Na co stać Skąpca

Tomasz Łubieński przekonuje, że Molier jest dziś ciekawszy od Szekspira – pisze Jacek Cieślak.

Aktualizacja: 10.03.2014 18:10 Publikacja: 10.03.2014 18:01

Molier (1622 - 1673), bohaterów jego sztu z łatwością odnajdziemy w naszych czasach

Molier (1622 - 1673), bohaterów jego sztu z łatwością odnajdziemy w naszych czasach

Foto: Materiały Organizatora

Autor szeroko dyskutowanych esejów, m.in. „Bić się czy nie bić", i sztuk, choćby „Śmierci Komandora" znów zaskakuje. Już sam tytuł jego nowej książki – „Molier nasz współczesny" – wskazuje, że cykl esejów Łubieńskiego powstał z inspiracji, ale i w polemice z jedną z najsłynniejszych pozycji teatralnych XX wieku, czyli „Szekspirem współczesnym" Jana Kotta (1965).

Tamta książka zainspirowała na kilka dekad nie tylko polskich, ale i najważniejszych światowych reżyserów. Pokazała, że poprzez sztuki Szekspira, zarówno po wschodniej, jak i zachodniej stronie żelaznej kurtyny, można opowiadać o bezwzględnych politycznych rozgrywkach. Kott nazwał je Wielkim Mechanizmem i prześledził proces, którego ofiarami padają, wcześniej czy później, wszyscy ci, którzy pragną wejść na wielkie schody historii.

Obecna opowieść Tomasza Łubieńskiego o Kotcie bogata jest w osobiste wątki, ponieważ łączyła ich relacja student–profesor. Uczeń wspomina o upodobaniach mistrza do młodych dziewczyn i o tym, jak dekady przed hip-hopem, uwielbiał chodzić w dresie.

Przede wszystkim jednak Łubieński pisze o przewartościowaniu, jakiego Kott dokonał w życiu. Za młodu był komunizującym lewicowcem, zapatrzonym we Francję, która wyrastała z molierowskiego korzenia literatury, ale i życia.

Rozczarowanie komunizmem odwróciło go od Francuzów i skierowało uwagę na Szekspira. „Hamlet", „Makbet" i „Król Lear" lepiej opowiadają o krwawych porachunkach i drapieżnej walce o władzę w epoce wielkich totalitaryzmów. Stąd wzięło się m.in. pojęcie Hamleta po XX zjeździe partii komunistycznej w Związku Radzieckim, opisujące młodego człowieka buntującego się przeciwko wielkiemu terrorowi. Zjazdów i porachunków w łonie rządzącej również w Polsce kompartii było tak wiele, że można było je obdzielić licznymi ofiarami z szekspirowskiego „Titusa Andronikusa", a Kott mógł czerpać satysfakcję ze swojej historiozoficznej analizy do końca życia w 2001 r. Łubieński zauważa jednak, że dziś Szekspir wyczerpał swój potencjał. Pyta też, kto dziś przejmuje się XX Zjazdem KPZR?

„To było już tak dawno, wszystko wiadomo, i tyle się od tego czasu wydarzyło. A jeszcze powiązać XX Zjazd z księciem Hamletem?" – ironizuje autor książki. I autorytatywnie stwierdza: „Umówmy się: faszyzm i komunizm przestały totalnie zagrażać europejskiej cywilizacji. Tyle że, co przykre, dają znać o sobie, nadużywając tolerancji, swobód demokratycznych".

Dowody tego są właśnie na Krymie. Złudzeń jednak zwolennicy komunizmu i faszyzmu mieć nie mogą – muszą liczyć na cud albo raczej katastrofę.

„Politycznego Szekspira w dzisiejszej Europie ogląda się już spokojniej, z dystansem, bardziej z refleksją niż z emocją – pisze Łubieński. – Zgódźmy się, że bliżej nam do Świętoszka, Mizantropa, Skąpca, a czasem nawet Don Juanów niż do Ryszarda, Henryka VIII, państwa Makbetów, Antoniusza i Kleopatry". Łubieński pisze wprost: problemy wielkich historycznych postaci nie są już naszymi sprawami. Za to każdy z nas odkryć może w sobie lub w najbliższych – podrywacza, świętoszka, zarozumialca, skąpca. Ich studium w swoich sztukach Molier przedstawił w fascynujący sposób.

Analizie jego bohaterów, która może być inspiracją niejednego spektaklu, Łubieński poświęcił kolejne rozdziały książki. Dla zwykłych zjadaczy chleba bezcenna jest inna uwaga, dotycząca Moliera w naszej komunistycznej przeszłości i współczesnym kapitalizmie. „Co do »Skąpca«, w Polsce Ludowej dawał okazję raczej do tak zwanego koncertu gry aktorskiej, ale czy rozumiano powszechnie, jaką namiętnością może stać się miłość do pieniędzy, skoro dostęp do nich był ustrojowo ograniczony?".

Dopiero zatem w kapitalizmie Skąpiec może pokazać, na co go stać.

Również przesłanie „Świętoszka" zdaniem Łubieńskiego wydaje się dziś ciekawsze niż w PRL: „Może dotyczyć nie tylko roli Kościoła w życiu społecznym. Bo Kościół nie ma przecież (nigdy nie miał) monopolu na fałsz i hipokryzję. Te przykre dolegliwości są aspektem życia w demokracji". Dlaczego? Bo władza absolutna nie musi opierać się na dwuznaczności, której wymaga PR współczesnej polityki. A jednak, stawiając na piedestał Moliera, Łubieński nie powinien robić z Szekspira teatralnego halabardnika. Jeśli tak – czyni to nieświadomie, pomijając inne dzieło swojego profesora, czyli „Zjadanie bogów", dotyczące teatru antycznego. W dorobku Szekspira antyk jest bowiem silnie obecny, zwłaszcza w wątkach dotyczących religii, fatum, seksualności, płci.

Na tych właśnie wątkach oparł swój teatr Krzysztof Warlikowski, pokazując w nowym świetle „Hamleta", „Kupca weneckiego", „Otella" czy „Króla Leara" jako sztuki o całkiem współczesnych nam ludziach. A i Grzegorz Jarzyna rozegrał „Makbeta" w realiach irackiej pustyni. Nie da się też zapomnieć o „Hamlecie" Jana Klaty o elitach „Solidarności", pokazanym w Stoczni Gdańskiej.

Nawet jeśli w Polsce Molier będzie ciekawszy od Szekspira, należy się obawiać, że ukraińscy reżyserzy jeszcze długo będą po niego sięgać.

Autor szeroko dyskutowanych esejów, m.in. „Bić się czy nie bić", i sztuk, choćby „Śmierci Komandora" znów zaskakuje. Już sam tytuł jego nowej książki – „Molier nasz współczesny" – wskazuje, że cykl esejów Łubieńskiego powstał z inspiracji, ale i w polemice z jedną z najsłynniejszych pozycji teatralnych XX wieku, czyli „Szekspirem współczesnym" Jana Kotta (1965).

Tamta książka zainspirowała na kilka dekad nie tylko polskich, ale i najważniejszych światowych reżyserów. Pokazała, że poprzez sztuki Szekspira, zarówno po wschodniej, jak i zachodniej stronie żelaznej kurtyny, można opowiadać o bezwzględnych politycznych rozgrywkach. Kott nazwał je Wielkim Mechanizmem i prześledził proces, którego ofiarami padają, wcześniej czy później, wszyscy ci, którzy pragną wejść na wielkie schody historii.

Pozostało 85% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski