Pożegnanie Sławomira Mrożka

Pogrzeb dramatopisarza. Część rodzimych reżyserów pochowała go za życia. Typowy polski absurd – pisze Jacek Cieślak.

Aktualizacja: 17.09.2013 11:53 Publikacja: 16.09.2013 18:35

Twórczość Sławomira Mrożka stanowi wyzwanie dla polskich reżyserów

Twórczość Sławomira Mrożka stanowi wyzwanie dla polskich reżyserów

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik PG Piotr Guzik

Powiedzieli dla „Rzeczpospolitej"

Nie ma wybitnych dramatopisarzy, których dzieła przestają być aktualne, są tylko reżyserzy, którzy nie potrafią znaleźć do nich klucza inscenizacyjnego. Sławomir Mrożek i jego dorobek są na to koronnym dowodem.

Najważniejsze utwory Mrożka

Pewnie w dniu pogrzebu autora „Tanga" wielu sztandarowych przedstawicieli młodego i średniego pokolenia pomyśli: „Mrożek? A po co?". I przypominać będą bohaterów z „Indyka", którzy podobnie odpowiadają na pytanie „A może byśmy coś zasiali?".

Panteon ma być dostępny we wtorek dla mieszkańców Krakowa od godz. 15.30.

Grand Prix

Znamienne, że takich bezsensownych pytań nie zadawał sobie jeden z najważniejszych i najbardziej przenikliwych ludzi polskiego teatru, jakim był profesor Jerzy Jarocki. Pewnie kiedy sięgał po „Tango", wielu jego młodszych kolegów pukało się w głowę. Tymczasem wybitny inscenizator pokazał na deskach Teatru Narodowego dramat niepokojąco aktualny. Przeglądały się w nim dylematy współczesnych inteligentów z lewicy i prawicy, skoncentrowane wokół takich motywów jak totalna wolność czy pokusa władzy wynikająca z tradycji mesjanistycznej, ale i fascynacji rządami silnej ręki.

Nic dziwnego, że spektakl został okrzyknięty wydarzeniem 2009 roku. Pozostał nim, gdy „Tango" pokazał Teatr Telewizji. Podobnie było na początku czerwca, gdy przedstawienie otrzymało Grand Prix Festiwalu Dwa Teatry w Sopocie. Okazało się bezkonkurencyjne. Ponadczasowe. Problem, jaki z Mrożkiem mają twórcy młodego i średniego pokolenia, polega na tym, że go nie czytają, a jeśli czytają – to bez zrozumienia. Lub odrzucają na starcie, z powodów ideologicznych jako przedstawiciela starego teatru.

Lutomski: W polskiej kulturze powstała wyrwa, której nikt nie jest w stanie wypełnić

Prawda jest taka, że Mrożek jest wymagającym partnerem – również dla aktorów. Dominujący dziś teatr paradokumentalny, reportażowy, rozwichrzonych emocji, ekshibicjonizmu albo improwizacji nie potrafi wystawiać sztuk z dużym ładunkiem absurdu, osnutych wokół tajemnicy bytu, losu, historii, które wymagają dystansu i precyzji. Unikają dosłowności, operują paradoksem, groteską. Konkluzja jest prosta: Mrożek jest trudny, ale tylko dla tych, którzy nie mają warsztatu, nie wiedzą, czym są konwencje teatralne, dyscyplina i porządek. Znamienne, że najwięksi polskiej sceny – Trela, Radziwiłowicz, Frycz, Gajos czy Englert – dawali i dają sobie z tymi wyzwaniami radę. Mrożek okazuje się zabójczy dla średniaków i amatorów.

Wspominamy Sławomira Mrożka

Polski teatr cierpi na brak dobrej dramaturgii i sztuki Mrożka mogłyby odegrać rolę koła zamachowego w rozmowie na temat współczesności, Polski w Europie, rozliczeń z naszą przeszłością, zagrożeń związanych z postępującą kontrolą naszego życia, przebóstwienia wizerunku i mody.

Nierówność

Bardzo chciałbym zobaczyć nową realizację „Emigrantów", rzecz o niemalejącej pogardzie i nieufności, jaką darzą się z wzajemnością inteligenci i robotnicy. Choćby ostatnie demonstracje pokazały, że wolność powiększyła społeczne podziały. Karol Modzelewski, bodaj ostatni sprawiedliwy z szeregów dawnej opozycji demokratycznej, ogłosił właśnie na łamach „Gazety Wyborczej", że największą klęską naszej demokracji jest nierówność. „Emigranci" są właśnie o tym. Nie muszą rozgrywać się na emigracji. Ten dramat dzieje się tu i teraz, gdy rodziny robotników klepią biedę, a inteligenci boją się, co będzie z ich kredytami i statusem społecznym. Brakuje solidarności.

Aż prosi się o wystawienie „Krawiec". Mrożek przewidział w nim nowy rodzaj totalitaryzmu opartego na modzie jako głównym wyznaczniku hierarchii zawodowej, społecznej, towarzyskiej. Kto powie, że to temat niewspółczesny?

Mrożek mógłby bardzo pomóc w rewizji, chyba jednak nazbyt dobrego samopoczucia z powodu międzynarodowej pozycji Polski. „Ambasador" wystawiony przez Kazimierza Dejmka tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego brzmiał okrutnie, ale jego proroctwo sprawdziło się: świat jest bezwzględny, wartości moralne mają znaczenie w życiu jednostek, ale nie dla mocarstw. Polityczne sentymenty się nie liczą, ważna jest tylko siła gospodarki. To rozsądna pointa naiwności, jaką wykazaliśmy się przy podejmowaniu decyzji o zaangażowaniu naszej armii w miejscach zapalnych globu i biznesach, na których wyszliśmy jak Zabłocki na mydle.

Policja

Ironiczny głos w sprawie prowincjonalności Polski, która nie może dogonić Europy, mocno brzmi w „Kontrakcie". „Policja" nie traciła na wartości w czasie lustracji, pokazowych aresztowań i procesów. Jest też aktualna w okresie, gdy świat zagrożony, ale i straszony groźbą terroryzmu, po ujawnieniu doniesień WikiLeaks dyskutuje o granicach inwigilacji i prowokacji w obronie wolności. Warto przyjrzeć się po latach „Portretowi". Temat ceny, jaką płaci ofiara, gdy kat znakomicie odnajduje się w świecie mutujących wartości, niestety, nie stracił na aktualności. Wyzwaniem pozostaje „Dziennik", korespondencja z Lemem i ostatnia sztuka „Karnawał", gdzie pisarz wyraził pełne pesymizmu obserwacje na temat człowieka, wiary, Kościoła, Boga. To może byśmy jednak coś zasiali?

Powiedzielidla „Rzeczpospolitej"

Maciej Englert

dyrektor Teatru Współczesnego w Warszawie

Mrożek już dawno przetrwał próbę czasu. Od ponad pół wieku znajduje się w kanonie teatru i z pewnością stał się już klasykiem. To, że młode pokolenie reżyserów darzy go wręcz niechęcią, niezbyt mnie dziwi, bo z pewnością nie jest autorem inspirującym wyznawców postdramatyzmu. Do tej mody całkiem nie pasuje. Ale mody jak to mody, a klasyka jak to klasyka. Teatr zawsze będzie potrzebował dramaturga, dlatego jestem spokojny o dalsze teatralne losy jego dzieł.

Paweł Szkotak

dyrektor Teatru Polskiego w Poznaniu

Spodziewam się renesansu twórczości Sławomira Mrożka. Nie tylko z tego powodu, że teraz, po jego śmierci, będzie można spojrzeć na nią inaczej. Możliwości nowych interpretacji Mrożka najlepiej pokazał sam Jerzy Jarocki. Historia może zatoczyć koło i Mrożek może wrócić na nasze sceny. Tym bardziej, że jak mi się zdaje, moda na teatr postdramatyczny powoli mija. Obserwuję wielki powrót do teatru słowa, oczywiście nie w klasycznym ujęciu Mieczysława Kotlarczyka. Pojawia się zainteresowanie fabułą i bohaterami. Uważam też, że teksty prozatorskie Mrożka czekają na odkrycie, a jego dzienniki również są fascynującym materiałem na przedstawienia.

Marek Fiedor

dyrektor Teatru Współczesnego we Wrocławiu

Sztuki Mrożka ciągle są grane na naszych scenach i jestem przekonany, że „Pieszo", „Tango" czy „Rzeźnia" nigdy nie znikną z teatralnych repertuarów. Sam od dłuższego czasu próbuję rozgryźć „Garbusa" i może kiedyś te swoje przymiarki zakończę realizacją.  Mądre i przenikliwe, a zarazem ironiczne i pełne dystansu spojrzenie na świat zawsze będzie inspirować, choć nie wierzę, by nagle stało się jakąś tendencją dominującą. Pewnie niebawem dojdzie też do czegoś w rodzaju przewartościowania tej dramaturgii – nowe pokolenia twórców odkryją rzadziej grane sztuki, a te „oczywiste" na chwilę zejdą na drugi plan. Być może nastąpi też nowe odczytanie teatru Mrożka – innym, nie typowo „mrożkowym", językiem. To chyba jest Mrożkowi najbardziej potrzebne.

Paweł Łysak

dyrektor Teatru Polskiego w Bydgoszczy

Całe pokolenia inteligentów w Polsce wychowane są na Mrożku. I ten autor jest dla nich czymś oczywistym. Pytanie, jakie miejsce zajmuje między współczesnością a klasyką, jest o tyle zasadne, że potrzeba reinterpretacji klasyki staje się w teatrze czymś koniecznym. Uważam, że twórczości Sławomira Mrożka to zjawisko jeszcze nie dotyczy. Jego sztuki często przeciwstawiały się totalitaryzmowi, były zakorzenione w konkretnym czasie, a z drugiej strony odwoływały się do wartości uniwersalnych. Gdybym miał dziś inscenizować autora „Policji" i „Emigrantów", to zadałbym sobie pytanie, jak do tej uniwersalizacji trafiać.

Anna Augustynowicz

dyrektor Teatru Współczesnego w Szczecinie

Mrożek jest i będzie współczesny. Zapisał w formie imperatywu kategorycznego sens trwania teatru. Jest już Tam. „A my musimy pieszo".

notował Jan Bończa-Szabłowski

 

Utwory najważniejsze

Mrożek to coś więcej niż teatr absurdu. Miał wrażliwość społeczną i historiozoficzną.

"Tango"

jest dramatem ponadczasowym jak „Hamlet", do którego nawiązuje. Jak konflikt pokoleń i przemienny cykl epok, które pokazuje.

"Emigranci".

Za rok będziemy świętować 25 lat wolnej Polski. Niestety, zakłóci je głos wzgardzonych i odrzuconych. Dopóki będą – dopóty „Emigranci" to wyrzut sumienia.

"Vatzlav".

Wiadro zimnej wody dla tych, którzy wierzą, że świat zbawi jakakolwiek rewolucja, że zapanuje miłość, wolność, braterstwo. Człowiek to zwierzę hierarchiczne. Pazerne na władzę i pieniądze.

Powiedzieli dla „Rzeczpospolitej"

Nie ma wybitnych dramatopisarzy, których dzieła przestają być aktualne, są tylko reżyserzy, którzy nie potrafią znaleźć do nich klucza inscenizacyjnego. Sławomir Mrożek i jego dorobek są na to koronnym dowodem.

Pozostało 97% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski