Książka jest prawdziwą sensacją, bo – jak podkreśla Andrzej Franaszek we wstępie – korespondencji, która wymaga otwartości, a wręcz wylewności, podjęło się dwóch największych milczków w polskiej literaturze XX w.
W pisanych od 1959 r. do 1998 r. listach i pocztówkach dają dowód serdeczności, wzajemnego zaufania i współczucia w trudnym emigranckim losie. „Pamiętaj zawsze o jednym: pisarz polski przebywający za granicą (choćby nawet miał pewne sukcesy u obcych i był w kraju czytywany systemem Jankiela przemycającego tomiki na Litwę) jest oficjalnie traktowany w Polsce jak orwellowska non-person" – radzi Herling, który najczęściej gra rolę słuchacza.
Mrożek diagnozuje pozycję autora „Innego świata" tak: „Jesteś człowiekiem bardzo zamkniętym w sobie, o wiele bardziej niż ja, którego się za zamkniętego uważa. Ale Tobie to uchodzi na sucho, bo bierzesz udział w tym, co zbiorowe, »Kultura«, polskość, publicystyka (...) Dzięki temu opinii publicznej wydaje się, że wie, kim jesteś, jaki jesteś".
Edkowie z PRL
Stajemy się świadkami pierwszych lat wolności Mrożka i delikatnie prowadzonej gry z warszawskim reżimem, którego stawką było przedłużenie nieformalnej emigracji. Miała sens do Marca '68, gdy spełnia się przepowiednia Mrożka z „Tanga", a peerelowscy Edkowie chwytają flirtujących z nimi inteligentów za mordę.
Herling pisze: „21 pisarzy partyjnych wystosowało list protestacyjny w obronie Kołakowskiego. Kliszko (czy inny kutas) zaprosił buntowszczików na kolację. W Warszawie nazwano to »Ostatnią Wieczerzą«, bo biesiadnicy odmówili odszczekania".