Kto sięgnie po schedę po Rowling?

Harry Potter i prawo sequela. Kto zastąpi na rynku wydawniczym Harry’ego Pottera? Może Temeraire wymyślony przez pochodzącą z Polski brytyjską wielbicielkę bajek o Babie Jadze?

Aktualizacja: 23.03.2008 18:24 Publikacja: 01.02.2008 15:00

Kto sięgnie po schedę po Rowling?

Foto: Fotolink

Red

Blisko 400 milionów sprzedanych książek, 4,5 miliarda dolarów zarobionych w salach kinowych (wszystkie pięć zekranizowanych dotąd części znajduje się wśród 20 najbardziej kasowych filmów wszech czasów) plus ogromne, choć trudne do oszacowania, wpływy z produkcji gadżetów i gier komputerowych. Kto zastąpi najbardziej dochodową postać w historii popkultury? Eragon, Temeraire, Artemis Fowl, Lyra czy może żadne z nich? Trwa poszukiwanie bohatera, który zastąpi cały cykl.

Harry Potter odejdzie. Jeszcze nie teraz, bo właśnie ukazało się polskie tłumaczenie siódmej części przygód młodego czarodzieja pt. „Harry Potter i Insygnia Śmierci”, a oprócz tego czekamy na ekranizacje dwóch ostatnich tomów sagi. Jednak kontynuacja jest właściwie wykluczona, bo choć bohater nie umiera, w epilogu dowiadujemy się, że po 19 latach od zakończenia akcji jest szczęśliwym mężem i ojcem trojga dzieci, a przecież przykładny rodzic nie może być idolem najmłodszych. Poza tym autorka powieści stała się najbogatszą kobietą w show-biznesie, jej majątek przewyższa fortunę królowej Elżbiety II. Nie musi już zarabiać pisaniem, jeśli nie ma ochoty, a najwyraźniej nie ma.

Wydawcy i Hollywood od kilku już lat szukają następcy małego czarodzieja, bo cykl o jego przygodach był przez dłuższy czas kołem zamachowym branży księgarskiej i show-biznesu. Dzięki Rowling okazało się nie tylko, że młody odbiorca stanowi największe źródło pieniędzy, co było wiadomo już od 1982 roku i Spielberga. Zaprzeczyła ona również powszechnie panującej opinii, że dzieci w dobie Internetu przestały czytać. Należy jedynie trafić w ich potrzeby, dać im to, o czym pisał Bruno Bettelheim w książce „Cudowne i pożyteczne”: możliwość identyfikacji z młodym bohaterem, który ukazuje się mądrzejszy od dorosłych.

Sukces cyklu o Potterze sprawił, że Hollywood uwierzyło w magię, to znaczy zabrało się za ekranizowanie klasycznych powieści fantasy. Najpierw gigantyczny sukces odniósł „Władca Pierścieni” według J. R. R. Tolkiena, wyreżyserowany przez Petera Jacksona, później sięgnięto po „Opowieści z Narnii” C. S. Lewisa (w maju 2008 roku w Stanach Zjednoczonych premiera „Księcia Kaspiana”, drugiej części cyklu). Szybko jednak zabrakło klasyki do adaptowania i rynek, rządzący się uniwersalnym w popkulturze prawem sequela, musi szukać nowych bohaterów w nowej literaturze. Od początku wieku bohaterów fantasy produkuje się niemal w skali masowej, najwyraźniej w oczekiwaniu, że w którymś przypadku sprawdzi się prawo sequela mówiące, że najlepiej zarabia się na kontynuacjach. Druga część dzieła, które odniosło sukces, przebija zazwyczaj pod względem marketingowym pierwszą i tak samo jest z następnymi, dopóki publiczność się nie znudzi. Najczęściej sequele przyciągają bowiem zarówno tych, którzy oglądali części wcześniejsze, jak i tych, którzy o nich słyszeli. Nie bez znaczenia jest też fakt, że w przypadku kontynuacji nie trzeba wydawać wielkich pieniędzy na promocję bohatera i tytułu, bo są już powszechnie znane. Tak było np. z filmowym „Władcą Pierścieni” i Harrym Potterem, każda kolejna część tych cykli zarabia więcej od poprzedniej. Niestety, prawo sequela sprawdza się jedynie wobec tego samego bohatera. A skoro wiadomo, że mały czarodziej nie powróci, wydawcy na całym świecie oraz przemysł filmowy nie ustają w poszukiwaniu cyklu dla dzieci, który mógłby przejąć publiczność zafascynowaną książkami Rowling.

