Jeden z ważniejszych bohaterów kultury popularnej w Polsce powróci w powieści „Sezon burz", która ukaże się 6 listopada. Na tę wieść zareagowali nie tylko miłośnicy fantastyki. Cykl powieści Andrzeja Sapkowskiego stanowił ważne doświadczenie czytelnicze kilku pokoleń, które na przełomie wieków z wypiekami na twarzach śledziły losy białowłosego zabójcy potworów. Niezależnie od lekceważącego stosunku krytyków twórca „Miecza przeznaczenia" jest jednym z najbardziej wpływowych pisarzy ostatniego dwudziestolecia, kształtującym zbiorową wyobraźnię.
„Sezon burz" nie jest kontynuacją przygód Geralta, tylko poboczną historią epizodyczną. Powieść utrzymana w dobrze znanej czytelnikom stylistyce – walki z potworami przeplatają się z intrygami, w które Geralt zostaje wplątany.
Choć przedsprzedaż trwa krótko, już sprzedano tysiące egzemplarzy, a do premiery jeszcze ponad tydzień. Wydawnictwo opublikowało pierwszy rozdział książki, w którym Geralt walczy z bestią. W Internecie już toczą się spory o to, czy warto było wracać do historii Wiedźmina. Z jednej strony jest radość i podniecenie, z drugiej obawa przed rozczarowaniem. Zderzenie z dawną fascynacją kończy się różnie. Jednym z wariantów może być los „Gwiezdnych Wojen", do których George Lucas wrócił po latach i rozczarował starych fanów.
Trudno było przeoczyć modę na powieści o Wiedźminie. Koniec lat 90. to era przed Facebookiem. Internet był na kabel telefoniczny, a młodzież, zamiast patrzeć w smartfony, siedziała zaczytana właśnie w powieściach Sapkowskiego. Chwilę później miało się zacząć szaleństwo „Władcy Pierścieni", ale jeszcze rządził Wiedźmin. Z kolei „Harry Potter" przy powieściach Polaka wydawał się naiwną bajką.