Środkowoeuropejska biblia Petera Esterhazy’ego

Czytamy po węgiersku. Pan oczywiście czyta po węgiersku?” – pyta ktoś, w opowiadaniu Piotra Wojciechowskiego „Izostazja”, bohatera opowiadania, który, niestety, nie czyta.

Publikacja: 29.02.2008 15:38

Środkowoeuropejska biblia Petera Esterhazy’ego

Foto: Rzeczpospolita

Red

Ja też nie czytam, a więc nie mogę porównać Petera Esterhazyego „Harmonii caelestis” i „Wydania poprawionego” w przekładzie Teresy Worowskiej z oryginałem, co wydaje się zresztą zupełnie niepotrzebne. Polszczyzna przekładu jest tak znakomita, naturalna i integralna, i czyta się tak świetnie, że ma się wrażenie czytania oryginału (dobrze, że Péter Esterházy tego nie przeczyta).

Autorka przekładu, wyręczając komentatorów, daje w posłowiu wykładnię, jak należy czytać „Harmonię caelestis” – książkę pełną dumy i rozmachu oraz jej smętny ogon – „Wydanie poprawione”. Otóż jest to szydercza biblia środkowoeuropejska. Formalnie i konstrukcyjnie naśladuje Pismo Święte, w pierwszej części mamy numerowane zdania (a dokładnie akapity), czyli jakby wersety biblijne, a w drugiej numerowane rozdziały – wyznania. Pierwsza część opowiada, w dość sumaryczny sposób, stare dzieje (jak Stary Testament), druga mówi o konkretnej osobie: przedstawia historię życia ojca bohatera/narratora, a po trosze i samego narratora, z solidnym tłem historycznym, dygresjami, anegdotami itd. (Nowy Testament).Wybieranie sobie klasycznego, szacownego dzieła jako podstawy własnej powieści jest szlachetnym zabiegiem literackim. Joyce wykorzystał tak „Odyseję”, a potem egipską „Księgę umarłych”, tworząc w ten sposób nurt w literaturze nazwany przez Tomasza Mirkowicza powieścią encyklopedyczną, z racji dążenia tych powieści do ogarnięcia wszystkiego, jeśli nawet nie całej historii świata, to przynajmniej solidnego jej wycinka. Jak w dziele Milorada Pavicia „Słownik chazarski” – powieści, jak wskazuje tytuł, w formie słownika.

U Esterhazyego też znajdziemy słownikowe wyliczanki (np. inwentaryzacja rodzinnych klejnotów na kilku stronach). Zabawniejsze są eksperymenty leksykalne, czyli po prostu przepisane ze słownika (języka węgierskiego, bo jakiego by – tu znowu kunszt tłumaczki – czytamy je, jakby były napisane od razu po polsku) na kilku stronach określenia i ich synonimy, raczej zresztą negatywne, jakich można by użyć do opisu charakteru ojca (bohatera utworu); autor przygląda się uważnie każdemu słowu, smakuje je, i nie mogąc zdecydować się na żadne – przytacza wszystkie.

„Harmonia caelestis” przypomina Biblię nie tylko swą konstrukcją; tropy biblijne niekiedy są dosłowne, np. w zdaniu 329, gdzie mityczny dziadek narratora zakłada, jak Noe, winnicę, upija się i nagi zasypia, a trzech synów przykrywa jego nagość. I wszystko to jest opisane szyderczo stylizowanym na biblijny językiem. Biblia jest formą pojemną, z samej swej istoty ma obejmować wszystko, być summą ludzkich doświadczeń. Obok więc rzeczy fundamentalnych, zawiera drobiazgi i błahostki, jest zbiornicą anegdot, rodzinnych historii, erudycyjnych wstawek i historycznych wycieczek.

Wybór Biblii jako pierwowzoru jest, poza innymi powodami, naturalnym wyborem dla szczerego katolika, jakim jest ojciec narratora – bohater powieści i cały ród Estarhazych. Chociaż epizody, w których występuje Chrystus (zdania 105 i 106), dalekie są od ortodoksji. „Harmonia” jest historią tego rodu, a ściślej mówiąc, przez pryzmat dziejów rodziny – historią tysiącletnich Węgier, a może nawet (kwintesencją) węgierskości. Małego narodu wybranego.

To jest rozmach. „Harmonia” jest importowanym kulturalnym towarem, który nie ma żadnej konkurencji na polskim rynku zajętym (oblezionym) przez „literaturkę”. Jednym z nielicznych wyjątków jest powieść Andrzeja Barta „Rien ne va plus” – osobliwy kurs ostatnich 200 lat historii Polski, dzieło niepodobne stylistycznie do „Harmonii”, ale o podobnym rozmachu, oddechu, odwadze i środkowoeuropejskiej ironii. Porównajmy choćby tytuły.Wracając do Esterhazyego: w „Niebiańskiej harmonii” niewiele jest harmonii, ale jest powieść wyznaniem miłości, hymnem na cześć ojca, czy ojczulka, jak woli pisać autor. Skoro „Niebiańska harmonia” to biblia, czym, w takim razie, jest książka pod skromnym, nudnym, niby roboczym tytułem „Wydanie poprawione” – załącznikiem do „Harmonii caelestis”?Jest to autotematyczna historia lektury – nudnej i przygnębiającej – akt węgierskiej bezpieki. Ale, pod ręką Esterhazyego wszystko zamienia się w literaturę, nosi on stale przy sobie notatnik i zapisuje wszystko, co widzi, jakby fotografował, także dokumenty, których nie kseruje, tylko przepisuje. Akta, cztery teczki, dotyczą ojca, przez wiele lat donosiciela bezpieki. Nie ma mowy o pomyłce: charakter pisma raportów narrator rozpoznaje, ku swojej udręce, bez żadnych wątpliwości.

Czym są – apokryfem, ewangelią Judasza? – te teczki, które, niby rulony z Qumran, trafiają do rąk syna jakoby już po skończeniu „Harmonii”, pisanej dziewięć lat. Jeden z was mnie zdradzi – powiedział Chrystus przy Ostatniej Wieczerzy. Esterhazy też musiał przewidzieć aferę teczkową; przeczytajmy fragment zdania 348 z „Harmonii”: „... na początku lat pięćdziesiątych ojczulek organizował spiski (...) na uniwersytecie (...) on sam formalnie nie brał w nich udziału, ale pomagał, gdzie mógł, z gotowością angażował w nie rozum, wykształcenie i znajomości), po czym donosił na te spiski”.

Ponieważ mamy do czynienia z biblią środkowoeuropejską, objawioną w czasach współczesnych – ostatni głos ma bezpieka poprawiająca naszą historię i wykazująca, że nie wszystko było tak, jak nam się wydawało. Jest to poprawianie historii przez skierowanie jej nurtu do rynsztoka.W całej księdze (traktuję „Harmonię” i „Wydanie poprawione” jako jedną całość i tak też należy je czytać) mnóstwo jest rozmaitych typograficznych drobnych niespodzianek oraz mnóstwo nawiasów, których rola jest dwojaka: zawierają dopowiedzenie, o kim, o czym w zdaniu jest mowa, jeśli może to być niejasne dla czytelnika z powodu szyku wyrazów, albo zawierają alternatywne rozwiązania, warianty – niech sobie czytelnik wybierze, co mu bardziej odpowiada. Na przykład: „Węgrzy (...) boją się zimna (są przestraszeni) i cytują smutne wiersze”. Jest to jakby żywcem przepisany notes. Mamy wrażenie, że autorowi tak się podobały pierwsze robione na gorąco zapiski, że żal mu cokolwiek zmieniać później, podczas redagowania do druku. Zresztą, czy wypada coś zmieniać w słowie objawionym?

Pan Bóg udzielił przecież instrukcji co do sposobu przedstawienia ojca (siebie?), patrz wyznanie 127, kiedy autor przebywał w wodach płodowych. Panował tam na początku męt i zamęt (księga Genesis w przekładzie Artura Sandauera). Ciemność nie była jeszcze oddzielona od jasności, a wody od lądu.

Wspaniały ojciec (ojczulek) z „Harmonii” jest postacią zbiorową. Tak określa autor każdego przodka, o którym pisze w obszernej pierwszej części „Harmonii”. Ale Judaszem, zdrajcą z „Wydania poprawionego”, jest ojczulek konkretny, przedostatni z rodu, Matyas, ojciec Petera.Traktujmy – jak domaga się autor – te książki jako to, czym są, czyli jako literaturę, chociaż nieuchronnie wyziera z nich także motyw nieliteracki, współczesny, dla polskiego czytelnika chyba nawet bardziej aktualny niż dla węgierskiego (książka na Węgrzech wyszła zresztą już parę lat temu). Chodzi oczywiście o lustrację, o lekturę akt. Jednak nie dajmy się sprowokować, nie oceniajmy bohatera, przykładając moralne miarki wytworzone przez oficerów bezpieki.

„Trudno jest kłamać, kiedy się nie zna prawdy”. Autor w tym pierwszym zdaniu powieści, które z pewnością wejdzie do kolekcji najlepszych początków w literaturze powszechnej, asekuruje się przed zarzutami fałszerstwa. Jest to jednocześnie kategoryczna deklaracja o autonomii sztuki; pisarz nie zna prawdy, tzn. nie wie, jak powieść się rozwinie, co właściwie będzie zawierać. Tu mamy do czynienia z takim właśnie przypadkiem: autor, kończąc swe dzieło o ojcu, nie wiedział, że zaraz dostanie teczki bezpieki z rękopisami ojca. Nie trzeba tu dodawać, że lepiej dla dzieła Esterhazyego jest traktować opowieść o niespodziewanym odkryciu teczek jak mistyfikację literacką.

