Poeta, który jest naprawdę, a nie na Facebooku

„Rzeki Portugalii" Janusza Drzewuckiego to wyjątkowy tom, w którym łączą się nurty wysokiej poezji i popkultury.

Publikacja: 15.03.2016 17:18

Janusz Drzewucki, "Rzeki Portugalii", Biblioteka Toposu, Sopot 2016

Janusz Drzewucki, "Rzeki Portugalii", Biblioteka Toposu, Sopot 2016

Foto: Rzeczpospolita

Już kompozycja okładki jest poezją. Na portugalskim kafelku podziwiamy galeon płynący po oceanie.

Jednak zanim zacznie się portugalska opowieść, Janusz Drzewucki żegna wielkiego Tadeusza Różewicza. Bo też przez lata poznał go jak mało kto, wnikliwie wysłuchiwał, również przez telefon, i spotykał w Konstancinie. A teraz pisze różewiczowską frazą: „Zmarł Tadeusz Różewicz/ myślałem, że nigdy nie umrze/ ale zmarł dzisiaj rano we Wrocławiu/.../ Zmarł Tadeusz Różewicz, myślałem/ że nigdy nie umrze, bo jest nieśmiertelny/ ale zmarł, a jednak jest nieśmiertelny".

Jeden wiersz muszę zacytować w całości. „Udaję, że żyję,/ przed całym/ światem udaję/ tylko przed sobą nie udaję/ przed sobą/ nie da się udawać". Motyw walki z samym sobą powraca w „Przemyśleniach podczas biegu". Maraton zmienia się w życiowy wyścig. „Nie wyprzedzisz samego siebie,/ ale wygrać ze sobą możesz". Ten ton przypomina mi herbertowską mądrość Pana Cogito. Zmaganie z opresją systemu zastąpiła walka z samym sobą, naszym najokrutniejszym przeciwnikiem doby wolności.

Drzewucki wyprawia się też w strony dzieciństwa i daje popis poetyckiej wyobraźni. W akcie obserwacji świata oczami wyobraźni widzi, jak „antylopy stoją/ po kolana w Gople". Drzewucki tak sugestywnie pisze, że choć nad Gopłem nie byłem – też widzę antylopy w Gople!

Poeta, recenzujący w przeszłości z wyjątkowym znawstwem muzykę pop, kontynuuje skadinąd herbertowski i różewiczowski motyw pisania o gwiazdach pop. Pisze o tym, jak nad Gopłem wystąpili Tadeusz Nalepa i Mira Kubasińska. Proszę nie podejrzewać mnie o egzaltację, ale „Głos w sprawie poezji współczesnej" przeczytałem w dniu, gdy zmarł David Bowie. Drzewucki pisze o nim we wspomnianym wierszu. Przeczuwał odejście muzyka? Poeta widzi antylopy w Gople, poeta przeczuwa odejście idoli. Ma takie możliwości.

Poeta potrafi też zakląć w wierszu pozornie banalną podróż nad jeziora, gdzie odbywał służbę wojskową. Pozornie banalną, bo nawet gdy stylizuje się na dystans i zdawkowość generalskiego rozkazu, przekuwa prozę na poezję. To jest motyw przewodni tomu – wiersze pisane rzekomo prozą. Ale taką, która potrafi odmienić życie. Jak wtedy, gdy w fantazji „Elvis żyje!" Drzewucki opowiada o gwiazdach, które po zmistyfikowanej śmierci prowadzą sekretne życie. Oto Presley ukrył się przed światem w Biskupinie, a Morrison uczy angielskiego w Poznaniu.

Poeta wpisuje się w tę galerię postaci, ironizuje o tym, jak nie pracował w banku i bibliotece w Portugalii i widywano go wtedy w okolicach Czytelnika. A on widział, jak Bohdan Zadura wypalił ostatniego papierosa, diagnozował, dlaczego Adam Zagajewski ma przechlapane u młodzieży. A teraz dzieli się wiedzą o tym, z kim Krzysztofa Karaska zetknął los i z kim wracał do Warszawy. Co wie, bo siedział obok, prowadząc samochód.

Drzewucki pisze, że nie ma go na Facebooku ani na Instagramie. Ale jest naprawdę. „Piszcie do niego, jeśli naprawdę/ musicie, odpowiada na wszystkie listy". A naprawdę Janusz Drzewucki jest sobą w Portugalii. Nasycił nią, nomen omen, wiersze „Rzeki Portugalii", „Mosty Portugalii", „Widok z zamku św. Jerzego", „Deszcz w Porto", „Słońce w Porto", „Wielki Tydzień w Portugalii" oraz „Ana Moura śpiewa w Warszawie". To poema obfite i szerokie jak delta Tagu.

Polecam zwłaszcza podwójne spotkanie z mewą, która siadła Drzewuckiemu na ramieniu na plaży Fugueira da Foz i wróciła, by krążyć mu nad głową, gdy podziwiał widok z klasztoru świętej Klary w Coimbrze. Była jak synogarlica. Wtedy też poeta doznał objawienia. Gdy z ulic dobiegał śpiew Amalii Rodrigues i Jose Alfonso, czuł „wiarę, nadzieję i miłość". Opisał chwilę ludzkiego szczęścia i spełnienia, bo znalazł się w odpowiedniej chwili w odpowiednim miejscu.

Nie był ciałem i myślami w różnych miejscach, rozdarty, tylko scalony: „teraz i tutaj". Podobnie jest z „Deszczem w Porto", gdzie może padać, gdzie może wiać. I nie jest to ważne. Drzewucki odczuwa w Portugalii wyjątkową jedność. Chciałoby się powiedzieć: Drzewucki jest Portugalią.

Literatura
„James” zrobił karierę na świecie. W rzeczywistości zakatowaliby go na śmierć
Literatura
Silesius, czyli poetycka uczta we Wrocławiu. Gwiazdy to Ewa Lipska i Jacek Podsiadło
Literatura
Jakub Żulczyk z premierą „Kandydata”, Szczepan Twardoch z „Nullem”, czyli nie tylko new adult
Literatura
Epitafium dla CK Monarchii: „Niegdysiejsze śniegi” Gregora von Rezzoriego
Literatura
Percival Everett „dopisał się” do książki Marka Twaina i zdobył Nagrodę Pullitzera