Językiem mocarstwa był, jak wiadomo, rosyjski. W ojczyźnie światowego komunizmu kontynuowano bowiem – wbrew oficjalnemu potępieniu wszelkich kolonializmów – carskie tradycje imperialne. Stolicą mocarstwa była zatem Moskwa, a nie na przykład któraś z kaukaskich metropolii.

Cywiński w swojej najnowszej książce „Szańce kultur" śledzi dzieje podboju Europy Wschodniej przez Rosję i strategie przetrwania narodów, które miały zostać pozbawione własnych tożsamości. Temat może nasuwać skojarzenia z kolonializmem zachodnioeuropejskich potęg, w tym chociażby Wielkiej Brytanii. A jednak – twierdzi autor – takie skojarzenia są zawodne.

Według Cywińskiego relacje kolonialne między „białym" centrum a zamorskimi peryferiami nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością zaborczą nierosyjskich ziem Imperium Rosyjskiego. Historyk uważa bowiem, iż na przykład używanie pojęcia narodu w odniesieniu do społeczeństwa hinduskiego świadczy o niezrozumieniu dla azjatyckiego życia zbiorowego.

Tymczasem w przypadku Europy Wschodniej nie da się opisać walki między imperium a jego nierosyjskimi poddanymi z pominięciem kategorii narodu oraz fenomenu kultury narodowej. „Pisarz – czytamy w książce – staje się przywódcą ludu i wieszczem, utwór literacki przekracza granice świata przedstawionego i jest już nie tylko baśnią, lecz także manifestem, aria operowa zaczyna brzmieć jak pobudka, także nauczyciel i kapłan pytani są o słowa powstańczej roty".

Książka Cywińskiego to pasjonująca podróż po kulturach wschodnioeuropejskich, które mniej lub bardziej skutecznie oparły się rusyfikacji. Ale wszystko zaczyna się od Rosji. Bez zgłębienia „duszy rosyjskiej" nie sposób bowiem pojąć istoty rosyjskiej zaborczej polityki prowadzonej od Finlandii po Azerbejdżan.