W Alpach z Goethem

Nie trzeba być romantykiem, by zachwycić się cudami natury na szwajcarskim szlaku Goethego. Imponujące szczyty Alp, widowiskowe wodospady, jeziora i rzeki, lodowce i zielone doliny są porywające!

Publikacja: 13.10.2013 15:20

Szwajcaria - Śladem Goethego

Szwajcaria - Śladem Goethego

Foto: Archiwum autora, Monika Kuc MK Monika Kuc

Goethe tak był nimi zafascynowany, że odwiedzał Szwajcarię trzykrotnie. Po raz pierwszy w 1775 roku, gdy miał 26 lat, po raz drugi cztery lata później i po raz trzeci w wieku 48 lat. Nie on jeden w alpejskich pejzażach szukał natchnienia. Z romantyk?w inspirowały one także Byrona i Słowackiego.

Zobacz galerię zdjęć

Jestem w samym sercu szwajcarskich Alp, w berneńskim Oberlandzie. W panoramicznych  krajobrazach zadziwia mnie najbardziej rozległość alpejskich dolin, podkreślająca wysokość opasujących je g?rskich łańcuch?w i potęgująca poczucie przestrzeni. W g?rach ma się wrażenie, jakby ten niewielki kraj miał co najmniej parokrotnie większą powierzchnię.

Alpejską przygodę zaczynamy od doliny Lauterbrunnen, tej samej, kt?ra zainspirowała Tolkiena do stworzenia we „Władcy Pierścieni" Rivendell - siedziby elf?w i kr?la Elronda w dolinie pod G?rami Mglistymi.

Dolina wodospad?w

Tolkien odwiedził dolinę Lauterbrunnen (niem. czyste źródło) jako dziewiętnastolatek  w 1911 roku. Wywarła na nim niezatarte wrażenie. A wcześniej, w 1779 roku, zachwyciła Goethego, kt?ry pod wrażeniem znajdującego się w tej dolinie 297-metrowgo wodospadu Staubbach (wyjątkowego, bo wolnospadającego, a nie spływającego po skałach) napisał wiersz „Pieśń duchów nad wodami" (Gesang der Geister über der Wasser).

Wiersz zaczynający się od sł?w „Dusza człowieka jest jak woda" wyryto na kamieniu przy ścieżce skręcającej od szosy, przecinającej dolinę i g?rską wioskę Lauterbrunnen. Ścieżka prowadzi do schod?w ukrytych między wodną kaskadą a skalną ścianą.

Staubbach z perspektywy wygląda wspaniale, ale oglądany z bliska też dostarcza niezwykłych wrażeń. Huczy coraz groźniej, co kontrastuje z lekkością wodnej mgły, tworzącej przejrzystą kurtynę, zza kt?rej widać zalesione stoki. Gdy patrzy się na pieniście rozpryskującą się wodę, staje się jasne, dlaczego nosi nazwę „wodospadowy kurz" ( niem. Staub znaczy kurz).

Po drugiej stronie wzbija się ponad zieloną dolinę wyniosły szczyt Jungfrau (czyli Dziewicy, o wysokości 4158m n.p.m. ), a za nim w tym samym masywie wyłania się Mönch (Mnich, 4107 m) i Eiger (Olbrzym, 3970 m). Jungfrau nawet w środku lata, jak panna młoda, okryta jest bielą wiecznego śniegu i zasnuwających ją obłok?w.

Johann Wolfgang von Goethe wraz z księciem  Karolem Augustem z Weimaru podr?żowali do doliny Lauterbrunnen konno. Tolkien zdobywał ją na piechotę g?rskimi ścieżkami. My dotarliśmy znacznie łatwiej - pociągiem z malowniczego miasteczka Thun, z przesiadką w popularnej turystycznej miejscowości Interlaken.

Na wszystkich stolikach w pociągach wyrysowane są mapy z alpejskimi szlakami, więc bez trudu można zorientować się w terenie. Gdybyśmy pojechali dalej, dotarlibyśmy do najwyżej położonej w Europie stacji kolejowej  (3454m n.p.m. ) na przełęczy Jungfrejoch i zobaczylibyśmy stamtąd najdłuższy europejski lodowiec Aletsch (23 km) na południowych stokach Jungfrau. Kusi także odkrywanie kolejnych widowiskowych wodospad?w, kt?rych w dolinie Lauterbrunnen jest aż 72.

Region Jungfrau-Aletsch z powodu niezwykłych cud?w natury, został wpisany  na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Wieczorem wracamy do Thun, miasteczka położonego nad jeziorem o tej samej nazwie i przeciętego wpadająca do niego rzeką Aare. Zatrzymywał się w nim nie tylko Goethe, ale także Mendelsohn i Brahms. Początki Thun sięgają średniowiecza, o czym przypomina g?rujący nad nim czterobasztowy biały zamek z czerwonym dachem. Wygląda, jakby przeniesiono go wprost z baśni, ale naprawdę zbudował go książę Berchtold V von Zähringen w końcu XII wieku. Jedna z baszt i reprezentacyjna sala rycerska pamiętają jego czasy. Dziś w zamku znajduje się muzeum historyczne.

Przez bramy mur?w obronnych i strome staromiejskie zaułki wychodzi się wprost na zabytkową dwupoziomową ulicę Oberehauptstrasse lub na XVII-wieczny ratusz w rynku. Wieczorami w Thun największym powodzenie mają kawiarnie i restauracje na  otoczonej ramionami rzeki „wyspie Kleista" (nazywanej tak na cześć niemieckiego dramaturga, kt?ry też tu zawędrował). W dzień turyści ciągną  nad jezioro, gdzie nad samym brzegiem w pięknym angielskim parku stoi XIX-wieczny zamek Schadau. A w jego sąsiedztwie zaprasza okrągły budynek z najstarszą w Europie panoramą (38 m długości), przedstawiającą Thun z początku XIX wieku, namalowaną przez Marquarda Wochera.

Oko w oko z Sherlockiem Holmesem

Następnego dnia  ruszamy na wycieczkę do kolejnej g?rskiej doliny Rosenlaui w pobliżu miejscowością Meiringen. Na wąskiej stromej drodze wśr?d łąk i las?w niespodziewanie wyłania się drewniana budka ze strażnikiem inkasującym opłatę za przejazd samochodem. Piesi mogą skorzystać z ż?łtych pocztobus?w (Post Bus?w), ułatwiających każdemu dostęp do atrakcyjnych zakątk?w Alp. Wysiadamy  w sielskim krajobrazie, rozbrzmiewającym owczymi i krowimi dzwonkami.

I ruszamy prosto do lodowcowego wąwozu Gletscherschlucht (wstęp także płatny, ale doznania warte ceny). Strumień wody, wypływającej z lodowca Rosenlaui, w dolnym odcinku wąwozu upodabnia się do rwącego g?rskiego potoku, ale im wyżej się pniemy między wapiennymi skałami, nie mamy żadnych wątpliwości, że to wodospad, gwałtownie kipiący na kamiennych progach. Wysoko ponad naszymi głowami prześwituje niebo, a obok spadają grzmiące kaskady w skalną przepaść, raz rozświetlaną promieniami naturalnego światła, raz ginącą w mroku. Woda  nadała skałom oryginalne „architektoniczne' formy i nieraz mamy wrażenie, jakbyśmy wędrowali pod łukami gigantycznej katedry, wykutej przez samą naturę.

W drodze powrotnej w Meiringen niespodzianka - pomnik...Sherlocka Holmesa, dzieło brytyjskiego rzeźbiarza Johna Doubledaya. To nie przypadek, że stanęliśmy oko w oko ze słynnym  detektywem właśnie tutaj. Artur Conan Doyle w jednym z opowiadań zaprowadził  go w te okolice. Holmes w alpejskiej scenerii stoczył walkę ze swym wrogiem - profesorem Jamesem Moriartym, kt?ra skończyła się tragicznie. Detektyw spadł z kamiennego progu i zginął w wodospadzie Reichenbach (autor podziwiał go podczas pobytu w Szwajcarii w 1891). Czytelnicy nie chcieli się z tym pogodzić. Krąży opowieść, że Holmes wcale nie zginął, uratował się w ostatniej chwili, chwytając gałęzi. Do Meiringen regularnie pielgrzymują członkowie londyńskiego Towarzystwa Sherlocka Holmesa.

Przechytrzyć diabła

Z Meiringen serpentynową drogą jedziemy na przełęcz Grimsel (2165 m). Jest to miejsce surowej, ale porywającej urody. Nagie granitowe skały, jakby z gruba ociosane, wyglądają księżycowo. Majestatyczne szczyty przeglądają się w sztucznych jeziorach Grimselsee i Räterichsbodensee, wzmocnionych  zaporami i w naturalnym Totensee. Przed wiekami ludzie przeprawiali się przez tę przełęcz na mułach, bo tędy prowadził najkrótszy handlowy szlak z Lucerny do Mediolanu. I teraz, mimo cywilizacyjnych przemian, okolica ta nie straciła pierwotnej dzikości.

W samo południe słońce mocno grzeje. Zatrzymujemy się przy hotelu Grimsel Hospiz w stylu alpejskim (kiedyś schronisku pionier?w turystyki). Jego okna z jednej strony wychodzą na Grimselsee, z drugiej na lodowiec. Między szczytami kłębią się chmury o fantastycznych kształtach.

Potem ruszamy na niedaleką Przełęcz św. Gottharda (2108 m. n.p.m). Pejzaż z wyniosłymi nagimi g?rskimi łańcuchami nastraja refleksyjnie. Przestaje tu dziwić, że 26-letni Goethe po powrocie z przełeczy św. Gottharda zerwał zaręczyny z c?rką frankfurckiego bankiera, piękną Lili, bo zrozumiał, że mieszczańskie życie nie jest drogą dla poety.

Temperatura gwałtownie spada, ale ruch turystyczny pozostaje duży, bo to najpopularniejsze przejście łączące p?łnocny niemieckojęzyczny kanton Uri z południowym włoskojęzycznym Ticino.

Od p?łnocy z miejscowości Andermatt prowadzi na przełęcz św. Gottharda niesamowita trasa przez widowiskowy wąwóz Schöllenen z legendarnym Diabelskim Mostem nad kanionem o pionowych granitowych ścianach i ze spienioną rzeką Reuss. Legenda m?wi, że kiedy w XIII wieku ludzie chcieli zbudować pierwszy most w tym miejscu, okazało się to tak trudnym zadaniem, że wezwali na pomoc diabła, kt?ry ochoczo się zgodził, stawiając jednak warunek, że dusza pierwszej osoby, kt?ra przejdzie przez most będzie jego.

Mieszkańcy kantonu Uri nie protestowali, ale diabła przechytrzyli, posyłając na most kozła. Diabeł wpadł w furię i rzucił kamieniem. Zamierzał zniszczyć most, ale chybił celu, gdy zobaczył starą kobietę kreślącą na skale krzyż. Dziś w tym miejscu biegną dwa mosty, połączone pętlami 560-metrowej szosy, niknącej w dawnym militarnym tunelu, najstarszym w Alpach.

We wrześniu 1799 roku na moście Diabelskim Moście doszło do wielkiej bitwy wojsk napoleońskich pod wodzą generała Lecourbe i rosyjskich, prowadzonych przez generała Suworowa (tego samego, kt?ry stłumił insurekcję kościuszkowską). Zwycięstwo Rosjan upamiętnia monument z krzyżem wykutym w skale. Pomnik wzniesiono w stulecie bitwy. Napis na nim głosi: "Pamięci dzielnych towarzyszy feldmarszałka Suworowa-Rymnickiego, księcia Italii, którzy stracili życie w czasie marszu przez Alpy w 1799r." Suworow ma też własny konny pomnik na Przełęczy św. Gottharda, postawiony tam w 200-lecie bitwy na Diabelskim Moście.

