Śmierć modelki, autor znikł

Pierwsza powieść byłego żołnierza Roberta Galbraitha to naprawdę udany debiut. Należy w tym miejscu dodać tylko jedno zastrzeżenie – powieść istnieje, lecz pisarz już niekoniecznie.

Publikacja: 08.02.2014 00:18

Red

Książka ukazała się w Wielkiej Brytanii w kwietniu 2013 roku i nie wzbudziła większego zainteresowania. Do lipca sprzedało się ledwie 1500 egzemplarzy. Wtedy jednak wskoczyła nagle na listy bestsellerów. Co się zmieniło przez te kilka miesięcy? Odpowiedź jest prosta: autorstwo.

Kryminał debiutanta podzieliłby zapewne losy wszystkich tych powieści, które pojawiają się na rynku, żyją cichą egzystencją przez kwartał, by w końcu na zawsze wyparować ze świadomości czytelników. Tak się jednak przypadkowo złożyło, że wskutek śledztwa przeprowadzonego przez „The Sunday Times" i przecieku z pewnej kancelarii prawniczej czytelnicy dowiedzieli się, że Robert Galbraith to w rzeczywistości Joanne Kathleen Rowling, autorka cyklu o Harrym Potterze. I oczywiście natychmiast ruszyli do księgarń.

Fakt, że sprzedaż „Wołania kukułki" poszybowała w Wielkiej Brytanii dopiero wtedy, mówi jednak więcej o czytelnikach niż o samej książce. Angielska pisarka zaryzykowała, przeprowadziła eksperyment na samej sobie i dostała kolejną lekcję rynku. Z próby zmierzenia się z literaturą gatunkową Rowling wyszła jednak zwycięsko – mamy do czynienia z inteligentnym kryminałem, którego głównym walorem jest nie tyle intryga, ile sposób, w jaki autor(ka) kreuje powieściowy świat i swoich bohaterów.

„Wołanie kukułki" nawiązuje do tradycji kryminału spod znaku Agathy Christie, gdzie detektyw używa raczej głowy niż mięśni i częściej dedukuje, niż goni na złamanie karku za członkami tajnych stowarzyszeń, seryjnymi mordercami czy innymi zboczeńcami.

Z drugiej strony – co najmniej od czasów Wallandera detektyw winien borykać się z problemami osobistymi i przypadłościami, do których taki Marlowe nie przyznałby się nawet na torturach. W konkursie na bohaterów z różnorodnymi deficytami Cormoran Strike zająłby wysoką pozycję, ma bowiem naprawdę sporo słabych punktów, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że dochodzenie prowadzi w środowisku bogatych lub bardzo bogatych ludzi z pierwszych stron tabloidów: bywa drażliwy, nieprzyjemny, niekiedy pije, a do tego jest biedny. Przede wszystkim jednak od współczesnych standardów odbiega jego wygląd: Cormoran jest zwalisty, zapuszczony, bardzo włochaty, no i jednonogi, jako że stracił stopę na misji w Afganistanie. Oczywiście posiada też liczne walory: jest potwornie inteligentny, niezwykle przyzwoity i posiada nieco straceńczy urok, który magnetycznie działa na kobiety. Ma też za sobą odpowiednio dramatyczne przeżycia miłosne; w chwili kiedy go poznajemy, rozstaje się właśnie w burzliwy sposób z Charlotte, czego widomym dowodem są bruzdy pozostawione na twarzy detektywa przez jej paznokcie.

Świadkiem tej sceny staje się przyszła sekretarka Strike'a Robin Ellacott, nie mniej inteligentna niż on, za to ze zdecydowanie lepiej poukładanym życiem – przynajmniej do czasu, gdy dociera do niej, że wolałaby pracować za niewielką pensję agencji detektywistycznej, niż usychać z nudów w jakimś biurze. Miło i oryginalnie ze strony Rowling, że skupiając się na zarysowaniu skomplikowanych relacji między tą dwójką, nie prowadzi nas prosto do łóżka, w którym oboje lądują. Choć po pewnych napomknieniach łatwo dojść do wniosku, że w dalszym ciągu serii nie unikniemy takich perypetii, w „Wołaniu kukułki" autor(ka) skupia się na szczęście na zmianie, jaka powoli zachodzi w relacjach bohaterów: od wzajemnej niechęci po coraz mniej tajoną sympatię, ewoluującą ewidentnie w stronę przyjaźni.

Wśród walorów kryminału Rowling/Galbraitha należy też wymienić udaną satyrę na popkulturę, z jej szaleńczą pogonią za idolami, skandalami i łzawością. Świat celebrytów, gwiazd muzyki i mody ukazany jest tu w satyrycznym, choć nie groteskowym świetle, co sprawia, że spod grubych warstw makijażu, garderoby tworzonej na potrzeby medialnych gwiazd i jeszcze grubszymi nićmi szytych póz wynurza się pustka gestów i emocji. W tym świecie wszystko jest bowiem na pokaz i na sprzedaż – również ból.

Flesze paparazzich oślepiają bohaterów powieści, a przy tej okazji i czytelnika, który będzie miał duże problemy, by na własną rękę znaleźć rozwiązanie zagadki. Największym bowiem walorem wątku kryminalnego powieści jest to, jak autor(ka) myli tropy, zwodzi odbiorcę, sugeruje mu błędne rozwiązania zagadki. Strike to dedukcyjny geniusz, który – jak można wnioskować z pojawiających się tu i ówdzie wzmianek – szybko zaczyna domyślać się prawdy, ale sugestie, że detektyw wie więcej, niż głośno mówi, dodają apetytu na lekturę i pozwalają czytelnikowi stanąć z nim w szranki oraz wykazać się domyślnością. Trzeba jednak powiedzieć, że rozwiązanie tajemnicy morderstwa na własną rękę może okazać się trudne. Szkoda też, że sposób, w jaki poprowadzony jest finał sprawy, odstaje nieco od poziomu całości i nieco rozczarowuje – choć wszystko tu do siebie pasuje, motywy sprawcy stają się jasne, a ostatecznie okazuje się, że nitki, które trzyma w ręku Cormoran, są ze sobą powiązane, to jednak wyjaśnienie zagadki wydaje się trochę zbyt wydumane.

Zapewne inaczej odbierałoby się „Wołanie kukułki" bez świadomości, kto jest prawdziwym autorem kryminału. Niemniej jednak, niezależnie od marketingowego szumu, warto zauważyć, że angielska pisarka popełniła sprawną i dobrze skonstruowaną powieść. Niewiele trupów, za to sporo satysfakcji – tak mógłby brzmieć przepis na kryminał sygnowany przez Rowling.

Autor jest pisarzem i krytykiem literackim. Ostatnio wydał powieść „Anomalie"

Książka ukazała się w Wielkiej Brytanii w kwietniu 2013 roku i nie wzbudziła większego zainteresowania. Do lipca sprzedało się ledwie 1500 egzemplarzy. Wtedy jednak wskoczyła nagle na listy bestsellerów. Co się zmieniło przez te kilka miesięcy? Odpowiedź jest prosta: autorstwo.

Kryminał debiutanta podzieliłby zapewne losy wszystkich tych powieści, które pojawiają się na rynku, żyją cichą egzystencją przez kwartał, by w końcu na zawsze wyparować ze świadomości czytelników. Tak się jednak przypadkowo złożyło, że wskutek śledztwa przeprowadzonego przez „The Sunday Times" i przecieku z pewnej kancelarii prawniczej czytelnicy dowiedzieli się, że Robert Galbraith to w rzeczywistości Joanne Kathleen Rowling, autorka cyklu o Harrym Potterze. I oczywiście natychmiast ruszyli do księgarń.

Pozostało 86% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski