Już sam tytuł książki „To wróci” nawiązuje do tytułu głośnego tomu poezji noblisty „To”. Ponadto autor „Pieska przydrożnego” pojawia się wprost, z nazwiska, w wierszach „Grób Keatsa” i „To mówią” oraz nie wprost w utworze pod tytułem „Dajmonion”. Ale też niezależnie od tego, jak wysoko Hartwig ceni twórczość Miłosza, czemu zresztą nie raz i nie dwa dała wyraz, na tym związki „To wróci” z „To” i jej autorem się kończą. Julia Hartwig ma własny, rozpoznawalny, a przy tym niepowtarzalny, styl, indywidualną poetykę, osobisty sposób lirycznego myślenia.
Zresztą w „To wróci” znajdziemy sporo innych, znaczących, odwołań literackich i kulturalnych. Spotykamy tu Iwaszkiewicza, który wyznawał, że lubi spacerować po starych cmentarzach, spotykamy Norwida i Rimbauda, zastanawiamy się nad sensem słów Dantego, nad samobójczym aktem Lechonia. Mało tego, razem z poetką wpatrujemy się w obrazy van Gogha, Celnika Rousseau i Nikifora, słuchamy muzyki Schuberta i Ravela, a nawet piosenek Violetty Villas, przysłuchujemy się rozmowie Lutosławskiego z Zimermanem, dowiadujemy się mało znanych szczegółów z życia Rostropowicza.
Poetkę interesuje zarówno sztuka, czy to literatura, czy muzyka, czy malarstwo, jak i ci, którzy tę sztukę tworzą. Interesują ją wielcy artyści, ich geniusz i fenomen, ale jednocześnie także to, że byli zwykłymi ludźmi, którymi targały zwyczajne ludzkie słabości, lęk i niepewność – jak Iwaszkiewicz, który nie bez goryczy twierdził, że nie wierzy w nieprzemijający charakter swojego dzieła, czy jak Miłosz, który nie bez przekory przyznawał, że jest złym człowiekiem.
Właśnie w tych wierszach poetka rozprawia na temat sensu wszelkiej twórczości artystycznej. Przepowiada sobie i innym: „Obyśmy i my pisząc wiersz czy malując obraz/ wierzyli w niego tak realnie/ jak byśmy tworzyli samo życie” („Tygrys w domu”), dochodzi do wniosku, że warunkiem wszelkiej sztuki jest poświęcenie: „Oddać wszystko/ Czy nie tego żąda wyczekujące nas słowo/ A nie otrzymując wszystkiego/ odchodzi zasmucone” („Powiedz rabbi”). Artysta, jeśli chce dokonać czegokolwiek w swojej dziedzinie, nie może patrzeć na innych, musi wierzyć, że to, co ma do powiedzenia innym, jest jedno jedyne. Nie może się oglądać na innych, nie może innych naśladować. Ale też nie powinien rozpamiętywać swojej wyjątkowości, czego przykładem filozofowie: Pascal, Nietzsche, Schopenhauer, Spinoza: „obróceni do nas tyłem/ nie wiedzą nawet że zostali wybrani/ Pochłonięci myślą o niedokończonych zadaniach” („Ufając”). Tak naprawdę poeta nie ma wyboru, jeśli koniec końców ma się okazać nie rymopisem, lecz poetą z krwi i kości, musi, jak w czterowierszu „Wybór”:
Rzucić się głową w dół