Dziś mieszkańcy Andermatt pokładają wielkie nadzieje w inwestycje egipskiego miliardera Samiha Sawirisa. Od paru lat głośno o nich w całej Szwajcarii. Mają przemienić Andermatt  w luksusowy ośrodek zimowych sport?w.

Wielu turyst?w zatrzymuje się na przełęczy na noc w zmodernizowanym St. Gotthard Hospiz (obecnie to g?rski hotel; kiedyś hospicjum prowadzone przez kapucyn?w). Najstarszą budowlą  na przełęczy jest pamiętająca XII wiek kaplica św. Gottharda. A najnowszą - otwarte przed rokiem nowoczesne muzeum „Sasso San Gottardo" (ulokowane w dawnych podziemnych fortyfikacjach). Multimedialna ekspozycja poświęconą jest m.in. energii, zjawiskom klimatycznym (np. burzom i trzęsieniom ziemi) oraz ochronie środowiska.

Przełęcz św. Gotarda można pokonać tunelem szybkiego ruchu, ale wolimy ją opuścić południową starą drogą Via Tremola w kierunku Airolo. Widoki i emocje na 24 ostrych zakrętach przyprawiające o zawr?t głowy, choć z pewnością to trasa wyłącznie dla wytrawnych kierowc?w.

Spotkania gigant?w

Kierujemy się zn?w na p?łnoc do Altdorf, stolicy kantonu Uri, kt?rą rozsławł Wilhelm Tell, legendarny szwajcarski bohater narodowy. Podziwiamy pomnik Tella, ale i nie zapominamy zajrzeć do hotelu „Zum Schwarzen Löwen" – „Pod czarnymi lwem", gdzie Goethe nocował podczas ostatniej szwajcarskiej podr?ży. Poeta nie sypiał  na kamieniu. Podróżował w komfortowych warunkach, o czym najlepiej świadczy ten pok?j z wielkim dębowym łożem w najbardziej reprezentacyjnym punkcie miasta.

Goethe przybył do Altdorf, podążając śladem Wilhelma Tella, ale to nie on, lecz jego przyjaciel - r?wnie wielki romantyk Fryderyk Schiller napisał dramat „Wilhelm Tell". Przypomina nam o tym rejs po Jeziorze Uri na zabytkowym parowcu z 1906 roku o imieniu „Schiller".

Kompania literackich gigant?w w finale naszej podr?ży w Zurychu powiększa się jeszcze o Johanna Caspara Lavatera, wielkiego szwajcarskiego poetę, teologa i filozofa. Goethe dwukrotnie odwiedzał go w Zurychu, by wymieniać myśli i wieść wspólne dysputy.

W zabytkowej zurychskiej restauracji - Keiser's Reblaube&Goethestübli, kt?ra serwuje tradycyjne szwajcarskie dania, jak Züricher Geschnetzeltes (grzyby z wołowiną i zapiekane tarte ziemniaki) czujemy się jakby obaj tw?rcy towarzyszyli nam przy stole. Biesiadujemy w nastrojowej sali, kiedyś pokoju, w kt?rym Goethe nocował w mieszkaniu Lavatera.

O przyjaźni Goethego i Lavatera opowiadają nam w Zurychu Ursula Caflisch-Schnetzler, kuratorka zbior?w pobliskiego Domu Lavatera i edytorka wielotomowego wydania jego dzieł oraz pastor Ueli Greminger, autor książki o obu myślicielach. Pastor prowadzi nas także na wieżę kościoła św. Piotra (kiedyś parafii Lavatera), skad roztacza się wspaniały panoramiczny widok na cały Zurych.

Monika Kuc

Goethe tak był nimi zafascynowany, że odwiedzał Szwajcarię trzykrotnie. Po raz pierwszy w 1775 roku, gdy miał 26 lat, po raz drugi cztery lata później i po raz trzeci w wieku 48 lat. Nie on jeden w alpejskich pejzażach szukał natchnienia. Z romantyk?w inspirowały one także Byrona i Słowackiego.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 97% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski