Mimo iż rosyjski sojusznik Baszar Asad został obalony jeszcze w grudniu 2024 roku, Kreml nadal ma na terenie Syrii trzy duże bazy wojskowe. Po okresie początkowego zamieszania Moskwa powoli zwiększa liczebność tych garnizonów, a nawet próbuje ingerować w syryjską politykę.
– My teraz te kontakty kontynuujemy, by osiągnąć taką decyzję, która by odpowiadała rosyjskim interesom – mówił rosyjski wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Wierszinin o trwających cały czas rozmowach z syryjskimi władzami o pozostawieniu rosyjskich wojsk w ich kraju.
Czytaj więcej
Rezultatem bliskowschodniej podróży prezydenta USA są nie tylko lukratywne kontrakty handlowe, le...
Dyplomatyczna gra o bazy i dostawy zboża
Rosjanie stacjonują nadal w porcie Tartus na wybrzeżu Morza Śródziemnego, w odległej o 50 km na północ bazie lotniczej Hmeimim oraz w Kamiszli, na północnym wschodzie Syrii, w pobliżu tureckiej granicy. Tartus i Hmeimim odgrywają kluczową rolę w zaopatrywaniu rosyjskich sił w Afryce i na Bliskim Wschodzie.
Syryjczykom udało się na razie odebrać Rosjanom zarząd portu w Tartus (ale pozostała na jego terenie rosyjska baza). Moskwa nie wywiązywała się z kontraktu podpisanego jeszcze z obalonym prezydentem Asadem, nie inwestowała w infrastrukturę portową, doprowadzając do jej degradacji. Po usunięciu rosyjskich zarządców Damaszek podpisał kontrakt wart 800 mln dol. z firmą DP World ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich na odbudowanie portu i zarządzanie nim.