Coraz częściej kształtują też wizerunki podopiecznych, podpowiadając im, gdzie powinni bywać, komu warto udzielać wywiadów. O wszystkich tych sprawach aktorom i producentom łatwiej rozmawiać przez osoby trzecie.
– Jestem w agencji prowadzonej przez przyjaciela, jednak propozycje ról w 99 proc. dostaję od osób zgłaszających się wprost do mnie – zdradza Henryk Talar. – Satysfakcjonujące, choć niesformalizowane kontakty mam też z innymi agencjami, dzięki którym kilka razy grałem w filmie. Nie wiem, czy agent, który opiekuje się kilkudziesięcioma podopiecznymi, o każdym pamięta. Agencja może pomóc w wyszukiwaniu epizodów, bo w znaczących rolach obsadzają aktora sami reżyserzy.
– Agencje aktorskie są pomocne, ale nie decydujące – uważa reżyser Filip Bajon. – Zawsze wiem, kto powinien u mnie zagrać pięć głównych ról. Jeśli jednak natychmiast potrzebuję aktora do roli drugoplanowej, powierzam to agencjom. Czasem ich propozycje są tak trafne, że zastanawiam się, dlaczego sam na nie nie wpadłem.
– Byłem kiedyś w dwóch agencjach, ale z nich odszedłem – przyznaje Krzysztof Majchrzak. – Jestem nietypowym klientem, gdyż większości aktorów chodzi o robotę w ogóle, a mnie tylko o pewien jej rodzaj, czego agent nie jest mi w stanie zapewnić. Ponadto nasz skarlały rynek nie przestrzega stosowanych w cywilizowanych krajach zasad mówiących, że aktorzy serialowej sieczki nie mają prawa pojawić się w poważnym filmie na dużym ekranie. Z tego powodu muszę sam wybierać, co gram i z kim. Znane mi są też przypadki przetrzymywania na kontach pieniędzy podjętych od producenta i wypłacania ich aktorowi z kilkutygodniowym opóźnieniem. Większość producentów musi w ten sposób „kombinować", bo ma mniej pieniędzy ode mnie, przez co stawiają się w ekstremalnie groteskowej sytuacji.
Jedną z największych, a na pewno najstarszą w kraju, jest Agencja Aktorska Gudejko prowadzona przez Grażynę i Jerzego Gudejków. Zaczynali w dawnym systemie gospodarczym w styczniu 1989 r.