Wśród producentów i handlarzy win niemało jest osób mało przychylnych Parkerowi, jako że „parkeryzacja” trunku nie wszystkim wyszła na dobre. W „The battle for wine and love” (Harcourt) Alice Feiring, amerykańska dziennikarka, do niedawna regularna komentatorka „Time”, nie boi się zrugać Wielkiego Mistrza, zarzuca mu pretensjonalność, co najgorsze zaś – niszczenie tradycyjnych, naturalnych smaków. Parker propaguje wina o wysokiej zawartości alkoholu, lubi dębowe beczki, zatem producenci, jeśli chcą trafić do jego statystyk, posuwają się nawet do tego, że do metalowych kadzi dorzucają drzazgi dębu…
Autorka nie zamierza, zastrzega się, odebrać Parkerowi jego autorytetu ani klienteli, uważa jednak, że odsunął się bardzo daleko od win autentycznych, preindustrialnych, jak je nazywa. Trochę to jak kopanie się z koniem – książka ma podtytuł „Jak uratowałam świat przed parkeryzacją”, Feiring nie jest pierwszą osobą protestującą przeciw dominacji Parkera, ale nic to nie da, bo Mistrz cieszy się nadal największym zaufaniem.
Benjamin Wallach, inny nowojorski dziennikarz, stały współpracownik magazynów takich jak „GQ” i „Ford & Wine”, również zajął się enologią. Jego „The billionaire’s vinegar” (Crown) dotyczy najdroższych win, jakie zmieniają właścicieli na aukcjach bądź przy okazji prywatnych transakcji. Tematem wiodącym jest sukcesja po prezydencie Thomasie Jeffersonie, czyli skrzynka Chateau Lafite Bordeaux, którą za 156 tys. dolarów kupił w 1985 roku jeden ze spadkobierców rodziny Forbesów, by cztery butelki sprzedać trzy lata później za 200 tys. funtów (dziś co najmniej dwa razy tyle). Jest niemal pewne, że wino nie należało do Jeffersona, ale tyle już otacza go legend, że jedna więcej nie zaszkodzi, zresztą to ona podbiła tak cenę – znawcy twierdzą, że ocet (tytułowy vinegar) nie był wart nawet jednej dwudziestej ceny. Inicjały Jeffersona widniejące na butelkach powstały dwa wieki po jego śmierci… Gdy Forbes zauważył, że korek z „jeffersonowskiej” butelki rozpadł się z czasem, powiedział z goryczą o jej legendarnym właścicielu: „Szkoda, że skubaniec sam nie wypił tego gówna”.