W ostatnich latach ogromny sukces odniosły dwie serie fantasy – „Mroczne materie” Philipa Pullmana i „Dziedzictwo” Christophera Paoliniego. Adaptacje obu trafiły też do sal kinowych, ale nie odniosły sukcesu. Choć trylogię Pullmana do momentu ekranizacji sprzedano w ponad 14 milionach egzemplarzy (należy więc doliczyć kilka milionów, od kiedy pod koniec 2007 roku pojawił się „Złoty kompas” Weitza, m.in. z Nicole Kidman oraz Danielem Craigiem i Evą Green, czyli parą z ostatniego Bonda), film będący adaptacją jej pierwszej części zarobił na razie niewiele ponad wydane na produkcję 180 mln dolarów. Pullmanowi nie pomógł nawet skandal związany z protestami amerykańskich organizacji katolickich oskarżających jego cykl o antykościelną propagandę.

Trylogia Pullmana opiera się na klasycznym dla literatury fantastycznej schemacie: młody bohater (w tym wypadku jest to wyjątkowo dziewczynka – Lyra) staje przeciwko siłom zła, próbując uratować świat. I oczywiście udaje mu się to. Zamiast smoków, elfów i wróżek mamy w „Mrocznych materiach” równoległe światy, pancerne niedźwiedzie, zwane panserbjorne, i symbolizujące duszę, której chce nas, a dokładniej dzieci, pozbawić Kościół, dajmony. Dodatkiem do całości jest warstwa pseudometafizyczna. Pullman zastępuje Boga manichejskim Pyłem.

Podczas gdy strategia marketingowa promocji „Złotego kompasu” oparta była przede wszystkim na skandalu, pozaliteracki sukces „Dziedzictwa” Paoliniego („Eragon” i „Najstarszy” sprzedano w około 13-milionowym nakładzie) miał się zasadzać głównie na wieku autora. Pisarz w chwili debiutu miał 19 lat, a gimnazjum ukończył dzięki kursom korespondencyjnym. Nastolatek z ubogiej rodziny piszący dla swoich rówieśników, który przebył drogę od pucybuta do milionera, to idealny produkt dla speców od marketingu. Jednak historia związana z ekranizacją pierwszej części tetralogii (autor początkowo planował trzy tomy) przypomina tę dotyczącą „Złotego kompasu”. „Eragon” (2006) mimo znakomitej obsady (Malkovich, Irons, Carlyle) nieźle przyjęty został jedynie w Stanach i najprawdopodobniej nie zobaczymy kolejnej odsłony na dużym ekranie. Tu również, podobnie jak u Pullmana, bohater stawia czoła przeważającym siłom zła.

Quasi-historyzm pojawia się też w „Kronikach Wardstone” Josepha Delaneya, którego kariera literacka rozpoczęła się od erotycznych thrillerów science-fiction. Akcja „Kronik” rozgrywa się w świecie bardzo zbliżonym do naszego, w XVIII stuleciu. W dotąd przetłumaczonych na język polski „Zemście Czarownicy” i „Klątwie z przeszłości” 12-letni Thomas Ward przyucza się do niebezpiecznego zawodu strycharza. Nie jest to zajęcie przyjemne. Polega mianowicie na rozprawianiu się z zakłócającymi spokój zwykłych ludzi stworzeniami w rodzaju boginów, czarownic i duchów. Książki Delaneya są nieźle napisane i trzymają w napięciu, a ich mroczny klimat zainteresował Tima Burtona, twórcę najlepszego „Batmana” w historii, który w 2009 roku ma wyreżyserować pierwszą część przygód Toma Warda.

Z kolei powieści Irlandczyków Herbiego Brennana („Wojny duszków”, „Purpurowy Cesarz”, „Władca Krainy” oraz „Lord Duszek”) i Eoina Colfera (cykl o Artemisie Fowlu ukazał się w Polsce w całości, autor planuje jeszcze szósty tom) tak jak trylogia Pullmana opierają się na fabularnym pomyśle światów równoległych. Jednak tu wstęp do innego wymiaru mają tylko dzieci. W książkach Brennana, których sprzedano już 7,5 miliona egzemplarzy, jest to Henry, u Colfera zaś – nastoletni przestępca i geniusz Artemis. Cechą wyróżniającą pisarstwo Irlandczyków, a szczególnie Colfera, jest poczucie humoru. Przy tym „Artemis Fowl” odgrywa pewną rolę edukacyjną, ponieważ Colfer często zabiera czytelników w mało znane miejsca lub pokazuje im dzieła sztuki (np. w „Zaginionej kolonii” dokonania Gaudiego). Planowany jest też film na podstawie „Artemisa”. Colfer pragnie, aby został zrealizowany przez innego Irlandczyka – Jima Sheridana, znanego m.in. z „Mojej lewej stopy” i „W imię ojca”. Sam zaś określa swoją serię jako „Szklaną pułapkę z wróżkami”.

Wydaje się jednak, że najciekawszą dziś propozycją z gatunku fantasy jest seria Naomi Novik „Temeraire”. Mająca polskie korzenie i, jak sama mówi, wychowana na opowieściach o Babie Jadze autorka w przekonujący sposób łączy epokę wojen napoleońskich z opowieściami o smokach. Dowiadujemy się m. in., że admirał Nelson zwycięża dzięki wsparciu zionącego ogniem smoka tureckiego, Napoleona zaś przed inwazją na Wyspy Brytyjskie mogą powstrzymać tylko siły Korpusu Powietrznego. Novik, która zaczynała jako scenarzystka gier komputerowych (brała udział w tworzeniu słynnej gry RPG „Neverwinter Nights”), ma unikalną wśród pisarzy parających się fantastyką zdolność kreślenia wyrazistych postaci i nadawania im – mimo magicznego sztafażu – realistycznych charakterów. Zwrócił na to uwagę Peter Jackson, reżyser takich hitów jak „King Kong” i „Władca Pierścieni”. Choć informacje na temat ekranizacji „Smoka Jego Królewskiej Mości” nie są do końca potwierdzone, prawdopodobnie w 2009 roku film ujrzy światło dzienne.

Twórczość Novik różni od dokonań pozostałych autorów także bohater jej książek. Kapitan marynarki wojennej Will Laurence nie jest dzieckiem. Nie walczy ze złem. Jest prostu angielskim żołnierzem, który broni kraju przed obcą potęgą. To może zaważyć na przyszłości cyklu. Z jednej strony nie wiadomo, czy młoda publiczność utożsami się z dorosłym bohaterem, z drugiej jednak może się okazać, że wychowane na Harrym Potterze pokolenie dorasta i pragnie czegoś nowego, niekoniecznie powielania doskonale mu znanych schematów.

Kandydatów do schedy po Rowling jest wielu, a będzie ich przybywać. Istnieją dwie możliwości: albo zwycięży któryś z opisywanych cyklów (ewentualnie coś, co dopiero powstanie), albo zyski zostaną podzielone między ich autorów. Jeśli spełni się pierwsza wizja, na globalną dominację najprędzej może liczyć właśnie „Temeraire” Novik, który jest najciekawszy literacko, zdecydowanie odchodzi od gatunkowych schematów i ma za sobą wielbionego przez fanów literatury fantastycznej Petera Jacksona. Na razie o angielskim oficerze słyszało na świecie niewielu (w Wielkiej Brytanii cykl jest wielkim sukcesem), ale przecież pierwszy nakład pierwszego tomu Harry’ego Pottera wyniósł... 500 egzemplarzy.

Blisko 400 milionów sprzedanych książek, 4,5 miliarda dolarów zarobionych w salach kinowych (wszystkie pięć zekranizowanych dotąd części znajduje się wśród 20 najbardziej kasowych filmów wszech czasów) plus ogromne, choć trudne do oszacowania, wpływy z produkcji gadżetów i gier komputerowych. Kto zastąpi najbardziej dochodową postać w historii popkultury? Eragon, Temeraire, Artemis Fowl, Lyra czy może żadne z nich? Trwa poszukiwanie bohatera, który zastąpi cały cykl.

Pozostało 95% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski