod naporem potęgi niemieckiej i wspierającej ją Armii Czerwonej osamotniona Polska była bez szans. Wódz Naczelny zostawił swoją armię na pastwę losu. Z kraju uchodzili też prezydent i rząd. Swoje owce pozostawił nawet prymas Polski August Hlond. Uciekająca do Rumunii ekipa rządowa nie zadeklarowała stanu wojny ze Związkiem Sowieckim, który w wyniku agresji 17 września 1939 r. zagarnął 52 proc. terytorium państwa. Rozpoczęły się fizyczna zagłada narodu i Holokaust...

Polityka „nieagresji" wobec Sowietów uzależniła Polskę od sojuszników zachodnich, którzy w 1939 r. sprowadzili na nas agresję niemiecko-sowiecką, nie informując nawet o tajnym protokole dołączonym do umowy Ribbentropa z Mołotowem. Przez całą wojnę Francuzi i Anglicy narzucali Polakom wygodną im reprezentację polityczną, poczynając od internowania prezydenta i rządu w Rumunii, przez Sikorskiego, na Mikołajczyku kończąc. Stosunek Churchilla i Roosevelta do Katynia oraz w ogóle niepodległości Polski jest ostatecznym potwierdzeniem błędu popełnionego przez polski rząd w 1939 r. Nasi sojusznicy mieli nas zabezpieczyć przed wojną, a rzucili na pożarcie Niemcom i Sowietom, z którymi w dodatku zawarli wkrótce sojusz i którym oddali we władanie połowę Europy.

Adolf Bocheński w 1937 r. napisał, że „państwowa racja stanu pozwala czasem na zasadnicze kompromisy ideologiczne". Cytował przy tym słowa Machiavellego: „Mając do czynienia z przyjacielem, nie należy nigdy zapominać, że może być wrogiem, a mając do czynienia z wrogiem, że może być przyjacielem". Tę lekcję politycznego i historycznego realizmu Piotr Zychowicz odrobił celująco. Oby nie on jeden...

6 września w klubie Ronina w Book House Cafe przy ulicy Świętokrzyskiej 14 w Warszawie odbędzie się dyskusja na temat książki. Udział w niej wezmą: Piotr Zychowicz, Sławomir Cenckiewicz i Rafał Ziemkiewicz.

Kiedy w marcu 2009 r. w swoim mieszkaniu umierał profesor Paweł Wieczorkiewicz, część jego kolegów z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego postanowiła go jeszcze zaocznie osądzić. Podobnie jak w „Roku 1984" George'a Orwella część historyków Uniwersytetu Warszawskiego przybrała szaty Policji Myśli, zarzucając nieobecnemu profesorowi popełnienie myślozbrodni!

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało 97% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski