Ale wizja Markusa Färbera (rocznik 1981) niemieckiego grafika jest doskonale spójna w warstwie wizualnej i treściowej. Autor wciąga nas w mroki – w metaforycznym i dosłownym sensie.
Fabuła z wyrwami, z zaburzoną chronologią. Mętna, niejednoznaczna, bez przesłania czy puenty. Ni to baśń, ni mit, ni moralitet. Taka właśnie „połamana" forma idealnie przystaje do legendy o świętym Krzysztofie – patronie mostów, pielgrzymów, żeglarzy i... kierowców. Bowiem żywot męczennika ma wiele elementów fantazji, a u swych źródeł splata się z losami herosa z pogańskich podań.
Szaro-czarne ilustracje raz przypominają stemplowe sylwety, to znów średniowieczne jarmarczne drzeworyty czy ludowe malarstwo na szkle, innym razem – ekspresjonistyczne grafiki z początku XX wieku.
Oryginalne, odrębne – można w tym się rozsmakować. Nic dziwnego, że w ubiegłym roku tom znalazł się na liście 25 najpiękniejszych książek wydanych w Niemczech.
Wyzwolenie od zła
Dawno, dawno temu gdzieś na wschodnich krańcach świata narodził się olbrzym o ponadludzkiej sile i nieczłowieczej, odrażającej mordzie. Podobny był do psa, może szakala – więc rodzice nazwali go Reprobus: odrażający, zepsuty, zły. Monstrum nie posługiwało się ludzką mową. Brutalne i nieokrzesane, siało grozę, zabijając i pożerając każdą żywą istotę. Mimo wszystko, Reprobus chce być komuś posłuszny – lecz tylko komuś najpotężniejszemu na ziemi. Służy najpierw cesarzowi, który podaje się za największego władcę na świecie. Jednak monarcha ma przeciwnika, przed którym opanowuje go trwoga – szatana. Więc psiogłowy idzie do diabła. Wraz z jego zastępami bezlitośnie grabi i morduje, aż awansuje. Okazuje się jednak, że czarci generał również czegoś się lęka: znaku krzyża. Olbrzym domaga się wyjaśnień – przed czym, przed kim zły zmyka? Wtedy słyszy opowieść o tym, który umarł i zmartwychwstał.