Reklama

Historia piątego Beatlesa, który wybrał miłość

„Baby's In Black" to opowieść o początkach supergrupy i uczuciu jednego z jej członków do fotografki z Hamburga - pisze Monika Małkowska

Publikacja: 10.09.2012 10:36

Historia piątego Beatlesa, który wybrał miłość

Foto: ROL

Arne Bellstorf (ur. 1979) skończył w Hamburgu plastyczne studia i tam po dyplomie w 2005 roku zamieszkał. Do Hamburga też prowadzą losy głównych postaci graficznej opowieści „Baby's In black". W tym portowym mieście rozkręca się kariera The Beatles.

Zobacz na Empik.rp.pl

Autor czarnej (dosłownie i w przenośni) graphic novel nawiązał kontakt z główną bohaterką historii. Na podstawie jej relacji zrekonstruował wydarzenia sprzed pół wieku. Śledzimy więc początki brytyjskiego zespołu na gościnnych występach: portową spelunę, gdzie debiutują; haniebne warunki, jakie oferuje im kontrakt. Chłopaki nie dojadają, marzną, tyrają na czarno. Dziś te przygody dodają kolorytu legendzie grupy, ale w 1960 roku nie było im do śmiechu.

„Baby's In Black" sięga czasów, kiedy obok znanej dobrze czwórki występuje zapomniany Stuart Sutcliffe zwany Stu, basista zespołu oraz malarz. Wrażliwy, niezmanierowany chłopak zakochuje się – z wzajemnością – w dziewczynie z Hamburga, absolwentce wydziału mody, zdolnej fotografce. Astrid Kirchherr, śliczna, eteryczna blondynka, wielbi wszystko co francuskie, w tym – czarne stroje egzystencjalistów (stąd tytuł komiksu zaczerpnięty z piosenki).

Astrid wykonuje pierwsze zdjęcia Beatlesów, zaprzyjaźnia się z nimi, co wieczór pędzi na ich koncert. On nie zna niemieckiego, ona ledwo kleci proste kwestie po angielsku. Jednak dla miłości to nikłe przeszkody. Anglik decyduje się rzucić muzykę, wrócić do malarstwa, osiąść w Hamburgu. A przede wszystkim – pozostać z panną, z którą zaręcza się kilka miesięcy po nawiązaniu znajomości. Niestety, wzruszająca love story kończy się tragicznie jak w kultowym filmie. 22-latek umiera nagle wskutek wylewu.

Reklama
Reklama

Bellstorf pięknie pokazuje tę smutną historię. Obrazki prezentują się świeżo, spontanicznie, a zarazem – trochę z myszką. Autor zręcznie wpisał w fabułę detale artystyczno-modowe. Dzięki nim widzimy, jak na początku lat 60. ubierali się chłopcy z Liverpoolu (słynny „beatles-but" w szpic; wąskie, przykrótkie spodnie, szare, obcisłe marynarki i duże okulary, które ostatnio robią zawrotną karierę). Natomiast Astrid i jej kumple wyglądają, jakby urwali się z paryskiej boite de nuit (czyli nocnego klubu) – grzywy na oczy, czerń na całości, w dłoniach stale dymiący pet, trzymany w wystudiowanej pozie.

Całość ma szkicowy sznyt, co odpowiada fabule – efemeryczne wydarzenia, porywy uczuć, impulsy młodości. Miłość niemieckiej Julii i angielskiego Romea też przedwcześnie zmarła...

Literatura
Tajemnica tajemnic współpracy Soni Dragi z Danem Brownem i „Kodu da Vinci" w Polsce
Literatura
Musk, padlinożercy i pariasi. Wykład noblowski Krasznahorkaia o nadziei i buncie
Literatura
„Męska rzecz", czyli książkowy hit nie tylko dla facetów i twardzieli
Literatura
Azja w polskich księgarniach: boom, stereotypy i „comfort books”
Literatura
Wojciech Gunia: „Im więcej racjonalności, tym głębszy cień”
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama