To jest to, pomyślał, włączając lewy kierunkowskaz. Koniec drogi". Tym zdaniem zaczyna się powieść „The Darlings", której premiera dwa miesiące temu wywołała w USA tak wiele hałasu, że nie było właściwie żadnej liczącej się amerykańskiej gazety, która nie opublikowałaby obszernej recenzji.
Bohatera poznajemy w chwili, gdy w pewną sztormową noc wjeżdża na most Tappan Zee. Pojawił się na nowojorskim gigancie (pięć kilometrów w poprzek rzeki Hudson) nie bez powodu. „Przez ostatnie dziesięć lat popełniono tu ponad 25 samobójstw" – przelatuje przez głowę kierowcy luksusowego aston martina, niemal idealnej repliki samochodu, którym James Bond szalał w filmach „Thunderball" i „Goldfinger". „Pogoda jest idealna. Muszę to zrobić teraz", myśli. „To jedyne wyjście".
Więcej niż fikcja
Dwa powody sprawiły, że premiera „The Darlings" (luty 2012) musiała odbić się tak szerokim echem. Pierwszy to osoba autorki. Cristina Alger była analitykiem w Goldman Sachs. Kryzys finansowy roku 2008 obserwowała od wewnątrz światka instytucji finansowych, jest więc jednym z naocznych świadków działania „finansowej maszyny zagłady" (używając sformułowania Michaela Lewisa).
Powód drugi to oczywiście sama tematyka powieści. Alger w odróżnieniu od innych kolegów (którzy także porzucili szeregi finansowych prestidigitatorów) zamiast na pisanie oskarżycielskich wspomnień postawiła na literaturę piękną. I tak obwołano ją autorką jednej z pierwszych powieści przedstawiających ostatni krach na Wall Street.
Zdawać by się mogło, że księgarnie powinny być przepełnione książkami o wydarzeniach sprzed czterech lat. W końcu dla sytego Zachodu był to najpoważniejszy wstrząs od czasu zamachów z 11 września 2001. I rzeczywiście, publikacji jest mnóstwo, ale przede wszystkim są to książki non fiction. Próbują one odpowiedzieć na pytanie „jak to się stało", a nie „jak to opisać".