Już kompozycja okładki jest poezją. Na portugalskim kafelku podziwiamy galeon płynący po oceanie.
Jednak zanim zacznie się portugalska opowieść, Janusz Drzewucki żegna wielkiego Tadeusza Różewicza. Bo też przez lata poznał go jak mało kto, wnikliwie wysłuchiwał, również przez telefon, i spotykał w Konstancinie. A teraz pisze różewiczowską frazą: „Zmarł Tadeusz Różewicz/ myślałem, że nigdy nie umrze/ ale zmarł dzisiaj rano we Wrocławiu/.../ Zmarł Tadeusz Różewicz, myślałem/ że nigdy nie umrze, bo jest nieśmiertelny/ ale zmarł, a jednak jest nieśmiertelny".
Jeden wiersz muszę zacytować w całości. „Udaję, że żyję,/ przed całym/ światem udaję/ tylko przed sobą nie udaję/ przed sobą/ nie da się udawać". Motyw walki z samym sobą powraca w „Przemyśleniach podczas biegu". Maraton zmienia się w życiowy wyścig. „Nie wyprzedzisz samego siebie,/ ale wygrać ze sobą możesz". Ten ton przypomina mi herbertowską mądrość Pana Cogito. Zmaganie z opresją systemu zastąpiła walka z samym sobą, naszym najokrutniejszym przeciwnikiem doby wolności.
Drzewucki wyprawia się też w strony dzieciństwa i daje popis poetyckiej wyobraźni. W akcie obserwacji świata oczami wyobraźni widzi, jak „antylopy stoją/ po kolana w Gople". Drzewucki tak sugestywnie pisze, że choć nad Gopłem nie byłem – też widzę antylopy w Gople!
Poeta, recenzujący w przeszłości z wyjątkowym znawstwem muzykę pop, kontynuuje skadinąd herbertowski i różewiczowski motyw pisania o gwiazdach pop. Pisze o tym, jak nad Gopłem wystąpili Tadeusz Nalepa i Mira Kubasińska. Proszę nie podejrzewać mnie o egzaltację, ale „Głos w sprawie poezji współczesnej" przeczytałem w dniu, gdy zmarł David Bowie. Drzewucki pisze o nim we wspomnianym wierszu. Przeczuwał odejście muzyka? Poeta widzi antylopy w Gople, poeta przeczuwa odejście idoli. Ma takie możliwości.