Bestsellery

Książki marca

Aktualizacja: 13.04.2014 09:19 Publikacja: 11.04.2014 18:21

Bestsellery

Foto: Plus Minus

1.

Malarz Zdzisław Beksiński, jeden z dwóch bohaterów książki Magdaleny Grzebałkowskiej „Beksińscy. Portret podwójny" (Znak), przyjaźnił się z historyk Marią Turlejską, do której w latach 60. i 70. wysłał z Sanoka około 500 listów. Tematyka tej korespondencji była bardzo szeroka, nieraz obejmująca też politykę. „W 1967 roku – czytamy – trwa rewolucja kulturalna. Mao Tse-Tung uważany jest za poetę rewolucji, ale Beksiński, który jest zdania, że z komunizmem należy walczyć, pisze do Turlejskiej, że uważa Chiny za śmiertelnego wroga i niedoceniane niebezpieczeństwo dla całego świata, a Mao jest tylko »tłustą nadzianą kiszką« i »obrzydliwym nadmuchiwanym balonem«. W takim znaczeniu poetą rewolucji był i Hitler, a jednym z jego poematów »Noc długich noży«".

Oburzona Turlejska, w końcu działaczka komunistyczna i wieloletnia guru Adama Michnika, wytyka malarzowi, że przemawia przez niego „sanocka kołtuneria", której nienawidzi. Ten odpisuje: „Spostrzegłem (...) podczas lektury Pani listu, że jestem dyskretnie zapędzany na własne podwórko – specjalisty od wzruszeń artystycznych i jako takiego gotowa mnie Pani tolerować, a nawet podziwiać, natomiast jako normalnego człowieka, mającego jeszcze (o zgrozo) inne poglądy (...) uważa mnie Pani za istotę nie do przyjęcia w towarzystwie (...) gotów jestem pisać wyłącznie na tematy zachodów i wschodów słońca, »wewnętrznego rozdarcia współczesnego człowieka«. (...) Proszę mnie jednak w takim wypadku nie prowokować i również nie pisać na tematy drażliwe, bo jak mi Bóg miły, doczeka się Pani epitetu »mieszczki z Warszawy«, jak ja doczekałem się »kołtuna z Sanoka«".

2.

Raczej wyjątkowo przychodzi mi podpisać się pod słowami Adama Szostkiewicza z „Polityki". Tym razem to czynię: owszem, największym, a kto wie, czy nie jedynym, walorem „Jestem bardzo w rękach Bożych" Jana Pawła II (Znak) są doskonale dobrane, niebanalne fotografie i staranność edycji.

3.

Bohaterce „Bridget Jones. Szalejąc za facetem" Helen Fielding (Zysk i S-ka) lata lecą, do problemów z mężczyznami dochodzą kłopoty z dziećmi, ale wdówka (!) z twarzą Renée Zellweger nie daje się przeciwnościom, nadal rozbrajając czytelników przebojowością, humorem i wdziękiem.

4.

Jake Fisher, bohater „Sześć lat później" Harlana Cobena (Albatros), monologuje (wewnętrznie): „Uważam się za człowieka oświeconego. Nie wierzę w los, przeznaczenie czy podobne bzdury i przesądy, a jednak byłem tu, usprawiedliwiając swoje impulsywne zachowanie w taki właśnie sposób: jestem tutaj, ponieważ mam tu być, mówiłem sobie. Musiałem zarezerwować ten lot. Nie wiedziałem dlaczego. Widziałem na własne oczy, jak Natalie wychodzi za innego, a jednak nawet teraz nie mogłem tego zaakceptować. Wciąż czułem potrzebę zamknięcia tej sprawy. Sześć lat temu Natalie rzuciła mnie, zostawiając liścik, że wychodzi za swojego dawnego chłopaka. Następnego dnia otrzymałem zaproszenie na ich ślub. Nic dziwnego, że to wszystko wciąż wydawało się jakieś... niedokończone. Teraz jestem tu w nadziei, że znajdę, jeśli nie zamknięcie, to przynajmniej uzupełnienie tej historii". Nadzieja nie okaże się płonna, ale historia będzie przerażająca, zupełnie nie dla oświeconych racjonalistów.

5.

„Złodziejka książek" Markusa Zusaka (Nasza Księgarnia) przedstawia ludzi znajdujących się w sytuacjach ekstremalnych. Jak Maks Vandenburg w Niemczech pod rządami hitlerowców i ukrywający go w piwnicy Hubermannowie, dla których martwy Żyd byłby jeszcze gorszy niż żywy.

6.

Mając w pamięci rwetes, jaki powstał po publikacji książki „Resortowe dzieci. Media" Doroty Kani, Jerzego Targalskiego i Macieja Marosza (Fronda), przypomnę, że zapowiadane są cztery następne części cyklu: o służbach, polityce, biznesie i nauce. Będzie głośno.

7.

Ignacy Karpowicz w „Gazecie Wyborczej" orzekł, że „Antologia polskiego reportażu 100/XX" pod redakcją Mariusza Szczygła (Czarne) jest dziełem tak wyjątkowym, iż „próba napisania szczegółowej recenzji byłaby tym samym, co porwanie się na szczegółowe zrecenzowanie Biblii". A chodzi, po prostu, o zbiór reportaży powstałych na naszych ziemiach po 1901 roku. Jak ów zbiór ma się do Pisma Świętego? A to już słodka tajemnica znana jedynie w okolicach ulicy Czerskiej.

8.

Z kolejnego bestselleru Anny Starmach „Pyszne 25. Nowa porcja przepisów" (Znak) dowiemy się, między innymi, jak przyrządzić leniwe. Kluski, oczywiście. Czas mamy taki, że przydałoby się raczej przypomnieć młodszym wiekiem (bo starsi wiedzą to aż za dobrze), jak dać sobie radę z ruskimi. Pierogami też, ale nie tylko.

9.

„Ja, Inkwizytor. Głód i pragnienie" (Fabryka Słów), podobnie jak inne książki z „inkwizytorskiego" cyklu Jacka Piekary, jest sprawnie napisanym czytadłem, prezentującym – jakoby – alternatywną wizję chrześcijaństwa. I po co nadużywać wielkich słów w odniesieniu do rzeczy całkiem małych?

10.

„Rycerz Siedmiu Królestw" George'a R.R. Martina (Zysk i S-ka) to trzy opowieści o tym samym błędnym rycerzu, wyróżniającym się, powiedzmy, ciężkim pomyślunkiem. Dla fanów Martina i „Gry o tron" rzecz smakowita, dla całej reszty obojętna.

11.

W „Inferno" (Sonia Draga) Dan Brown pomieścił dziecięcą wyliczankę:

Wianuszek, różowy wianuszek,

złóżmy przy nim kwiatuszek,

apsik, apsik, apsik,

my też padniemy w mig.

Jedna z bohaterek powieści „recytowała ten wierszyk – wyjaśnia autor – jako uczennica angielskiej szkoły, dopóki się nie dowiedziała, że jego treść dotyczy wielkiej zarazy, która dotknęła Londyn w 1665 roku. Słowa »różowy wianuszek« opisywały wygląd różowej wysypki, która tworzyła się wokół późniejszych wybroczyn, wskazując, kto został zarażony. Osoby cierpiące nosiły przy sobie bukiety kwiatów, aby ukryć odór bijący z gnijących ran, a także zabić smród, którym miasto przesiąkało po codziennym paleniu setek zwłok. Reszty nie trzeba było tłumaczyć". Rzeczywiście, nie trzeba, co najwyżej zadumać się można nad tym, jak blisko od dziecięcej zabawy (i literatury) do makabry.

12.

Były trzy tomy „Achai", a następnie tyleż samo tomów „Pomnika cesarzowej Achai". Czy trzeci tom (800-stronicowy) drugiej z tych powieści Andrzeja Ziemiańskiego (Fabryka Słów) zamyka wreszcie całą historię? Chyba nie.

13.

Po edycji „Sławnych par PRL" Sławomira Kopra (Czerwone i Czarne) znowu pojawiły się zarzuty, że popularny autor bezlitośnie banalizuje historię. Przepraszam, a czy to, co w swoich memuarach pisały jego bohaterki, np. Nina Andrycz czy Maryla Rodowicz, nie było banalne? Prowadziły żywoty celebryckie, choć w ich złotych latach nieznane było jeszcze dzisiejsze znaczenie tego słowa. Nie litujmy się więc za bardzo nad osobami, które same chętnie uchylały rąbka swoich intymnych sekretów.

14.

Czytając „Prawie siostry" Marii Ulatowskiej (Prószyński i S-ka), przenosimy się do Bydgoszczy. Miasta, któremu za sprawą eksministra Rostowskiego przyda się promocja. Zachęcam więc do lektury, jako że gród nad Brdą zasługuje przynajmniej na to, by wiedzieć, jak się jego nazwę odmienia.

15.

„Anioły jedzą trzy razy dziennie" Grażyny Jagielskiej (Znak) – porównanie z „Lotem nad kukułczym gniazdem" zdecydowanie na wyrost.

16.

„Ranczo" Roberta Bruttera (pseudonim) i Jerzego Niemczuka (Wydawnictwo Literackie), dzięki telewizyjnemu tasiemcowi aż za dobrze znane, potraktować można jako skarbnicę sentencji, niegdyś zwanych ludowymi. Choćby takich: „Jak źle idzie, to niedobrze, ale jak za dobrze idzie, to też źle".

17.

„»Masa« o kobietach polskiej mafii" Artura Górskiego (Prószyński i S-ka) to opowieść bandziora, który skorzystał z przywilejów świadka koronnego. I teraz nadaje na swoich kumpli, a przede wszystkim na ich żony i kochanki. Tym samym wprowadza te „git-falbany" do literatury. Faktu? Kto chce, niech wierzy.

18.

Leonardo DiCaprio za rolę autora „Wilka z Wall Street" Jordana Belforta w filmie Martina Scorsese Oskara w końcu nie dostał; faworyzowany film został zresztą potraktowany po macoszemu, nie przeszkadza to jednak w dobrej sprzedaży książki stanowiącej podstawę do realizacji tego obrazu. W Polsce wydał ją Świat Książki.

19.

Jak to brzmi! Pułkownik Aleksander Makowski w książce „Zawód: szpieg" Michała Majewskiego i Pawła Reszki (Czarna Owca) opowiada między innymi o tym, jak wygląda szkolenie w tajnym ośrodku w Kiejkutach, gdzie ponoć kształci się przyszłych szpiegów. Ale skoro o tym ostatnim piszą Reszka z Majewskim, to jaki on tajny?

20.

Jerzy Pilch ma szczęście do kinematografii polskiej. „Spis cudzołożnic" i „Żółty szalik" pomogły, a przynajmniej nie zaszkodziły, jego prozie, pisarz sam też pokazał się w produkcji pod tytułem „Wtorek", no, mniej udanej. Ale „Pod mocnym aniołem" było przecenione, zarówno jako obraz kinowy, jak i sama powieść, nagrodzona Nike, a obecnie w edycji Świata Książki znów sprzedająca się, niczym przed laty, jak świeże bułeczki.

21.

Anna Starmach, autorka przepisów kulinarnych „Pyszne 25" (Znak), powiada o sobie, że lubi jeść i lubi gotować. Co do mnie, jeść lubię, o gotowaniu nie mam pojęcia. Zauważyłem jednak, że przepisy Starmach to mają do siebie, że znają je wszyscy. I pewnie dlatego cieszą się one tak dużym powodzeniem. My, Polacy, tak mamy (patrz: „Rejs", gdzie wprawdzie chodzi o filmy, a nie o jedzenie, ale to drobiazg).

22.

„Zaklinacz czasu" Mitcha Alboma (Znak) zwraca naszą uwagę na czas, który odmierzamy bez przerwy, sprawdzamy go, żyjemy według ruchu jego wskazówek. A przecież można inaczej, zwłaszcza że czas bywa wrogi. Niedawno przekonali się o tym mieszkańcy Krymu (a jak się nie przekonali, to się przekonają), którym Rosjanie zafundowali swój czas. Odtąd rytm ich życia mają odmierzać kremlowskie kuranty. Przed wielu laty Rosjanie, występujący wówczas jako Sowieci, tak się rozpędzili, że zaprowadzili swój czas nawet w Białymstoku i Łomży. Starsi mieszkańcy tych miast nie najlepiej wspominają ten eksperyment.

23.

„Transsyberyjska" Piotra Milewskiego (Znak) opowiada o niezwykłej podróży, która zaczęła się najzwyczajniej w świecie: „Białoruski pogranicznik wziął ode mnie paszport i kazał spojrzeć sobie w oczy. Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę, marszcząc brwi i porównywał mnie żywego z fotografią. W końcu podziękował i wyszedł z wagonu. Po kilku minutach wrócił i bez słowa oddał dokument. Zdawało mi się, że nawet się uśmiechnął". Co było dalej? A to już sprawdźcie sobie, Drodzy Czytelnicy, sami.

24.

„Zagrożeni" – trzeci tom sagi „Wybrani" napisanej przez C.J. Daugherty (Wydawnictwo Otwarte). Nazywa się to literaturą młodzieżową. Bardzo być może, że nią jest.

25.

„Amon" Jennifer Teege i współpracującej z nią dziennikarki Nikoli Sellmair (Prószyński i S-ka) jest historią wstrząsającą i, na pierwszy rzut oka, nieprawdopodobną. Jennifer jest wychowaną w rodzinie zastępczej, a studiującą w Izraelu córką Niemki i Nigeryjczyka. Jej karnacja najprawdopodobniej bardzo by się nie spodobała dziadkowi, którym był Amon Goeth, powieszony za zbrodnie wojenne komendant obozu w krakowskim Płaszowie. Po „Liście Schindlera" Spielberga słyszał o nim cały świat. Dziś ten świat zna jego wnuczkę. Wydawca na okładce książki wybił zdanie: „Mój dziadek by mnie zastrzelił". Najprawdopodobniej wnuczka Goetha ma rację.

26.

„Bóg nigdy nie mruga" Reginy Brett (Insignis Media) ma podtytuł: „50 lekcji na trudniejsze chwile w życiu". Wniosek najważniejszej z tych lekcji jest porażająco prosty: „Życie jest dobre".

27.

„Mroczny anioł" Virginii C. Andrews (Prószyński i S-ka) to druga część nowej sagi autorki znanej z bestsellerowych „Kwiatów na poddaszu". A żeby było ciekawiej, na naszym rynku książki funkcjonuje także inny „Mroczny anioł" napisany przez Eden Maguire. Nie mają ze sobą nic wspólnego. Kiedyś tytuły co najmniej dwuwyrazowe nie mogły się powtarzać, dziś wszystkim jest wszystko jedno.

28.

„Jack Reacher. Nigdy nie wracaj" autora podpisującego się Lee Child (Albatros) to już 18. powieść z cyklu o byłym majorze Żandarmerii Armii Stanów Zjednoczonych. Końca nie widać.

29.

Zajmujący opis wystawienia „Tannhausera" Wagnera w sopockiej Operze Leśnej 3 sierpnia 1933 roku znajdzie czytelnik nowej powieści Pawła Huellego – „Śpiewaj ogrody" (Znak). „Tamtego dnia – czytamy – w całym mieście szum słów, dźwięków, okrzyków, wrzasków, klaksonów, komunikatów wzbierał jak rzeka, niczym uwertura do Tannhausera – coraz wyżej i wyżej, i jeszcze wyżej, jednym, nieustannym motywem, mistrzowsko przetwarzanym, aż do wiadomego finału.

Więc tamta uwertura zaczęła się od rana, kiedy radio gdańskie podało informację: na premierę »Tannhausera« przybędzie Führer, wprawdzie incognito, nie jako kanclerz Rzeszy, lecz jako osoba prywatna, ale to tylko z powodu bezczelnego weta Polaków i komisarza Ligi Narodów, którzy – jak doskonale wiadomo – byli twórcami Wolnego Miasta Gdańska. Oderwanego od ojczyzny korytarzem i traktatem. Miasta Gdańska odwiecznie i pradawnie niemieckiego, hanzeatyckiego, udręczonego Wersalem i wojną celną z Polaczkami. Führer wyląduje na lotnisku Zaspa, ze względów bezpieczeństwa godziny podać nie możemy. Führer zatrzyma się w hotelu, którego nazwy – również ze względów bezpieczeństwa – podać nie możemy, ale to, co możemy, to zapewnić naszych drogich słuchaczy, że Führer przybywa tu specjalnie na sopocką premierę »Tannhausera«, ponieważ nikt tak jak Führer nie kocha Wagnerowskich oper, nikt tak jak Führer nie jest ich dogłębnym znawcą, nikt tak jak Führer nie rozumie, jaką rolę odgrywa wielka niemiecka sztuka na oderwanym od ojczyzny Wschodzie".

I cóż z tego, że Adolf Hitler nie pojawił się tamtego dnia w Operze Leśnej w Sopocie, gdzie publiczność oszalała z zachwytu na widok chóru z pochodniami uformowanego na kształt swastyki? Następnego dnia w „Danziger Beobachter" dziennikarz napisał, że Führer był jednak na widowni „ponad wszelką wątpliwość, był incognito nierozpoznany przez nikogo, bo takie są dyktaty wersalskiego traktatu, którego twórcy oddzielili Gdańsk od ojczyzny. »To właśnie z Nią, Rzeszą, połączył nas tego niezapomnianego wieczoru Führer i Wagner, jakby byli jedną osobą. Jednym wielkim duchem niemieckiego narodu"«.

30.

„Zamień chemię na jedzenie" Julii Bator (Znak) przedstawia, między innymi, „81 przepisów, które przywracają polskiej kuchni dawną, utraconą przed laty świetność". Radziłbym: ostrożniej. Po pierwsze, polska kuchnia taka świetna nigdy nie była, a po drugie, o przywracaniu rzekomej świetności za pomocą nierównej jakości receptur nawet mowy być nie może.

—ranking sporządziła Ewa Tenderenda-Ożóg,?    komentarz Krzysztof Masłoń

Malarz Zdzisław Beksiński, jeden z dwóch bohaterów książki Magdaleny Grzebałkowskiej „Beksińscy. Portret podwójny" (Znak), przyjaźnił się z historyk Marią Turlejską, do której w latach 60. i 70. wysłał z Sanoka około 500 listów. Tematyka tej korespondencji była bardzo szeroka, nieraz obejmująca też politykę. „W 1967 roku – czytamy – trwa rewolucja kulturalna. Mao Tse-Tung uważany jest za poetę rewolucji, ale Beksiński, który jest zdania, że z komunizmem należy walczyć, pisze do Turlejskiej, że uważa Chiny za śmiertelnego wroga i niedoceniane niebezpieczeństwo dla całego świata, a Mao jest tylko »tłustą nadzianą kiszką« i »obrzydliwym nadmuchiwanym balonem«. W takim znaczeniu poetą rewolucji był i Hitler, a jednym z jego poematów »Noc długich noży«".

Pozostało 95% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski