Podobno nie ma ludzi niezastąpionych, ale teza ta brzmi wyjątkowo fałszywie w stosunku do tych trzech postaci. Bez nich świat kultury i polityki byłby inny i do tego o wiele uboższy.
We wstępie napisała Torańska: „To nie są rozmowy o śmierci i Zagładzie - choć jest w nich i śmierć, i wojna, i Zagłada. To są rozmowy o życiu, które trwa i na przekór zaplanowanej zbrodni i dzięki przedziwnym, zaskakującym przypadkom.” „Trzy rozmowy Teresy Torańskiej: Bristiger, Głowiński, Rotfeld. Śmierć spóźniła się o minutę”, są lekturą niezmiernie wciągającą. Nie wiadomo dokładnie, o ile się spóźniła, najważniejsze, że tak się stało. Tytułowa metafora minuty nie oddaje powagi napięcia i dramatu, jakie towarzyszyły chwilom rozdzielającym życie od śmierci. Śmierci, która przegrała swój wyścig z życiem.
Najbardziej niezwykła jest wspomnieniowa opowieść najstarszego z nich, dziś 89-letniego muzykologa, Michała Bristigera. To niemal gotowy scenariusz filmowy z tyloma zwrotami akcji, i tak zaskakującymi i nieprawdopodobnymi, że wprost trudno w nie uwierzyć. Uciekając ze Lwowa dotarł daleko w głąb Ukrainy, by zakończyć wojenne dzieje we Włoszech, dokąd dotarł wojskowym eszelonem we włoskim mundurze, z promesą otrzymania obywatelstwa.
Bez Bristigera polska muzykologia była zupełnie inną dziedziną, a do tego drastycznie uboższą. Michał Głowiński, znakomity polonista, przez lata pracujący w warszawskim Instytucie Badań Literackich, pochodził z zamożnej, całkowicie zasymilowanej rodziny żydowskiej. Zamknięty w Warszawskim gettcie, został z niego wyciągnięty dzięki działalności Ireny Sendlerowej, z którą przez lata utrzymywał kontakty. Głowiński przez lata ukrywający swoje korzenie, w ostatnim czasie ujawnił je w autobiograficznej prozie. Jednak największą sławę i uznanie przyniosły mu publikacje dotyczące komunistycznej nowomowy.
Adam Daniel Rotfeld z pewnością jest postacią najszerzej znaną. Był wiceministrem, a potem ministrem spraw zagranicznych w latach 2001-2005. Urodzony na Podolu lata wojny przeżył w greckokatolickim klasztorze w Uniowie, a do Polski został repatriowany w 1951 roku. Obecnie jest współprzewodniczącym Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych. I jak się wydaje trudno o lepszą osobę na tym stanowisku. W jego wspomnieniach ocaleli tylko ci, którzy okazali mu dobroć i pomoc. „Jeżeli napiszę wspomnienia, na końcu zamieszczę indeks nazwisk ludzi przyzwoitych, których spotkałem w życiu. Będzie ich dużo, bardzo dużo.” Ton wybaczenia, pogodzenia i chyba wdzięczności przebija z tych wspomnień. Nie ma w nich złości ani zacietrzewienia. Czas wykonał swoją pracę, ale to zarazem coś więcej. Życiowa mądrość, którą można tu znaleźć na każdej niemal stronie, budzi respekt. We wszystkich tych opowieściach można usłyszeć krzepiącą nutę, którą tak trafnie opisała Wisława Szymborska w wierszu „O śmierci bez przesady”: