Zachwyt czerstwym chłopem

Wydany właśnie przez Wydawnictwo Literackie „Limonow" Emmanuela Carrere'a to nie tylko opowieść o rosyjskim poecie awanturniku, ale także zapis fascynacji i rozczarowania francuskiego intelektualisty jego postacią

Publikacja: 23.09.2012 19:00

Zachwyt czerstwym chłopem

Foto: Przekrój

Red

Pierwszy raz rosyjskiego pisarza Eduarda Limonowa zobaczyłem w niskiej rozdzielczości. Wyglądał na zmęczonego. Stał obok serbskiego poety Radovana Karadžicia na jednym ze wzgórz otaczających Sarajewo i przysłuchiwał się wyjaśnieniom, dlaczego Serbowie mają prawo ostrzeliwać leżące niżej miasto. – To – Karadžić wali ręką w zawinięty w brezent moździerz – zostało kupione z naszych podatków i dlatego możemy z tego korzystać.

Zobacz na Empik.rp.pl



Limonow sprawia wrażenie nieobecnego, poprawia ciemne okulary, przytakuje z pewnym roztargnieniem. Tak naprawdę interesuje go nie serbska historia – o słuszności serbskiej sprawy rozstrzygnął kategorycznie i jakiekolwiek zgłębianie tematu go nie pociąga – ale serbskie haubice, serbskie pistolety i pociski. Rosyjski poeta przyjechał do Bośni prowadzić wojnę. Kiedy Karadžić rozmawia przez telefon, Limonow korzysta z okazji i próbuje ustawionego na trójnogu karabinu. Oddaje z niego, całkiem bezinteresownie, serię strzałów w stronę mieszkańców oblężonego Sarajewa. Gdy ogląda się te sceny po latach, można odnieść wrażenie, że to fragment filmu Emira Kusturicy. Limonow nie potrafi dobrze złapać karabinu, co rusz zsuwa mu się kolba. Karadžić krzyczy do słuchawki w budce telefonicznej, budka telefoniczna kiedyś była wagonikiem kolejki linowej, a teraz stoi w kałuży błota.



Od czasu, gdy pojawili się w filmie dokumentalnym Pawła Pawlikowskiego z 1992 r., obaj bohaterowie obrali różne kariery. Po zakończeniu wojny w byłej Jugosławii Karadžić został oskarżony o zbrodnie wojenne i przez lata ukrywał się, praktykując medycynę alternatywną. Wygłaszał pogadanki dla setek słuchaczy na temat amuletów i bioenergii, zanim nie znalazł się przed międzynarodowym trybunałem, na którego wyrok oczekuje do dziś. A Limonow? Co z nim się wydarzyło? I jak to w ogóle się stało, że enfant terrible radzieckiej literatury, ulubieniec paryskiej lewicowej młodzieży w latach 80., który miał zwyczaj przechadzać się po Manhattanie na kilkunastocentymetrowym obcasie i w koszuli z żabotem, który w skandalizującej autobiografii z pasją zdawał sprawę ze swoich homoseksualnych awantur, stanął obok serbskiego nacjonalisty Radovana Karadžicia i słuchał, jak ten opowiada o serbskim losie?

Na początek rozczarowanie

Na pierwszych stronach książki Emmanuel Carrere przyznaje się do konsternacji i niesmaku, w jakie wprawiało zachowanie Limonowa dawnych jego wielbicieli: „Czuliśmy się z tym dziwnie, jakbyśmy odkryli, że nasz kolega z liceum stał się ważną postacią świata przestępczego". W latach 90. szacowny „The New York Review of Books" wspominał o Limonowie wyłącznie a propos sceny z filmu Pawlikowskiego. Zresztą nie chodziło tylko o strzelanie do mieszkańców Sarajewa. Z Rosji dobiegały doniesienia o wybrykach założonej przez Limonowa partii narodowo-bolszewickiej, on sam nie wahał się uciec do antysemickiej retoryki. Sugerował żydowskie pochodzenie politycznych konkurentów. W Moskwie pod przywództwem Limonowa maszerowali wygoleni adepci mieszaniny faszyzmu i komunistycznych nostalgii, wykrzykujący hasła o przywróceniu czci Stalinowi i Berii. Książka Carrere'a o brawurowym życiu Eduarda Limonowa obiera za punkt wyjścia rozczarowanie bohaterem. I to jest punkt wyjścia, który jej służy. Limonow lat 90., Limonow wessany w wir polityki, wychwalający przemoc, podejmujący oszalałe wybory ideologiczne, Limonow, który zapomina o literaturze, uleczył swojego francuskiego biografa z bezkrytycznego zachwytu. Carrere stąpa ostrożnie, spogląda na rozliczne wcielenia poety z ironią i niepokojem, zastrzega się i nie przesądza. Dzięki temu czytelnik otrzymuje portret bardziej frapujący. I może nawet prawdziwszy.

Od nożownika do poety

Cała historia zaczyna się w Dzierżyńsku w 1942 r. On enkawudzista, ona robotnica, miłość w rozbłyskach bomb zapalających. Niedługo potem rodzi się syn. Ojciec Limonowa, Wieniamin Sawienko, zajmował się organizacją życia kulturalnego pracowników służby bezpieczeństwa, kilka lat po wojnie został zdegradowany do roli szeregowego żandarma. Malec dorasta w kulcie siły, w czym pomaga mu twarda rzeczywistość charkowskich przedmieść lat 60. Niski, zadziorny, w okularach – wymierzony w dioptriach wyrok na zawsze zamknął mu drogę do oficerskiej kariery – nie rozstaje się ze sprężynowym nożem i przekonaniem, że jeśli ty nie potrafisz kogoś zabić, to on prędzej czy później ciebie zabije. Od włamań, pobić, ataku na policjanta Limonow przechodzi do świata charkowskiej poetyckiej bohemy, która artystyczne wyżyny osiąga w wielodniowych pijackich ciągach. Jednocześnie trzyma się konkretu. Zarabia. Szyje spodnie. Pod koniec lat 60. otrzymuje upragniony awans społeczny – przeprowadza się do Moskwy i swoim ekscentrycznym trybem życia lansuje się na gwiazdę moskiewskiego poetyckiego undergroundu. Nowo poznana Jelena, z którą wkrótce się ożeni, wprowadza go na salon dawnej kochanki Majakowskiego – Lili Brik. Limonowa nudzą jednak moskiewskie legendy i koterie, irytują niepomiernie ci, którzy odwracają uwagę od niego samego.

Im dalej, tym bliżej

Po siedmiu latach Limonow i Jelena przeprowadzają się z Moskwy do Nowego Jorku. Wyjazd nie ma w sobie nic z dysydenckiej ucieczki, sam Limonow obowiązkowe wówczas wizyty na Łubiance bagatelizuje i woli chełpić się podrywaniem córki późniejszego sekretarza generalnego Andropowa. Pierwsze chwile na nowojorskich ulicach są beztroskie i wyzywające, ale amerykańska emigracja okaże się dla niego nie lada przeżyciem – pozostawiony przez żonę, pozbawiony środków do życia będzie wegetował w obskurnym hotelu, zostanie lokajem ekscentrycznego nowojorskiego milionera, a w końcu zniknie ze Stanów, by zakosztować trochę spóźnionej sławy w Paryżu. Carrere swoją opowieść od początku prowadzi wartko, dopiero jednak swoboda nowojorskiej części w pełni ujawnia kunszt autora. „Limonow" nie jest biografią. W energicznych opisach seksu, masturbacji i pijaństwa rozpoznajemy spowiedzi Limonowa, niemniej nie mają one w sobie tych frustracji i surowości, które męczą czytelnika przy lekturze jego najbardziej znanej powieści „To ja, Ediczka". Na straży tej prozy nie stoją solidnie udokumentowane źródła, bo trudno o takie, kiedy opisuje się Limonowa wkładającego świeczkę w odbyt. Carrere nie chce być blisko faktów, on chce pozostać blisko Limonowa i zapewne podpisałby się pod parafrazą stwierdzenia z innej quasi-biografii z Nowym Jorkiem w tle, „Good night Dżerzi" Janusza Głowackiego: im dalej od prawdy, tym bliżej bohatera.

Pozorna słabość, pozorna siła

Powodzenie Limonowa w Paryżu było raczej zasługą zbiegu okoliczności i mody niż docenieniem literackiego talentu. Najlepszym dowodem na to, że Limonow stał się maskotką i przedmiotem naiwnej fascynacji, była bezradność, z jaką spoglądano na jego późniejszą polityczną karierę. Carrere nie wypiera się, że on był w liczbie oszukanych. On również uległ modzie i poddał się fascynacji, nawet głębiej niż rówieśnicy.

W tym poddaniu się tkwi dla mnie nerw książki: to nie tylko historia rosyjskiego poety ogarniętego żądzą podporządkowania sobie ludzi, ale przede wszystkim równoległa opowieść o francuskim intelektualiście, który zazdrości życia przeżytego brawurą. Carrere robi wszystko, by przedstawić siebie jako wychuchanego francuskiego pudelka, konformistę, który nie wyściubi poza 16. dzielnicę w Paryżu, bez przerwy powołującego się na swoją mamę, pochłoniętego wysoce spekulatywnymi i daremnymi zajęciami, takimi jak pisarstwo – ironiczna wizja, która do mnie, krakowskiego romanisty, szczególnie przemawia. Limonow ma się w tym zestawieniu jawić jako czerstwy chłop, silny, z wyobraźnią, po którego stronie staje prawdziwe życie. „Limonow" ma pokazać, jak taka fascynacja pozornej słabości pozorną siłą jest niebezpieczna. Carrere rozstaje się ze swoim bohaterem z bólem, chce ocalić w nim trochę godności, chce ocalić cnotę odwagi, ale przede wszystkim chce ocalić trochę własnych młodzieńczych złudzeń i – jak mi się zdaje – miłości do Limonowa. Wspaniała czytelnicza przygoda.

Pierwszy raz rosyjskiego pisarza Eduarda Limonowa zobaczyłem w niskiej rozdzielczości. Wyglądał na zmęczonego. Stał obok serbskiego poety Radovana Karadžicia na jednym ze wzgórz otaczających Sarajewo i przysłuchiwał się wyjaśnieniom, dlaczego Serbowie mają prawo ostrzeliwać leżące niżej miasto. – To – Karadžić wali ręką w zawinięty w brezent moździerz – zostało kupione z naszych podatków i dlatego możemy z tego korzystać.

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało 94% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski