Z wielu powodów „Nikt nie spodziewa się rzezi” mogłoby być wartościową książką. Bater, początkowo korespondent Polskiego Radia, później TVN i TVP, nie pozuje na twardziela. Nie przekonuje, że obce mu są wyrzuty sumienia: „Może rzeczywiście jestem hieną, ale zawsze jestem też świadkiem zbrodni i próbuję dociec jej przyczyn”.
Stara się wyjaśnić, co powoduje, że reporter zamiast wziąć nogi za pas, uparcie tkwi z kamerą w śnieżnej zaspie w Sarajewie pod ostrzałem serbskiego snajpera. Strach – wyjaśnia – to produkt rozsądku. Podpowiada, że lepiej już nie kusić losu. Nieposłuszeństwo wynika z przekonania, że dziennikarz może zginąć, ale na taśmie filmowej pozostawi świadectwo dla tych, którzy nie chcą zapomnieć, lub dla następnych pokoleń, które będą pytały: dlaczego?
Kilka historii pozostaje w pamięci. Jak ta o rosyjskim szturmie na Grozny: „Czołgi grzęzły w błocie, gąsienice mieliły zimową breję. Jeśli czołg utknął, stawał się idealnym celem dla czeczeńskich snajperów. Żołnierze spali pod transporterami. Gdy chciało im się pić, zbierali szron i skroplony cedzili przez bandaże. Zmieniali mundury, zrywali pagony i odznaczenia, żeby w niewoli być nie do rozpoznania”. O chaosie w rosyjskich szeregach świadczy historia starszego kaprala Grigorija Kiriczenki, który z pola walki wyniósł 68 rannych kolegów. Nikt nie wiedział, dokąd ich przewozić. Władze plątały nazwiska i stopnie. Kaprala uznano za poległego. Mimo to znalazł się wraz z innymi żołnierzami w Sali Gieorgiejewskiej Kremla.
– Tytułem Bohatera Rosji i Orderem Złotej Gwiazdy nagradza się starszego kaprala Grigorija Kiriczenkę – przeczytał Borys Jelcyn. – Pośmiertnie.Kiedy doradcy wyjaśnili Jelcynowi, że Kiriczenko stoi tuż obok, prezydent się nie zdziwił: – Ot, pomyłka wyszła.
Wymowna jest scena z wojny libańskiej przedstawianej przez Izrael jako akcja przeciw terrorystom. Chłopcy z Sił Obrony Izraela chronią się przed upałem. Częstują dziennikarzy ciastem. Zbliża się szabat. Na pancerzu czołgu leży Tora. „Żołnierze mają po 20 lat, wierzą, że bojówki Hezbollahu trzeba zetrzeć z powierzchni ziemi. A co z cywilami, wykrwawiającym się Bejrutem i tysiącami uchodźców? Żołnierze nie chcą o nich myśleć, bo to trochę burzy obraz idealnej wojny w obronie ziemi obiecanej”.