Ronald Reagan: „Stawką w Polsce jest wolność”

Ratownictwo wpisane w prezydenturę

Publikacja: 29.02.2008 15:39

Ronald Reagan: „Stawką w Polsce jest wolność”

Foto: AP

Red

Bilans dokonań Ronalda Reagana jest przedmiotem niemal równie zaciekłej polemiki, jak ta, która towarzyszyła jego prezydenturze. Choć liberalno-lewicowi publicyści są już w stanie przyznać, że miała ona również pozytywy, to jednak linia ideowego frontu właściwie się nie zmieniła. Partia Demokratyczna zbyt zaciekle atakowała 40. prezydenta Stanów Zjednoczonych jako podżegacza wojennego, by popierająca ją w ogromnej większości „klasa dysponentów wiedzy” (Peter Berge) mogła przyznać, że to on miał rację.

Do absolutnej furii doprowadzało ich to, że Reagan potrafił porozumieć się ze społeczeństwem ponad ich głowami; że nie przyszło mu do głowy to, co jest pierwszą regułą dla polityków obecnej doby: wolno ci robić wszystko, ale nie wolno ci lekceważyć dziennikarzy. Reagan uważał, że ich zawodem nie jest tworzenie opinii, lecz informowanie: tak było za czasów jego młodości i nie widział powodów, by owi „reporters” mieli teraz odgrywać rolę „opiniotwórców”.

Ale oczywiście był też głębszy powód. Ronald Reagan udowodnił, że 80 proc. medialnych mędrców, którzy zalecali pojednawczy stosunek do komunizmu – myliło się. Już przecież pięć miesięcy po objęciu urzędu, 8 czerwca 1981 r., mówił w Izbie Gmin, że przeznaczeniem ZSRR jest – zapożyczył to sformułowanie od Lenina – „śmietnik historii”. I dodał: „Reżimy zasadzone za pomocą bagnetów nie zapuszczają korzeni”.

Dopełnieniem tego stwierdzenia było słynne zdanie z przemówienia o Imperium Zła:

„Wierzę, że komunizm jest tylko jeszcze jednym, smutnym i dziwnym rozdziałem w historii – rozdziałem, którego ostatnie karty właśnie zapisujemy”.

Jednocześnie ogłosił początek programu nazwanego później projektem „Demokracja”. Miał on „pielęgnować infrastrukturę demokracji – wolną prasę, związki zawodowe, partie polityczne, uniwersytety – która umożliwia ludziom wybór własnej drogi”. Miała to być „krucjata wolności”: zerwanie z tradycyjną polityką powstrzymywania. „Daliśmy początek – podkreślił – zupełnie nowemu kierunkowi amerykańskiej polityki zagranicznej”.

13 grudnia 1981 r. po otrzymaniu wiadomości o stanie wojennym w Polsce prezydent był wściekły. Powiedział do swoich współpracowników: „Coś trzeba zrobić. Musimy ich mocno uderzyć i uratować „Solidarność”„.

Nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych zwołane 15 grudnia 1981 r. okazało się najbardziej dramatyczne od czasu kryzysu kubańskiego sprzed prawie 20 lat. Alexander Haig i George Bush argumentowali, że Sowieci działają w obrębie swojej strefy wpływów, w związku z czym Ameryka może tylko wyrazić oburzenie – i nic więcej. Kolejni członkowie wahali się. Wtedy zabrał głos prezydent: „Nie wolno tolerować tej akcji wspieranej przez Sowietów”.

Gdy jego doradcy omawiali sytuację w Polsce, Reagan coś sobie zapisał. Było to sformułowanie celu jego „polskiej” polityki. Celem tym były wolne wybory w Polsce.

Konkluzją narady było polecenie prezydenta, by przygotować akcję pomocy dla Polski. W swoim dzienniku Reagan zanotował tego dnia: „Doszedłem do wniosku, że w naszym życiu może to być ostatnia szansa na ujrzenie zmian w kolonialnej polityce imperium sowieckiego w stosunku do Europy Wschodniej. Powinniśmy przyjąć zdecydowane stanowisko i powiedzieć im, że dopóki stan wojenny w Polsce nie zostanie zawieszony (...) utrzymamy w stosunku do Sowietów i Polski kwarantannę i nie będzie żadnego handlu ani komunikacji przez ich granice”.

Szybko się okazało, że wszystko, co zamierzał uczynić, prawdopodobnie będzie musiał uczynić sam. W Europie Międzynarodówka Socjalistyczna postawiła w oświadczeniu na temat zdławienia „Solidarności” znak równości między sowiecką okupacją Afganistanu (90 tys. żołnierzy) a wojną domową w Salwadorze (55 amerykańskich doradców).

Dyplomaci amerykańscy w RFN spotkali się z członkami rządu w Bonn i dowiedzieli się, że ci nie zamierzają dopuścić, by sprawy w Polsce pogorszyły ich stosunki z ZSRR. Odpowiedź wielu innych sojuszników była podobna. Także we własnym rządzie prezydent napotkał opór. Oprócz Caspara Weinbergera, Jane Kirkpatrick i Williama Caseya (który był tylko doradcą) właściwie nie było nikogo, kto by bez zastrzeżeń popierał jego linię. Wszyscy ci zawodowi urzędnicy i politycy od 13 lat żyli w świecie odprężenia; to znaczy w świecie, w którym Reagan nigdy nie był i którym gardził.

Tak więc w istocie rzucił wyzwanie całemu światu: bo prasa z każdym miesiącem wzmagała ataki na jego „zimnowojenną” politykę.

29 grudnia 1981 r. rząd USA zakazał firmom amerykańskim sprzedaży urządzeń do wydobywania ropy i gazu. A tylko one mogły umożliwić realizację kontraktu stulecia, czyli budowy rurociągu do Murmańska. Kraje EWG ogłosiły, że nie poprą sankcji; kanclerz Schmidt skrytykował politykę Reagana i poparł WRON, mówiąc: „Generał Jaruzelski postąpił zgodnie z najlepszymi intencjami„. W styczniu wybrał się do USA i oświadczył Haigowi, iż w jego opinii stan wojenny nie jest taki zły dla Polaków: „Stale miałem wątpliwości co do ich umiejętności organizacyjnych, a to z uwagi na ich skłonności do romantyzmu. Wprowadzenie stanu wojennego było konieczne ze względu na chaos, jaki tam zapanował”.

Oburzony Haig ostro zaprotestował, a wtedy Schmidt podniósł głos i, jak wspomina Haig, „ku konsternacji asystentów zaczęliśmy na siebie wrzeszczeć”.

Podczas wizyty w Białym Domu kanclerz przez pół godziny pouczał gospodarza, jak błędna jest jego twarda postawa wobec Moskwy. Kiedy wreszcie skończył, Reagan odpowiedział ze swoim sławnym uśmiechem:„A zna pan moją ulubioną anegdotę o Breżniewie? Chwali się przed matką swoją kolekcją zachodnich samochodów. Ta wzdycha ciężko i mówi: „Ach, Lonia, a co będzie, jak przyjdą bolszewicy?”. Dobre, co? A teraz chyba przejdziemy do dziennikarzy”. Po czym wstał.

11 stycznia 1982 r. rząd Stanów Zjednoczonych wydał osobne oświadczenie, w którym stwierdził, że „stawką w Polsce jest wolność”. Zakończył formułą, w której wracał do obietnic Eisenhowera sprzed 30 lat:

My na Zachodzie ponosimy odpowiedzialność nie tylko za zachowanie naszej wolności, ale także za krzewienie jej tam, gdzie jej nie ma.Niedługo potem utworzono Narodową Fundację na rzecz Demokracji, która zajęła się pomocą dla antykomunistów za żelazną kurtyną. (Pierwsze dotacje NED przeznaczono na żywność, leki i ubrania dla rodzin polskich internowanych i uwięzionych.). Kontynuowano w ten sposób krucjatę wolności, jaka przeszła na początku lat 50. przez USA, zbierając pieniądze m.in. na Radio Wolna Europa – z udziałem Reagana. Teraz prezydent postanowił dokończyć rozpoczęte wtedy przedsięwzięcie.

W latach 90. powstała legenda (głównie za przyczyną Tada Szulca) o sojuszu Reagana i Jana Pawła II w wojnie przeciw komunizmowi. Taki sojusz był jednak czysto ideowy; CIA dwukrotnie prosiła Watykan o pomoc w transferze środków dla podziemia w Polsce i dwukrotnie spotkała się z odmową. Agencja znalazła jednak inne kanały; przede wszystkim dzięki pomocy Mossadu.

Peter Schweizer, najdokładniejszy z biografów Reagana, pisze w „Zwycięstwie”, że przekazano ok. 60 mln dolarów – a odbiorcami było wydawnictwo NOWA i „Tygodnik Mazowsze”, potem Bujak, Lis i Frasyniuk. Odnotować trzeba jednak, że odbiorcy – wbrew ponawianym apelom Jerzego Giedroycia – nigdy nie przedstawili bilansu, a Bujak wręcz wyparł się, by otrzymał jakąś pomoc od CIA. (Warto przypomnieć, że „Tygodnik Mazowsze” był inicjatywą prywatną, w przeciwieństwie do „Wiadomości Dnia” – organu Regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność”. Ta redakcja jednak nie miała dostępu do tych funduszy i w 1983 r. zakończyła działalność.).

Od Europejczyków wydobyto jedynie obietnice zwiększenia kontroli transferu do ZSRR najnowszej techniki i niepodpisywania nowych umów w sprawie importu sowieckiego gazu. Państwa EWG zobowiązały się także znacznie podwyższyć oprocentowanie kredytów dla Moskwy.

13 listopada sankcje w obrębie sprzedaży sprzętu do eksploatacji ropy zostały zniesione. W swoich wspomnieniach Richard Pipes pisze o rozgoryczeniu, jakie odczuł: „Wyglądało na to, że wszystkie moje roczne wysiłki poszły na marne”.

Jednak niepokoje polityczne wystraszyły banki, które odmówiły kredytów na rurociąg. Ograniczono jego budowę do jednej nitki, a sama budowa opóźniła się o 18 miesięcy. Zamiast przynosić dochody, „kontrakt stulecia” przez dwa lata tylko pochłaniał pieniądze.

W rezultacie eksport sowieckich surowców zmalał, zamiast wzrosnąć.W 1984 r. wynosił 74 mln m sześc. gazu – podczas gdy w 1981 r. było to 78 mln. (Do tego należy dodać sumę 465 mln dolarów przekazanych PRL z Moskwy w 1982 r. w celu złagodzenia skutków sankcji USA. A miało być ich więcej.). Spadek cen ropy ostatecznie dobił gospodarkę ZSRR.

Od początku swych rządów Ronald Reagan kategorycznie domagał się od Moskwy zniszczenia wszystkich pocisków średniego i krótkiego zasięgu (FNI). Kreml nie mógł na to przystać, gdyż – jak ujawnił płk Kukliński – to one miały złamać opór zachodniej Europy w pierwszym tygodniu wojny. Ale po Reykjaviku Gorbaczow zrozumiał, że ZSRR przegrał wyścig zbrojeń. 8 grudnia 1987 r. zawarto w Waszyngtonie układ likwidujący rakiety balistyczne średniego zasięgu: razem dwa i pół tysiąca pocisków. Było to wielkie zwycięstwo Reagana.

Jednak prasa obwołała je triumfem nowej polityki Gorbaczowa!

Być może słusznie... z dzisiejszej perspektywy. Wiemy już, że (wbrew tytułowi książki Paula Kengora) komunizmu nikt nie obalił – po prostu aparatczycy przeistoczyli się w „zapadników” i budują teraz kapitalizm.Pod koniec życia 40. prezydent już od dawna nie poznawał nikogo oprócz swojej żony. Kiedy dowiedział się, że zaatakowała go choroba Alzheimera, napisał list do rodaków, w którym żegnał się z nimi. „Gdy Bóg przywoła mnie do domu, kiedykolwiek to będzie, pójdę do Niego z największą miłością do naszego kraju i z wiecznym optymizmem co do jego przyszłości”.

Ostatnie lata spędził, grabiąc liście w ogrodzie i siedząc przy biurku naprzeciw zdjęcia rzeki, nad którą w młodości pełnił zawód ratownika. Wyratował wówczas 77 ludzi – i na koniec już tylko to słyszeli od niego coraz rzadsi goście.

Mylił się jednak. Uratował ich o wiele, wiele więcej.

Paul Kengor „Ronald Reagan i obalenie komunizmu. Zbliżenie na Polskę”. Wydawnictwo AMF Plus, Warszawa 2007

Bilans dokonań Ronalda Reagana jest przedmiotem niemal równie zaciekłej polemiki, jak ta, która towarzyszyła jego prezydenturze. Choć liberalno-lewicowi publicyści są już w stanie przyznać, że miała ona również pozytywy, to jednak linia ideowego frontu właściwie się nie zmieniła. Partia Demokratyczna zbyt zaciekle atakowała 40. prezydenta Stanów Zjednoczonych jako podżegacza wojennego, by popierająca ją w ogromnej większości „klasa dysponentów wiedzy” (Peter Berge) mogła przyznać, że to on miał rację.

Pozostało 95% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski