Reklama

"Gorączka sobotniej nocy" w Teatrze Muzycznym w Gdyni nie porywa

Gdyńska inscenizacja kultowego filmu sprzed lat nie porywa. Trudno zresztą, by było inaczej, skoro powstał spektakl jedynie poprawny.

Aktualizacja: 23.04.2018 19:04 Publikacja: 23.04.2018 18:09

Foto: Teatr Muzyczny w Gdyni

Kiedy wychodziłem z Teatru Muzycznego w Gdyni po „Gorączce sobotniej nocy" zaadaptowanej przez Roberta Stigwooda, nuciłem nie hity zespołu Bee Gees, które słyszałem na scenie w przekładzie Daniela Wyszogrodzkiego, lecz utwór Wojciecha Młynarskiego „Ogrzej mnie". Słowa „Memu ciału wystarczy 36 i 6, mojej duszy potrzeba znacznie więcej" brzmiały jak diagnoza spektaklu. A następne zaś: „Blada kuzynko, Melpomeno, jedną zagraną dobrze sceną rozpal, rozpal mnie" były jak prośba do reżysera i aktorów. A tu nic. Zupełnie nic.

Pozostało jeszcze 80% artykułu

Tylko 19 zł miesięcznie przez cały rok.

Bądź na bieżąco. Czytaj sprawdzone treści od Rzeczpospolitej. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.

Treści, którym możesz zaufać.

Reklama
Kultura
Córka lidera Queen: filmowy szlagier „Bohemian Rhapsody" pełen fałszów o Mercurym
Kultura
Ekskluzywna sztuka w Hotelu Warszawa i szalone aranżacje
Kultura
„Cesarzowa Piotra”: Kristina Sabaliauskaitė o przemocy i ciele kobiety w Rosji
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Reklama
Reklama