Gdy bogactwo to zbrodnia

Nic dziwnego, że literatura piękna – i ta ambitna, i ta popularna – rzadko zajmuje się kryzysem ekonomicznym. W końcu jak emocjonować się czymś, czego nikt nie rozumie?

Publikacja: 08.04.2012 00:52

„Kapitał i kaitalista”, radziecki plakat Wiktora Iwanowicza Deni, rok 1925

„Kapitał i kaitalista”, radziecki plakat Wiktora Iwanowicza Deni, rok 1925

Foto: Rzeczpospolita

To jest to, po­my­ślał, włą­cza­jąc le­wy kie­run­kow­skaz. Ko­niec dro­gi". Tym zda­niem za­czy­na się po­wieść „The Dar­lings", któ­rej pre­mie­ra dwa mie­sią­ce te­mu wy­wo­ła­ła w USA tak wie­le ha­ła­su, że nie by­ło wła­ści­wie żad­nej li­czą­cej się ame­ry­kań­skiej ga­ze­ty, któ­ra nie opu­bli­ko­wa­ła­by ob­szer­nej re­cen­zji.

Bo­ha­te­ra po­zna­je­my w chwi­li, gdy w pew­ną sztor­mo­wą noc wjeż­dża na most Tap­pan Zee. Po­ja­wił się na no­wo­jor­skim gi­gan­cie (pięć ki­lo­me­trów w po­przek rze­ki Hud­son) nie bez po­wo­du. „Przez ostat­nie dzie­sięć lat po­peł­nio­no tu po­nad 25 sa­mo­bójstw" – prze­la­tu­je przez gło­wę kie­row­cy luk­su­so­we­go aston mar­ti­na, nie­mal ide­al­nej re­pli­ki sa­mo­cho­du, któ­rym Ja­mes Bond sza­lał w fil­mach „Thun­der­ball" i „Gold­fin­ger". „Po­go­da jest ide­al­na. Mu­szę to zro­bić te­raz", my­śli. „To je­dy­ne wyj­ście".

Wię­cej niż fik­cja

Dwa po­wo­dy spra­wi­ły, że pre­mie­ra „The Dar­lings" (lu­ty 2012) mu­sia­ła od­bić się tak sze­ro­kim echem. Pierw­szy to oso­ba au­tor­ki. Cri­sti­na Al­ger by­ła ana­li­ty­kiem w Gold­man Sachs. Kry­zys fi­nan­so­wy ro­ku 2008 ob­ser­wo­wa­ła od we­wnątrz świat­ka in­sty­tu­cji fi­nan­so­wych, jest więc jed­nym z na­ocz­nych świad­ków dzia­ła­nia „fi­nan­so­wej ma­szy­ny za­gła­dy" (uży­wa­jąc sfor­mu­ło­wa­nia Mi­cha­ela Le­wi­sa).

Po­wód dru­gi to oczy­wi­ście sa­ma te­ma­ty­ka po­wie­ści. Al­ger w od­róż­nie­niu od in­nych ko­le­gów (któ­rzy tak­że po­rzu­ci­li sze­re­gi fi­nan­so­wych pre­sti­di­gi­ta­to­rów) za­miast na pi­sa­nie oskar­ży­ciel­skich wspo­mnień po­sta­wi­ła na li­te­ra­tu­rę pięk­ną. I tak ob­wo­ła­no ją au­tor­ką jed­nej z pierw­szych po­wie­ści przed­sta­wia­ją­cych ostat­ni krach na Wall Stre­et.

Zda­wać by się mo­gło, że księ­gar­nie po­win­ny być prze­peł­nio­ne książ­ka­mi o wy­da­rze­niach sprzed czte­rech lat. W koń­cu dla sy­te­go Za­cho­du był to naj­po­waż­niej­szy wstrząs od cza­su za­ma­chów z 11 wrze­śnia 2001. I rze­czy­wi­ście, pu­bli­ka­cji jest mnó­stwo, ale przede wszyst­kim są to książ­ki non fic­tion. Pró­bu­ją one od­po­wie­dzieć na py­ta­nie „jak to się sta­ło", a nie „jak to opi­sać".

Al­ger tra­fia więc ze swo­ją książ­ką w ni­szę, w któ­rej bę­dzie kró­lo­wać, pó­ki nie znaj­dą się in­ni ry­wa­le. „The Dar­lings" to skrzy­żo­wa­nie po­wie­ści oby­cza­jo­wej z sa­gą ro­dzin­ną (z tym, że opi­sy­wa­na ro­dzi­na dziw­nie przy­po­mi­na tę Ber­nar­da Ma­dof­fa) oraz kry­mi­na­łem.

Zde­cy­do­wa­nie w stro­nę sen­sa­cji zmie­rza­ją na­to­miast in­ne (wciąż nie­licz­ne) pró­by. Na przy­kład naj­now­sza po­wieść au­stra­lij­skie­go au­to­ra kry­mi­na­łów Mi­cha­ela Ro­bo­tha­ma „The Wrec­ka­ge" (2011) to skrzy­żo­wa­nie thril­le­ra o fi­nan­so­wym kra­chu A. D. 2008 z po­wie­ścią sen­sa­cyj­no-wo­jen­ną (oku­po­wa­ny Irak i roz­kra­dzio­ne fun­du­sze na je­go od­bu­do­wę).

Wy­daw­cy czu­ją, że jest na ryn­ku nie­za­spo­ko­jo­na po­trze­ba. Chęt­ka na opu­bli­ko­wa­nie „cze­goś o kry­zy­sie" spra­wi­ła na przy­kład, że do dru­ku skie­ro­wa­no po­zy­cję na­pi­sa­ną wcze­śniej (i od­rzu­co­ną), a któ­rą da się dziś pod­cią­gnąć pod te­mat.

Tak świa­tło dzien­ne uj­rza­ła książ­ka „Ci­ty of Thie­ves" Bry­tyj­czy­ka Cy­ru­sa Mo­ore. Au­tor przez dłu­gie la­ta ro­bił ka­rie­rę w lon­dyń­skim Ci­ty, aż wresz­cie zde­cy­do­wał się, by po­rzu­cić ka­rie­rę kor­po­ra­cyj­ną w 2002 ro­ku. W wol­nych chwi­lach pi­sał de­ma­ska­tor­ski thril­ler fi­nan­so­wy, któ­re­go nikt nie chciał. W ro­ku 2010 książ­ka na­gle sta­ła się ak­tu­al­na, uka­za­ła się i jest re­kla­mo­wa­na ja­ko „od­da­ją­ca du­cha cza­sów".

Rok te­mu te­ma­tem za­jął się Don De­Lil­lo (au­tor „Pod­zie­mi") uzna­wa­ny za jed­ne­go z naj­wy­bit­niej­szych ży­ją­cych ame­ry­kań­skich pi­sa­rzy. W to­mie opo­wia­dań „The An­gel Esme­ral­da" (2011) za­mie­ścił krót­ki tekst „Ham­mer And Sic­kle" o fi­nan­si­stach od­sia­du­ją­cych wy­ro­ki za skom­pli­ko­wa­ne mal­wer­sa­cje.

We­dle dia­gno­zy De­Lil­lo współ­cze­sny sys­tem fi­nan­so­wy stał się tak nie­po­ję­ty i ode­rwa­ny od rze­czy­wi­sto­ści, że wszy­scy je­ste­śmy wo­bec nie­go bez­rad­ni jak dzie­ci we mgle.

To mo­że tłu­ma­czyć ilo­ścio­wą mi­ze­rię li­te­ra­tu­ry pięk­nej – i tej am­bit­nej, i tej po­pu­lar­nej – na te­mat kry­zy­su. W koń­cu jak emo­cjo­no­wać się czymś, cze­go nikt nie ro­zu­mie?

Zbrod­nie bia­łych koł­nie­rzy­ków

Je­śli ktoś za­sta­na­wia się, dla­cze­go krach z 2008 ro­ku nie wy­wo­łał jesz­cze fa­li „wście­kło­ści i wrza­sku" w po­wie­ściach kry­mi­nal­nych i sen­sa­cyj­nych de­ma­sku­ją­cych zbrod­nie „bia­łych koł­nie­rzy­ków", mam dla nie­go pro­stą od­po­wiedź – nie mu­siał. Ta fa­la prze­le­wa się bo­wiem przez księ­gar­nie od bar­dzo daw­na. Ka­pi­ta­li­sta, fi­nan­si­sta, ban­kier, in­we­stor-de­frau­dant – ga­le­ria te­go ro­dza­ju czar­nych cha­rak­te­rów znaj­du­je się na cen­zu­ro­wa­nym od cza­sów in­ne­go kra­chu: przed­wo­jen­ne­go Wiel­kie­go Kry­zy­su.

Nie prawica, nie lewica

Czar­ny kry­mi­nał ame­ry­kań­ski lat 30. i 40. XX stu­le­cia od­da­wał zna­ko­mi­cie nie­po­ko­je i tro­ski tam­tych cza­sów. Nie­któ­re z je­go po­zy­cji awan­so­wa­ły do gro­na kla­sy­ki li­te­ra­tu­ry za­an­ga­żo­wa­nej i ana­li­zo­wa­ne są dziś na uni­wer­sy­te­tach bar­dziej ja­ko dzie­ła kry­ty­ki spo­łecz­nej.

Jed­nak ci, któ­rzy chcą wrzu­cić do jed­ne­go „an­ty­ka­pi­ta­li­stycz­ne­go" wor­ka ca­łą kla­sy­kę czar­ne­go kry­mi­na­łu, po­peł­nia­ją gru­be nad­użycie. Gdy­by książ­ki Chan­dle­ra by­ły je­dy­nie opo­wie­ścia­mi o nie­rów­no­ściach spo­łecz­nych, le­ża­ły­by dziś w tym sa­mym za­ku­rzo­nym pie­kle nie­wzna­wia­nych ty­tu­łów co ra­mo­ty ko­mu­ni­sty Ho­war­da Fa­sta.

Twór­ca po­sta­ci Phi­li­pa Mar­lo­we zaj­mo­wał się czymś wię­cej, niż tyl­ko wy­ty­ka­niem zbrod­ni ka­pi­ta­li­stom – w je­go pro­zie świat tak sa­mo bo­li i bied­nych, i bo­ga­tych. Bo ta­ki jest świat, bo ta­ka jest ludz­ka na­tu­ra. Od­czy­ty­wa­nie „Że­gnaj la­lecz­ko" ja­ko hi­sto­rii skrzyw­dzo­ne­go przez ka­pi­ta­li­stów pro­le­ta­riu­sza (a i z ta­ką in­ter­pre­ta­cją się spo­tka­łem) to po pro­stu mord na li­te­ra­tu­rze.

Po­wieść kry­mi­nal­na nie jest z na­tu­ry ga­tun­kiem ani le­wi­co­wym, ani pra­wi­co­wym – mó­wią za­rów­no teo­re­ty­cy – ta­cy jak Lee Hor­sley (au­tor zna­ko­mi­tej „Twen­tieth Cen­tu­ry Cri­me Fic­tion"), jak i prak­ty­cy – jak Evan Hun­ter (na­pi­sał wie­le zna­ko­mi­tych kry­mi­na­łów pod pseu­do­ni­mem Ed McBa­in). Wska­zu­ją na­to­miast przede wszyst­kim na jej nie­sły­cha­ną po­jem­ność i pla­stycz­ność, któ­ra czy­ni­ła z opo­wie­ści kry­mi­nal­nej świet­ną kon­wen­cję do obro­ny praw wszel­kich mniej­szo­ści.

Nie zmie­nia­ło to fak­tu, że po­wieść kry­mi­nal­na – szcze­gól­nie po­li­cyj­na i opo­wie­ści o sa­mot­nych mści­cie­lach – by­ła przez le­wi­co­wych kry­ty­ków ata­ko­wa­na za swą pra­wi­co­wość czy (jak to by­ło przy oka­zji po­wie­ści szpie­gow­skich) – na­wet re­ak­cyj­ność.

Krwio­pij­cy z Wall Stre­et

Kie­dy dziś w pra­sie znów po­ja­wia­ją się ka­ry­ka­tu­ry ban­kie­rów, a tak zwa­ni „obu­rze­ni" roz­bi­ja­ją na­mio­ty na Wall Stre­et, by pro­te­sto­wać prze­ciw ka­pi­ta­li­zmo­wi, oka­zu­je się jed­nak, że dzi­siej­sza kry­ty­ka ka­pi­ta­li­stów ma­ło ma wspól­ne­go z kla­sycz­nym kry­mi­na­łem. Przy­po­mi­na in­ny ro­dzaj fik­cji – tej, któ­rej ko­rze­niem by­ły roz­licz­ne ofen­sy­wy pro­pa­gan­dy obo­zu ko­mu­ni­stycz­ne­go.

Bo­gacz z cy­ga­rem w zę­bach był jej rów­nie nie­odzow­nym atry­bu­tem jak ame­ry­kań­ski ge­ne­rał z bom­bą ato­mo­wą, nie­miec­ki re­wan­ży­sta (drze­wiej w pru­sac­kiej pi­kiel­hau­bie, po­tem w na­zi­stow­skim heł­mie ze swa­sty­ką) oraz chy­try ku­łak i chci­wy spe­ku­lant.

Nie­je­den z pu­bli­ko­wa­nych po 2008 ro­ku dow­ci­pów ry­sun­ko­wych z po­wo­dze­niem mógł­by uka­zać się nie­gdyś w pra­sie sta­li­now­skiej Ro­sji lub do­wol­ne­go z kra­jów „de­mo­kra­cji lu­do­wej", a nie­któ­re sku­tecz­nie ry­wa­li­zo­wa­ły­by na­wet o miej­sce w na­zi­stow­skich ga­dzi­nów­kach, któ­re rów­nież nie oszczę­dza­ły bo­ga­cza czy ban­kie­ra – ty­le że za­wsze przy­po­mi­na­ły o je­go ży­dow­skiej toż­sa­mo­ści.

Wal­ka z ka­pi­ta­li­sta­mi by­ła na­czel­nym ce­lem Związ­ku So­wiec­kie­go. So­cja­li­stycz­na li­te­ra­tu­ra roz­ryw­ko­wa (do wy­bu­chu II woj­ny świa­to­wej rzad­ka) de­ma­sko­wa­ła więc kno­wa­nia ame­ry­kań­skich bo­ga­czy, ale w spo­sób bar­dziej cha­rak­te­ry­stycz­ny dla dzi­siej­szych con­spi­ra­cy thril­lers.

Współ­cze­sne sen­sa­cyj­ne po­wie­ści spi­sko­we po­dą­ża­ją po­dob­nym tro­pem. Na ich stro­nach za wszyst­ko od­po­wie­dzial­ne są wiel­kie kor­po­ra­cje, nie­for­mal­ne gru­py na­ci­sku dys­po­nu­ją­ce ogrom­ną go­tów­ką i wpły­wa­mi, osła­wio­ny „kom­pleks mi­li­tar­no-prze­my­sło­wy", któ­ry w pro­pa­gan­dzie so­wiec­kiej od­po­wia­dał za Hi­tle­ra, Ko­reę i Wiet­nam, a we­dle au­to­rów con­spi­ra­cy thril­lers ma na su­mie­niu Irak, Afga­ni­stan, de­mon­taż im­pe­rium so­wiec­kie­go oraz nie­zli­czo­ną licz­bę za­ma­chów sta­nu.

Ka­pi­ta­lizm – tak. Zwy­rod­nie­nia – nie

W ko­mu­ni­stycz­nych po­wiast­kach pro­pa­gan­do­wych wszyst­kie sznur­ki pro­wa­dzi­ły do Bia­łe­go Do­mu, na Do­wning Stre­et, na Wall Stre­et lub do CIA. Te­raz do­kła­da się do te­go jesz­cze Gru­pę Bil­der­berg, mię­dzy­na­ro­do­we kon­cer­ny me­dycz­ne, nie­za­wod­ne kar­te­le naf­to­we – i już so­lid­na an­ty­ka­pi­ta­li­stycz­na fa­bu­ła go­to­wa.

Podobnie współczesne con­spi­ra­cy thril­lers naj­czę­ściej opo­wia­da­ją dziś o zbrod­niach wiel­kie­go ka­pi­ta­łu knu­ją­ce­go in­try­gi wraz z rzą­da­mi i ich spec­służ­ba­mi. I mo­że dla­te­go ich au­to­rzy nie mu­szą wca­le ści­gać się z rze­czy­wi­sto­ścią – przez ostat­nie de­ka­dy ty­le ra­zy zdą­ży­li na­pięt­no­wać ka­pi­ta­li­stów za ich ma­kia­we­licz­ne do ab­sur­du spi­ski, że w po­rów­na­niu z opi­sa­ny­mi już in­try­ga­mi ostat­ni krach fi­nan­so­wy i je­go spraw­cy wy­glą­da­ją bla­do.

Cha­rak­te­ry­stycz­ny dla po­wie­ści spi­sko­wych ro­dzaj kry­ty­ki zwy­rod­nień ka­pi­ta­li­zmu nie­sły­cha­nie po­do­ba się tak­że prze­ciw­ni­kom glo­ba­li­za­cji. Li­kwi­da­cja po­tę­gi fi­nan­so­wych in­sty­tu­cji mię­dzy­na­ro­do­wych oraz wal­ka z glo­ba­li­za­cją ma­ją pro­wa­dzić do od­rzu­ce­nia ka­pi­ta­li­zmu ja­ko ta­kie­go. I za­stą­pie­nia go... to do­bre py­ta­nie. Czym­kol­wiek. By­le czymś an­ty­ka­pi­ta­li­stycz­nym.

Tym­cza­sem ten, kto uwa­ża, że z po­wo­du oszu­stów z Wall Stre­et trze­ba znisz­czyć ka­pi­ta­lizm ja­ko ta­ki, za­po­mi­na­ją o tym, że ra­zem z prze­krę­ta­mi Ber­nar­da Ma­dof­fa wy­rzu­ci­li­by do ko­sza biz­ne­sy Bil­la Ga­te­sa czy Ste­ve'a Job­sa.

Ten eks­pe­ry­ment hi­sto­ria już zna – za­owo­co­wał stwo­rze­niem ustro­ju, w któ­rym na­wet wy­pro­du­ko­wa­nie od­po­wied­niej ilo­ści sznur­ka do sno­po­wią­za­łek by­ło za­da­niem po­nad si­ły nie tyl­ko jed­ne­go kra­ju, ale ca­łe­go so­cja­li­stycz­ne­go blo­ku. Nie da się pew­nie z te­go ukrę­cić efek­tow­ne­go thril­le­ra spi­sko­we­go, ale ta­ka po pro­stu jest praw­da.

Autor jest pu­bli­cy­stą zwią­za­nym z ty­go­dni­kiem „Uwa­żam Rze" oraz z Ra­diem Wnet

To jest to, po­my­ślał, włą­cza­jąc le­wy kie­run­kow­skaz. Ko­niec dro­gi". Tym zda­niem za­czy­na się po­wieść „The Dar­lings", któ­rej pre­mie­ra dwa mie­sią­ce te­mu wy­wo­ła­ła w USA tak wie­le ha­ła­su, że nie by­ło wła­ści­wie żad­nej li­czą­cej się ame­ry­kań­skiej ga­ze­ty, któ­ra nie opu­bli­ko­wa­ła­by ob­szer­nej re­cen­zji.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Literatura
Podcast „Rzecz o książkach”: Kinga Wyrzykowska o „Porządnych ludziach”
Literatura
„Żądło” Murraya: prawdziwa Irlandia z Polakiem mechanikiem, czarnym charakterem
Literatura
Podcast „Rzecz o książkach”: Mateusz Grzeszczuk o „Światach lękowych” i nie tylko
Literatura
Zmarły Mario Vargas Llosa był piewcą wolności. Putina nazywał krwawym dyktatorem
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Literatura
Zmarł laureat Nagrody Nobla Mario Vargas Llosa
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne