O potyczkach z językiem polskim potrafią opowiadać bez końca. – Bo jak przetłumaczyć mnóstwo językowych innowacji Gombrowicza w „Kosmosie”, np. „oślizgłość uboczną”, na szwedzki – pyta Stefan Ingvarsson, który porwał się na ten bardzo trudny przekład. Twierdzi, że język szwedzki nie był przygotowany na Gombrowicza, więc trzeba go było do niego nagiąć. W rezultacie pracował nad „Kosmosem” przez 5 lat. – Ale potem wszystko już było łatwe! – śmieje się.
Tytuł książki Wojciecha Kuczoka „Widmokrąg” to też neologizm, który dla tłumacza jest łamigłówką. – Pół roku szukałem holenderskiego odpowiednika – opowiada Karol Lesman, tegoroczny laureat nagrody Instytutu Książki Transatlantyk (ma w dorobku ponad 50 książek). – Długo myślałem, jakiego użyć słowa, by uzyskać podobny efekt. – W końcu znalazłem: „Schimmering”, choć kojarzy się raczej ze zmierzchem niż z widnokręgiem.
Szukanie słów
Renate Schmidgall, znakomita tłumaczka polskiej literatury na niemiecki, z satysfakcją wspomina, że wymyśliła nowe słowo na opisanie kłopotliwej sytuacji, w jakiej znalazł się Adam – homoseksualista, bohater „Senności” Kuczoka, gdy musiał ukryć przed rodzicami swego przyjaciela. – Stworzyłam neologizm „schwulitäten” z połączenia dwóch słów: gejowski (schwul) i kłopoty.
– Kiedy tłumaczyłam „Kajtusia Czarodzieja” Korczaka – wspomina z kolei Antonia Lloyd-Jones z Wielkiej Brytanii, podwójna laureatka Found In Translation Award – miałam trudności ze zdrobnieniem imienia bohatera. Kajtuś jest dla Anglika nie do wymówienia. W końcu podpowiedź znalazłam we francuskim przekładzie, gdzie pojawił się Kaytek. W moim tłumaczeniu tytuł brzmi „Kaytek the Wizard”.
– Łatwe tłumaczenia nie istnieją – twierdzi Margot Carlier z Francji (z pochodzenia Polka), mimo że jej dorobek liczy 20 książek, m.in. Hanny Krall, Wiesława Myśliwskiego, Wojciecha Jagielskiego.