Nie Esterhazy pierwszy szuka w Biblii wątków policyjnych. Przypomnijmy, jak to wyglądało u np. Bułhakowa. Otóż tak: Piłat wzywa do siebie szefa swojej tajnej policji w Judei, Ananiasza, i wyraża pogląd, że Judasz po tym, co zrobił, właściwie powinien zginąć śmiercią samobójczą, a nawet, że jest przekonany, iż w ciągu najbliższej doby spotka go taka śmierć. Ananiasz – potwierdziwszy, że zrozumiał – wychodzi i następnego dnia znajdują Judasza powieszonego. Jest to najbardziej obrazoburcza koncepcja w sprawie, jak powstawała nowa religia. Nie wyrzuty sumienia, nie wola boska były czynnikami sprawczymi wydarzeń po ukrzyżowaniu – tylko tajna policja. Rodzi się nowa religia, a przy porodzie pomaga tajna milicja. Przy tym wszystkie oszołomskie spiskowe teorie, że np. komunistyczna tajna policja sama przez swoich agentów obaliła komunizm i nadal (przez swoich agentów) rządzi, wydają się niemowlęcym gaworzeniem – tak są niewinne i bezbronne.

„Wydanie poprawione” mogłoby być jeszcze grubsze, ale nie jest dzięki nowatorskiemu zastosowaniu przez autora osobliwych didaskaliów, sprawiających, że unika się słownej papki. Rozsiane tu i ówdzie litery: „ł” (łzy) znaczą, że autor płakał przy pisaniu tego fragmentu, „ż” – użalał się nad samym sobą, a do tego dochodzi jeszcze skomplikowany system nawiasów odróżniających, kiedy dany fragment powstał. Z nawiasów wnioskujemy, że np. nad danym fragmentem autor płakał trzy razy: kiedy rzecz zapisywał, od razu na gorąco komentując, w czytelni węgierskiego IPN, kiedy ją później przepisywał i kiedy ostatecznie redagował tekst do druku.

I to znowu jest chwyt przywodzący na myśl Biblię, w której też, jak warstwy geologiczne nakładają się na siebie, stoją w druku obok siebie, fragmenty, wątki, pojedyncze zdania, których powstanie dzielą dziesiątki, może setki lat. Bibliści nadali różnym autorom tych fragmentów (w późniejszym czasie zredagowanych i złożonych przez jakiegoś redaktora w jedną całość) imiona. Jednego z nich nazywają Jahwistą. Esterhazy jest Jahwistą i redaktorem.

Peter Esterhazy „Harmonia caelestis”. Przeł. Teresa Worowska. Czytelnik, Warszawa 2007

Peter Esterhazy „Wydanie poprawione”. Przeł. Teresa Worowska. Czytelnik, Warszawa 2008

Ja też nie czytam, a więc nie mogę porównać Petera Esterhazyego „Harmonii caelestis” i „Wydania poprawionego” w przekładzie Teresy Worowskiej z oryginałem, co wydaje się zresztą zupełnie niepotrzebne. Polszczyzna przekładu jest tak znakomita, naturalna i integralna, i czyta się tak świetnie, że ma się wrażenie czytania oryginału (dobrze, że Péter Esterházy tego nie przeczyta).

Autorka przekładu, wyręczając komentatorów, daje w posłowiu wykładnię, jak należy czytać „Harmonię caelestis” – książkę pełną dumy i rozmachu oraz jej smętny ogon – „Wydanie poprawione”. Otóż jest to szydercza biblia środkowoeuropejska. Formalnie i konstrukcyjnie naśladuje Pismo Święte, w pierwszej części mamy numerowane zdania (a dokładnie akapity), czyli jakby wersety biblijne, a w drugiej numerowane rozdziały – wyznania. Pierwsza część opowiada, w dość sumaryczny sposób, stare dzieje (jak Stary Testament), druga mówi o konkretnej osobie: przedstawia historię życia ojca bohatera/narratora, a po trosze i samego narratora, z solidnym tłem historycznym, dygresjami, anegdotami itd. (Nowy Testament).Wybieranie sobie klasycznego, szacownego dzieła jako podstawy własnej powieści jest szlachetnym zabiegiem literackim. Joyce wykorzystał tak „Odyseję”, a potem egipską „Księgę umarłych”, tworząc w ten sposób nurt w literaturze nazwany przez Tomasza Mirkowicza powieścią encyklopedyczną, z racji dążenia tych powieści do ogarnięcia wszystkiego, jeśli nawet nie całej historii świata, to przynajmniej solidnego jej wycinka. Jak w dziele Milorada Pavicia „Słownik chazarski” – powieści, jak wskazuje tytuł, w formie słownika.

Pozostało 84% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski