Chyba tylko na tradycyjną rodzinę bojowniczki o wolność kobiet wylały tak samo wiele pomyj jak na religię i Kościół w szczególności. Tylko skąd w nim w takim razie tyle reformatorek, mistyczek i męczennic, które dostąpiły najwyższych zaszczytów w czasach, gdy o feminizmie nikomu się nawet nie śniło? Co począć z wyniesionymi na ołtarze zakonnicami, starymi pannami, żonami, wdowami, królowymi czy skruszonymi kurtyzanami? – pyta Charolotte Allen, autorka z jednego z tekstów o feminizmie w piątym numerze polskiej edycji magazynu „First Things”.

Feministki przezornie wolą nie zaprzątać sobie nimi głowy. Bo jak wyjaśnić choćby fenomen św. Teresy z Avila (1515 – 1582), która mimo oporu przełożonych doprowadziła do reformy reguły karmelitanek, pod której wpływem zmieniać się zaczęły także męskie zakony i która na ołtarze została wyniesiona 35 lat po śmierci – mgnienie oka dla Watykanu?

Co zrobić ze św. Katarzyną ze Sieny (1347 – 1380), która jako tercjarka pielgrzymowała po całych Włoszech, pielęgnując chorych i ciągnąc za sobą rzeszę zwolenników wszelkiej maści?

Do historii przeszła jej pełna pasji korespondencja z papieżem Grzegorzem XI, którego namówiła ponoć do powrotu z Awinionu do Rzymu, co zakończyło schizmę zachodnią w Kościele. W jakich kategoriach opisać wiele innych świętych, których imionami w tamtych mrocznych, patriarchalnych czasach nazywano miasta, a które dziś już nie pobudzają zbiorowej wyobraźni? W najlepszym razie uznaje się je więc za ofiary nerwicy albo „prymuski patriarchatu”. Ale można też ich losy wypreparować tak, by stały się pożywką popkultury (co jest udziałem XV-wiecznej francuskiej mistyczki Joanny d’Arc), albo wpisać je w schemat postmodernistycznej buntowniczki. Tylko jak się to będzie miało do rzeczywistości? Pewnie tak jak marny epigonizm do prawdziwej wielkości.

First Things, Edycja polska, numer 5, jesień 2007