Królowa disco w nowej roli

Powrót po latach. Donna Summer nie zgadza się na muzyczną emeryturę. Pierwszą od 17 lat płytą chce udowodnić, że trzyma rękę na pulsie. – Potrafię napisać piosenki, z którymi młodzi się utożsamią – mówi "Rz".

Aktualizacja: 06.06.2008 21:07 Publikacja: 06.06.2008 20:50

Królowa disco w nowej roli

Foto: Reuters

W pamięci słuchaczy pozostała lśniącą od brokatu dyskotekową diwą, bardziej chyba tandetną niż zmysłową. W oczach młodych wypada szlachetniej – jako królowa mitycznych lat 70., gdy pod znakiem srebrnej kuli rodziła się kultura klubowa.

Teraz Donna Summer przekonuje, że wszyscy się mylimy, nie doceniamy jej. Nagrała pierwszą od 17 lat płytę studyjną, na której muzyki disco jest niewiele, znalazł się natomiast blues, ballady, nawet reggae. "Crayons" to odważny i ambitny album – przypomnienie, że po zapaści disco Summer z powodzeniem odnajdywała się w innych gatunkach. 60-letnia artystka, która długą nieobecność tłumaczy obowiązkami wobec dzieci i wnuków, ma jeszcze jeden cel: zaskoczyć aktualnością swojej muzyki.

Dzisiaj fakt, że jestem w pewnym wieku, nie musi skazywać mnie na śpiewanie standardów

– Myśli pani, że mieszkam w jaskini i nie wiem, co się dzieje? Że się nie zmieniam, nie rozwijam? – mówi mi rozbawionym, ale zdecydowanym tonem. – Jeśli szukacie u mnie tylko tanecznych piosenek, wiele tracicie. Z każdego utworu można zrobić disco, wystarczy umiejętnie podłożyć taneczny rytm. Skomponowałam wiele takich, które w oryginale były balladami, na przykład "Bad Girls" i "She Works Hard For the Money". To producenci przyspieszyli ich puls. Dzisiaj fakt, że jestem w pewnym wieku, nie musi skazywać mnie na śpiewanie standardów. Potrafię napisać utwory, z którymi młodzi się utożsamią.

Gdy powiedziała to przedstawicielom wytwórni, nie byli zainteresowani. Nie wierzyli, że potrafi stworzyć nowoczesne kompozycje. Po dwóch latach zgodzili się wysłuchać jednej. I zaraz poprosili o więcej. – W Stanach, jeśli masz więcej niż 19 lat, w ogóle trudno o kontrakt płytowy. Napociłam się, żeby ten mur przebić – opowiada z satysfakcją. – Niech mój przykład zainspiruje decydentów w wytwórniach, by przestali wtłaczać doświadczonych muzyków w schematy i dali im swobodę. To, co mamy do powiedzenia, może okazać się wspaniałe. Jedna z nowych piosenek "Stamp Your Feet", znalazła się już na pierwszym miejscu najgorętszych utworów klubowych w USA.

Summer walczy dziś z wizerunkiem emerytowanej artystki, tak jak na przełomie lat 70. i 80. sprzeciwiała się przypisanemu jej kostiumowi dyskotekowej cizi. – Po pierwsze jestem aktorką – mówi "Rz". – Już jako dziewczynka śpiewałam w chórze gospel, ale karierę zaczęłam w musicalach. Występowałam na Broadwayu, a potem w niemieckiej wersji "Hair". W śpiewaniu najbardziej interesuje mnie opowiadanie historii.

Tyle że jej pierwszy światowy singiel nie miał fabuły. "Love to Love You, Baby" to 16 minut i 48 sekund czystej ekstazy. Zmysłowy głos Donny podobał się tak bardzo, że w połowie lat 70. stacje radiowe grały utwór w pełnej wersji, choć niektóre uznały go za wyuzdany i zakazały emisji. Piosenka stała się ścieżką dźwiękową namiętnych wieczorów epoki disco i dała początek karierze wokalistki, która popularnością ustępowała jedynie Bee Geesom. W Stanach biła rekordy: trzy albumy z rzędu stały się numerem jeden, piosenki kolejno wchodziły do pierwszej trójki.

Dziś "Love to Love You, Baby" wraca na kompilacjach i w klubowych remiksach jako klasyk. Ale Summer tego sentymentu nie podziela. – Gdyby to zależało ode mnie, nie wybrałabym tej piosenki na swój debiut – zapewnia "Rz". – Nie pozwalała pokazać, jak dobrze śpiewam. Wizerunek, który narzuciła, bardzo mnie ograniczył. Kilka lat zmagałam się, by osiągnąć to, na czym mi zależało: "Hot Stuff" i "Bad Girls". Duża część moich możliwości nigdy nie została wyeksponowana.

Doceniła je jednak branża muzyczna. Summer odebrała pięć statuetek Grammy, w różnych kategoriach: pop, gospel i r&b. Jako pierwsza kobieta dostała nagrodę za rockową piosenkę. To było w 1979 r., gdy w "Hot Stuff" dołożyła do syntezatorów ostre gitary i połączyła seksapil z niezależnością. Piosenka była wówczas jedną z najnowocześniejszych w sferze brzmień. Wcześniej "I Feel Love" był pierwszym popowym przebojem w całości opartym na brzmieniu syntezatorów. Summer wybierała do współpracy utalentowanych producentów. Jej albumy powstawały według wcześniej opracowanych koncepcji, jak płyta "Four Seasons of Love", na której piosenki przypisano porom roku. Ogromnym sukcesem był w 1983 r. krążek "She Works Hard for The Money" z feministycznym hymnem na rzecz pracujących kobiet, Summer śpiewała na niej również o Bogu i niesprawiedliwości społecznej.

Nowy "Crayons" to osobisty album. – W kilku piosenkach występuję w imieniu kobiety wymyślonej, poskładanej z moich wspomnień z podróży i z dzieciństwa. Ale w "Be Myself Again" śpiewam o powrocie do bycia sobą w życiu prywatnym i zawodowym.

Czy obawia się klapy po tylu latach? – Ani trochę. Chodzi o to, żeby iść naprzód i się nie poddawać. Mówię sobie: nie bądź leniwa. Każdy z nas dostał od Boga dar, powinniśmy się nimi dzielić. Nie wierzę, że karierę trzeba kiedyś zakończyć. Picasso malował, dopóki mógł trzymać pędzel. I dopóki głos mnie nie zawiedzie, będę śpiewała.

W pamięci słuchaczy pozostała lśniącą od brokatu dyskotekową diwą, bardziej chyba tandetną niż zmysłową. W oczach młodych wypada szlachetniej – jako królowa mitycznych lat 70., gdy pod znakiem srebrnej kuli rodziła się kultura klubowa.

Teraz Donna Summer przekonuje, że wszyscy się mylimy, nie doceniamy jej. Nagrała pierwszą od 17 lat płytę studyjną, na której muzyki disco jest niewiele, znalazł się natomiast blues, ballady, nawet reggae. "Crayons" to odważny i ambitny album – przypomnienie, że po zapaści disco Summer z powodzeniem odnajdywała się w innych gatunkach. 60-letnia artystka, która długą nieobecność tłumaczy obowiązkami wobec dzieci i wnuków, ma jeszcze jeden cel: zaskoczyć aktualnością swojej muzyki.

Pozostało 86% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"